Klient musi mieć świadomość, że jego pieniądze są u nas absolutnie bezpieczne Rozmowa z prof. dr. hab. Janem Monkiewiczem, prezesem zarządu Polisy-Życie SA – Towarzystwo ubezpieczeniowe, którym pan kieruje, kończy pięć lat. W jakiej kondycji jest ten “pięciolatek”? – Firma znajduje się w bardzo dobrej kondycji. Ma odpowiednie zasoby finansowe, a to jest szalenie ważne, bo oznacza, że jesteśmy przygotowani do ochrony interesów klientów za pomocą środków własnych, nawet wtedy, gdyby doszło do jakiejś zaskakującej, niemożliwej do przewidzenia sytuacji na rynku ubezpieczeniowym, która wymagałaby od nas raptownego zwiększenia liczby wypłacanych odszkodowań. Im większe rezerwy i zasoby środków własnych posiada towarzystwo ubezpieczeniowe, tym bezpieczniejsze jest dla swych klientów – i mogę powiedzieć, że my jesteśmy bezpieczni. Jesteśmy też firmą dojrzałą pod względem strukturalnym, rozpoznawalną na rynku ubezpieczeniowym. Badania GUS wykazały bowiem, że Polisa-Życie SA znajduje się wśród pięciu towarzystw ubezpieczeń na życie, najlepiej znanych polskim klientom. Jak na pięciolatka jesteśmy przy tym dosyć… zaawansowani wiekowo. Nowoczesny rynek ubezpieczeniowy w naszym kraju zaczął się rozwijać po przyjęciu w 1990 r. ustawy o działalności ubezpieczeniowej, znoszącej monopol państwa w tym zakresie – i Polisa-Życie SA z zezwoleniem z czerwca 1995 r. należy na pewno do sześciu najstarszych towarzystw ubezpieczeń na życie w Polsce. Czas biegł zaś bardzo szybko, bo zmiany na rynku ubezpieczeniowym, które w państwach zachodnich trwały 20-30 lat, w Polsce nastąpiły w ciągu lat zaledwie kilku – przykładowo, normy ostrożnościowe, chroniące interesy konsumentów (takie jak np. minimalna wielkość kapitału), wprowadzono w Unii Europejskiej w latach 70. – zaś u nas w latach 90. – Ilu klientów już wam zaufało? – Około 100 tys., co jest wynikiem satysfakcjonującym, zważywszy, że nasz klient jest nam na ogół wierny przez wiele lat. Trzy lata temu mieliśmy ok. 30 tys. klientów. Zależy nam na stałości ich uczuć. W myśl standardów międzynarodowych, gdy w towarzystwie ubezpieczeniowym w ciągu roku występuje 10-procentowa fluktuacja klientów, to jest to niepokojący sygnał. U nas fluktuacja nie przekracza 5% rocznie, co oznacza, że generalnie klienci są zadowoleni z tego, co otrzymują w Polisie-Życie SA i postrzegają nas pozytywnie. Jakiś czas temu odszukaliśmy pierwszą wystawioną przez nas polisę, był to zakład przemysłowy z okolic Szczecina. Okazało się, że ta polisa jest nadal ważna, a zakład funkcjonuje dobrze. Zaprosiliśmy przedstawicieli zakładu do Warszawy, wręczyliśmy im dyplomy i upominki. Byli zdziwieni i zadowoleni, że ich odszukaliśmy, bo zwykle to tak bywa, że klienci są nagabywani przez usługodawców przed zawarciem umowy, zaś potem się o nich zapomina. My tak nie postępujemy. – Czy wraz z liczbą klientów rosną i zyski? – W tym roku po raz pierwszy będziemy zapewne mieli dodatni wynik finansowy – i potem zyski powinny już towarzyszyć nam na stałe. Pierwsze pięć-siedem lat istnienia towarzystw ubezpieczeń na życie to z reguły lata deficytowe, co wynika stąd, że w tym okresie kumulują się główne koszty funkcjonowania. Początkowo planowaliśmy, że po raz pierwszy zysk osiągniemy w 2001 r., ale wiele wskazuje na to, że będzie to rok bieżący. W zeszłym roku zebraliśmy ok. 24 mln zł składki, co sytuuje nas w pierwszej dziesiątce firm ubezpieczeniowych w Polsce, z tym, iż pamiętać trzeba, że rynek ubezpieczeń na życie jest w naszym kraju bardzo skoncentrowany. Pierwsze cztery firmy opanowały w sumie 97% rynku. Dla pozostałych 25 towarzystw zostało 3% – i z tej trzyprocentowej puli my mamy 10%. Sądzę, że w roku bieżącym zbierzemy ok. 40 mln zł składki. Przyśpieszamy więc dosyć zdecydowanie – choć w działalności towarzystw ubezpieczeń na życie najważniejsze jest nie to, by ubezpieczeniowy pociąg ostro przyśpieszał, ale by bezpiecznie, punktualnie i spokojnie dowiózł swych pasażerów na stację docelową. Pieniądze klientów nie mogą być zagrożone. – W jaki sposób w ogóle narodziła się Polisa-Życie? – Założyła ją Polisa, towarzystwo ubezpieczeń majątkowych. (W Polsce rynek ubezpieczeń majątkowych rozwijał się wcześniej niż rynek ubezpieczeń na życie). W 1998 r. do Polisy-Życie wszedł Polsat, stając się stopniowo głównym jej udziałowcem (dziś ma prawie 90% akcji). Polisa “majątkowa” natomiast bardzo szybko straciła kontrolę nad spółką, popadła w kłopoty – i dziś jest w stanie
Tagi:
Andrzej Dryszel









