Tegoroczna akcja honorowych krwiodawców ma twarz Radka Pazury, który zawdzięcza życie cudzej krwi O krew dla Radosława Pazury walczyła żona. Zmobilizowała znajomych. – A było do czego – wspomina aktor. – Miałem dwie transfuzje. Przetoczono mi ponad 10 litrów krwi. Szpital nie był do tego przygotowany. Potrzebna okazała się pomoc innych. Dwa lata temu Pazura miał poważny wypadek samochodowy. Do zderzenia czołowego doszło między Ostródą a Miłomłynem. On ocalał (siedział z tyłu), ale zginął kolega, Waldemar Goszcz. Pazura długo był nieprzytomny, pierwsze godziny po wydobyciu go ze zmasakrowanego pojazdu zna tylko z opowiadań najbliższych. Prosił, żeby przewieziono go z oddziału ortopedii w Ostródzie do Warszawy. Agnieszka Wdowicz, mama 16-letniej dziś Oli, mówi o strasznym poczuciu bezradności. Dwa lata temu Ola mogła się wykrwawić na śmierć. Zaczęło się banalnie, od pierwszej miesiączki. Krwawienie nie ustępowało, przez kolejne dni lekarz rejonowy wymyślał najróżniejsze metody pomocy, winę zrzucał trochę na dojrzewanie, a Ola i tak słabła. – Jeśli ktoś chciałby powiedzieć metaforycznie, że uchodziło z niej życie, to dobrze opisałby sytuację – mówi pani Agnieszka. Tamte dni to panika, bezradne poszukiwanie przyczyny i uczucie, że dziecko umiera. Dopiero w lubelskim szpitalu (rodzice są wdzięczni, że nikt tam nie mydlił im oczu, nie krył powagi sytuacji) po wielu coraz bardziej szczegółowych badaniach wykryto, że Oli brakuje pewnego czynnika związanego z krzepliwością krwi. Bardzo rzadki przypadek. Kiedy i dlaczego go straciła, dlaczego dotknęło to ją, a oszczędziło brata bliźniaka, do dziś nie wiadomo. Na szczęście odpowiedni preparat sprowadzono z Warszawy. Przeszkodą nie była też cena, choć kuracja kosztowała 14 tys. zł. Tyle że gdyby nie transfuzje krwi Ola nie doczekałaby zbawienia. – Chyba do końca nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji – wspomina Ola. – Choć okropne były ukłucia i świadomość, że wlano we mnie siedem woreczków krwi. K.A.S.A, czyli Zygmunt Kasowski, znany wszystkim, którzy interesują się zbuntowaną muzyką, też ma w życiorysie transfuzję ratującą życie. – Nie mogę cofnąć filmu zatytułowanego „Moje życie”, nie mogę tego zdarzenia wymazać z pamięci – mówi. – Pięć lat temu jechaliśmy z koncertu w Krośnie. Serdecznie wspominałem właściciela klubu, w którym graliśmy. Nie wiedziałem, że już niedługo odwiedzi mnie w szpitalu. Poślizg, wypadek. Jeden z muzyków ginie, K.A.S.A. z pękniętą śledzioną trafia do szpitala w Jaśle. – Pamiętam lekarza, który się nade mną pochylał. Młody, opanowany, to on, choć byłem w całkiem dobrym stanie, uparł się, że nie wszystko jest w porządku. I rzeczywiście, konieczna była interwencja chirurgiczna. To ten lekarz mnie uratował – wspomina K.A.S.A. Właśnie wtedy, w czasie tego zabiegu, zużyto sporo nietypowej, potrzebnej mu krwi grupy RH-. Zmobilizować młodych Radosław Pazura do dziś jest pokorny wobec wspomnień. I świadomy, że sekundy zderzenia go zmieniły. „Zrozumiałem, że wśród wielu ważnych rzeczy w życiu człowieka właśnie miłość i wiara są najważniejsze”, mówił w niedawnym wywiadzie dla „Gali”. – I pewnie dlatego, gdy Marcin Velinov z Europejskiej Fundacji Honorowego Dawcy Krwi zapytał mnie, czy wezmę udział w ich akcji KREWNIACY, nawet nie pozwoliłem mu dokończyć zdania. Powiedziałem, że tak – tłumaczy. – Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak ważne jest oddawanie krwi. Dopiero kiedy sam jej potrzebowałem, doceniłem dar dzielenia się samym sobą. A billboardy reklamowe i ulotki mające przekonać ludzi do honorowego oddawania krwi wydały mi się świetnym pomysłem. Tegoroczna akcja ma twarz Radosława Pazury, jego życia, które zawdzięcza cudzej krwi. W zimowym zmroku wybija się hasło „Dostałem krew, żyję”. Również Ola Wdowicz zaangażowała się w akcję, w której występuje jako Honorowa Krwinka, czyli osoba, która wspiera akcję, ale nie może oddać ze względu na niepełnoletność. Jej uśmiech i radość życia mobilizują młodych. Może to na ich krew czeka jakaś inna Ola. Ona sama jest już zdrowa, wróciła do ukochanej koszykówki, wybiera się do liceum, ale przyznaje, że tamto ratowanie transfuzjami przecięło jej linię życia. – Nasza akcja nazywa się KREWNIACY, bo gdy sobie pomagamy, gdy jesteśmy razem, wszyscy jesteśmy krewniakami – mówi Marcin
Tagi:
Iwona Konarska









