Mowa oskarżycielska w procesie odpowiedzialnych za powstanie warszawskie i członków obozu londyńskiego Ława oskarżonych: Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny Armii Krajowej Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, I zastępca szefa sztabu Komendy Głównej AK Antoni Chruściel „Monter”, komendant Okręgu Warszawa AK, faktyczny dowódca powstania Tadeusz Pełczyński, szef sztabu KG AK Władysław Raczkiewicz, prezydent Jan Stanisław Jankowski, delegat rządu na kraj w randze wicepremiera Stanisław Mikołajczyk, premier Kazimierz Sosnkowski, wódz naczelny „Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność”, pisał gen. Władysław Anders, ówczesny dowódca 2. Korpusu Polskiego, do gen. Mariana Kukiela, ministra obrony narodowej. Zdaniem gen. Andersa, jedyną szansę wskazania winnych dawał proces przed niezależnym sądem. Na ten krok nikt jednak się nie zdecydował. Ewentualna rozprawa mogłaby bowiem obnażyć błędy wielu osób, które jeszcze za życia zostały wpisane do panteonu bohaterów narodowych. Przyjmijmy jednak, że realizujemy zapowiedź gen. Andersa – twórcy powstania stają przed sądem. Jak w każdym procesie należy rozpocząć od przedstawienia stron. Lista oskarżonych jest długa i są na niej znane nazwiska ze świata wojska i polityki. W pierwszym rzędzie siedzą generałowie: Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny Armii Krajowej, Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, I zastępca szefa sztabu Komendy Głównej AK, Antoni Chruściel „Monter”, komendant Okręgu Warszawa AK, faktyczny dowódca powstania, oraz Tadeusz Pełczyński, szef sztabu KG AK. Na ławę oskarżonych trafili też politycy: prezydent Władysław Raczkiewicz oraz Jan Stanisław Jankowski, delegat rządu na kraj w randzie wicepremiera. To oni odegrali czołowe role w doprowadzeniu do wybuchu powstania. Nieco dalej, oskarżeni o karygodne zaniedbanie i uchylanie się od odpowiedzialności, siedzą premier Stanisław Mikołajczyk i gen. Kazimierz Sosnkowski, wódz naczelny. AKT OSKARŻENIA Prokuratorską togę założyłby gen. Władysław Anders. Był jedynym dowódcą Polskich Sił Zbrojnych, który miał odwagę otwarcie skrytykować decyzję o rozpoczęciu powstania warszawskiego. Jako oskarżyciel posiłkowy wystąpiłby Miron Białoszewski. Poeta na sali sądowej? Autor „Pamiętnika z powstania warszawskiego” nadaje się do tej roli znakomicie. Któż inny lepiej mógłby opowiedzieć o losie zwykłych mieszkańców Warszawy, którzy ponieśli największe ofiary? Rozprawa musi się toczyć przed niezawisłym sądem. Najłatwiej byłoby złożyć ten obowiązek na barki historii, ona jednak – jak pokazało minione półwiecze – jest sędzią niezwykle kapryśnym. Przyjmijmy więc, że postępowanie dowodowe rozpatrzy trybunał składający się z najznakomitszych prawników. Na jego czele niech stanie Geoffrey Lawrance, brytyjski sędzia, którego ogłada i dociekliwość podczas procesów norymberskich zdobyły mu uznanie na całym świecie. Po przedstawieniu stron następuje zazwyczaj odczytanie aktu oskarżenia. W sprawie tak skomplikowanej jak ta mowa z pewnością trwałaby wiele godzin, a nawet dni. Dlatego, przyjmując rolę sprawozdawcy z procesu, przedstawiamy najważniejsze przesłanki oskarżenia. Na ławie oskarżonych zasiadają bezpośredni sprawcy wybuchu powstania warszawskiego. Wśród nich znajdują się czołowi dowódcy Armii Krajowej przebywający wówczas w Warszawie: Tadeusz Bór-Komorowski, Leopold Okulicki i Antoni Chruściel. Zacytować tu można znanego historyka, Pawła Wieczorkiewicza: najwyżsi oficerowie w Komendzie Głównej AK byli „dość kiepskimi wojskowymi. Ludzie ci mieli opinię miernych fachowców”. Mimo to wzięli na swoje barki decyzję o skazaniu Warszawy i jej mieszkańców na pewną zagładę. Jak wspominał Jan Nowak-Jeziorański, w przeddzień wybuchu powstania gen. Okulicki „nie odczuwał wahań ani rozterki – wynikało to z jego brawurowej natury żołnierza pędzącego do szturmu z zamkniętymi oczyma”. Pytamy więc, czy atrybuty żołnierza frontowego przysparzają chwały dowódcy? Czy zamiast gorączkować się – o co gen. Anders oskarżał Okulickiego – nie lepiej było chłodno oceniać szanse starcia garstki słabo uzbrojonych i niedoświadczonych chłopców i dziewcząt z zaprawionymi w bojach niemieckimi żołnierzami? Już na początku lipca gen. Marian Kukiel zauważył, że Niemcy poczynili znaczne wzmocnienia w stolicy. Tymczasem kilka dni przed rozpoczęciem powstania gen. Okulicki powtarzał wszystkim, że „Niemcy są już pokonani”, zarzucając przeciwnikom konfrontacji tchórzostwo. Milczeniem zbywano uwagi naczelnego wodza, gen. Sosnkowskiego,
Tagi:
Krzysztof Wasilewski









