Rutyna to śmierć dla artysty

Rutyna to śmierć dla artysty

Najgorsze dla aktora, to uwierzyć, że już się wszystko wie, że jest się najlepszym, najmądrzejszym Andrzej Seweryn – aktor, absolwent warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Zadebiutował w 1968 r. w Teatrze Ateneum, gdzie pracował do 1980 r. Na początku lat 80. wyemigrował do Francji, tam występował na scenie teatrów Odeon i Chaillot w Paryżu. Od 1993 r. jest związany z Comédie Française (jest członkiem zarządu). Wykłada w Państwowej Wyższej Szkole Sztuki i Technik Teatralnych (l’Ecole Nationale Superieure des Arts et Techniques du Theatre) w Lyonie. Jest laureatem nagrody dla najlepszego aktora przyznanej przez francuski Związek Krytyków Teatralnych i Muzycznych oraz kawalerem francuskiego Orderu Sztuki i Literatury. W 1997 r. otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Dyplom Ministra Spraw Zagranicznych za wybitne zasługi dla kultury polskiej w świecie. Wybrana filmografia: „Zemsta” (2002) – Rejent Milczek, „Prymas” (2002) – Kardynał Wyszyński, „Ogniem i mieczem” (1999) – Jeremi Wiśniowiecki, „Pan Tadeusz” (1999) – Sędzia, „Prymas. Trzy lata z tysiąca” (1999) – Prymas, „Billboard” (1998) – Dyrektor, „Całkowite zaćmienie” („Total Eclipse”) (1995) – Pan Maute De Fleurville, „Lista Schindlera” („Schindler’s List”) (1993) – Julian Scherner, „Danton” (1982) – Bourdon, „Człowiek z żelaza” (1981) – Kapitan Wirski, „Dyrygent” (1979) – Adam Pietryk, mąż Marty, „Kung-fu” (1979) – Marek, „Bez znieczulenia” (1978) – Jacek Rościszewski, „Noce i dnie” (1975) – Anzelm Ostrzeński, „Zaklęte rewiry” (1975) – Henek (dubbing), „Ziemia obiecana” (1974) – Maks Baum. – „Gdy się czasem nad sobą zastanawiam, mam wrażenie, że jest nas, Sewerynów, kilku – mówi pan w swojej biografii autorstwa Teresy Wilniewczyc. – Kiedy wspominam dawne lata, liceum, studia – widzę człowieka, któremu się wydaje, że świetnie wie, na czym polega cały świat. To taki facet o jasno określonych poglądach. Jest jeszcze Seweryn pseudoentuzjasta, o słomianym zapale… Albo gwałtownik, który agresją odpowiada na agresję. Tych Sewerynów nie lubię”. A którego Seweryna pan lubi? – Tego sprzed trzydziestu kilku lat. Od niego najwięcej bym się nauczył. W jego naiwności, w jego wierze w utopię było coś ciekawego. – Czy od Jacka Kuronia przejął pan tę wiarę w utopię? Na jego pogrzebie powiedział pan: „Byłeś naszym ojcem”. – Gdyby nie Jacek Kuroń, byłbym z pewnością innym człowiekiem i innym artystą. Na pewno gorszym… Krąg walterowski Jacka Kuronia wychował mnie – na społecznika, obywatela tego kraju. Tam ciągle słyszałem o „służbie dla kraju”, „pracy dla społeczeństwa”, „obowiązku obywatelskim”. Przecież nie dlatego chciałem zostać aktorem, że myślałem, że mam talent. Ja chciałem zmieniać świat! Czułem, że mam ważną misję do spełnienia, dla dobra społeczeństwa. – Czy z wiekiem przeszło panu to społeczne zaangażowanie? – Nie przeszło, ale inaczej je rozumiem. Odnosi się do mojej sztuki, do przestrzeni teatralnej, do miejsca i języka, w których gram. Do dialogu z publicznością, odpowiedzi na jej oczekiwania. – Pracując nad „Ryszardem II” w Teatrze Narodowym, sztuce o władcy potworze, chciał pan, aby była ona odczytana przez współczesny kontekst polityczny? – Zdecydowanie nie. Ani ta inscenizacja, ani żadna inna nie są odpowiedzią na problemy dzisiejszej Polski. Nie interesują mnie aluzje typu, że jakaś scena opowiada o tym, co się dzieje w gabinecie prezydenta, w klubie SLD czy LPR. Interesują mnie sztuki uniwersalne, mówiące o problemach ponadczasowych. – Jaki jest dzisiaj pana stosunek do polityki? Dawniej był pan zaangażowany, brał pan udział m.in. w akcji protestującej przeciwko inwazji w Czechosłowacji, był pan członkiem komitetu wyborczego Jacka Kuronia. – Polityka wciąż bardzo mnie interesuje. – Obserwuje pan, co się dzieje w Polsce? – Tak. Bardzo mi dzisiaj w Polsce smutno. Martwi mnie, że antyuniwersalna, nacjonalistyczna, antyeuropejska myśl polska jest tak mocno reprezentowana w parlamencie. – Co jeszcze pana w dzisiejszej Polsce denerwuje? – Nie chcę na ten temat się wypowiadać. Bo jak to wygląda? Przyjeżdża facet z zagranicy i się wymądrza. Trzeba być bardzo ostrożnym, kiedy się mówi o Polsce. Polacy, którzy tu mieszkają, bardzo nie lubią, gdy krytykuje ich ktoś,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2005, 2005

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska