Sądy czułe dla alimenciarzy

Sądy czułe dla alimenciarzy

Batem na tych, którzy nie płacą alimentów, miała być nowelizacja Kodeksu karnego. Ale nie działa

Milion dzieci nie dostaje należnych im alimentów, a długi rodziców (głównie ojców, bo ponad 90% samotnych rodziców to matki) wynoszą do 40 mld zł. Batem na tych, którzy nie płacą, miała być nowelizacja przepisów Kodeksu karnego. Ale bat nie działa.

„Wprowadzamy normę, która mówi, że jeżeli ktoś posiada zaległość w stosunku do swojego dziecka mierzoną kwotą wyższą niż trzy miesiące, to podpada pod przepis prawa karnego”, puszył się w 2017 r. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, kiedy prezentował zmianę przepisów dotyczących niealimentacji. Stała się ona przestępstwem, a zmiana polegała także na tym, że z przepisu wypadł fragment o „uporczywym uchylaniu się”, który – jak przyznawał sam minister – nastręczał „znacznych trudności interpretacyjnych”. Obecnie przepis żadnych trudności już nie powoduje, jest bowiem wyjątkowo jasno sformułowany.

Sygnał: płacić nie trzeba

Artykuł 209 Kodeksu karnego brzmi tak: „Kto uchyla się od wykonania obowiązku alimentacyjnego określonego co do wysokości orzeczeniem sądowym, ugodą zawartą przed sądem albo innym organem albo inną umową, jeżeli łączna wysokość powstałych wskutek tego zaległości stanowi równowartość co najmniej 3 świadczeń okresowych albo jeżeli opóźnienie zaległego świadczenia innego niż okresowe wynosi co najmniej 3 miesiące, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. W par. 1a czytamy, że „jeżeli sprawca czynu (…) naraża osobę uprawnioną na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Dalej zaś jest o tym, że ściganie tego przestępstwa odbywa się na wniosek pokrzywdzonego lub organu pomocy społecznej.

Brzmi wspaniale, niestety na otrąbieniu sukcesu przez szefa resortu się skończyło. Dlaczego? Bo mimo że przesłanka jest precyzyjnie sformułowana, prokuratury masowo umarzają sprawy o niepłacenie alimentów, a jeśli nawet przedstawiciel(ka) ustawowy(a) małoletniego uprawnionego do alimentów, czyli po prostu dziecka, zdecyduje się złożyć zażalenie na decyzję prokuratury, rzadko kiedy w dodatku opatrzoną uzasadnieniem, sąd zwykle postanowienie to utrzymuje w mocy. I ścieżka odwołań zostaje wyczerpania, dziecko pieniędzy nie ma, a osoba, która nie łoży na jego utrzymanie, otrzymuje jasny sygnał: płacić nie trzeba. Nic się nie stało.

– Jeśli nawet dłużnik usłyszy akt oskarżenia, szansa, że zostanie skazany na pozbawienie wolności, jest tak mała, że nie robi to na uporczywym alimenciarzu żadnego wrażenia – mówiła kilka lat temu Justyna Żukowska-Gołębiewska, członkini Zespołu Ekspertów ds. Alimentów przy Rzeczniku Praw Obywatelskich i Rzeczniku Praw Dziecka. Zanim jednak okazało się, że prokuratury interpretują przepis po swojemu i jest on w zasadzie martwy, i kiedy jeszcze rodzice, na barkach których spoczywało utrzymanie dzieci niedostających alimentów, wierzyli, że coś faktycznie się zmieniło, liczba spraw wzrosła skokowo. W 2017 r. było ich prawie 41 tys., a rok później – już prawie 120 tys. Jednak w kolejnym roku spraw było mniej o ponad 30 tys.

Droga daleka i wyboista

Ola, matka ośmioletniego Hugona: – Zawiadomiłam prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez ojca mojego syna, kiedy po prostu zmniejszył sobie alimenty, mówiąc, że nie ma więcej, i przez kilka miesięcy zamiast 1,5 tys. płacił po 500 zł. Prosiłam, czekałam, wiedziałam, że do komornika nie mam po co iść, bo on wynagrodzenie dostaje pod stołem, ale kiedy zaległość wyniosła ponad 7 tys., czyli wielokrotność miesięcznego zobowiązania, poszłam do prokuratury. Czekałam kilka miesięcy, wezwano mnie na przesłuchanie, wszystko zeznałam, przedstawiłam dowody, m.in. wyciągi z konta. I cisza. Po kolejnych kilku miesiącach przyszło umorzenie. Zdębiałam. Złożyłam zażalenie do sądu, przy czym byłam przekonana, że sędzia tę bezprawną przecież decyzję uchyli. Po pięciu miesiącach sąd podtrzymał postanowienie umarzające. I koniec. Ręce opadają.

Mecenas Patrycja Kasica sam przepis ocenia dobrze, bo przesłanki są klarowne, jednak podkreśla, że wciąż potrzeba nie lada determinacji, by udało się skazać sprawcę, który nie płaci alimentów: – Determinacją muszą się wykazać najczęściej matki, mające sądowe wyroki czy ugody, w których sąd wprost określa, że alimenty mają być płacone do rąk matki, czyli ustawowej przedstawicielki dziecka. Przy takiej konstrukcji przepisu karnego droga od zawiadomienia do wyroku i naprawienia szkody powinna być prosta i szybka. Prawo jasno określa, że sąd może odstąpić od wymierzenia kary, tylko gdy podejrzany spłaci całość zaległości. Tymczasem droga jest daleka i wyboista. Nadal zdarza się, że postępowania są umarzane na etapie dochodzenia, a umorzenie to jest utrzymywane przez sąd. Najczęściej z uwagi na brak znamion „uchylania się”, co w kontekście tego przepisu brzmi nielogicznie. Jednak sądy dokonują wykładni „uchylania się”, biorąc pod uwagę nastawienie sprawcy. Innymi słowy, czy sprawca wykazuje złą wolę w uchylaniu się od płatności. Wydaje mi się, że tego typu podejście jest uprawnione jedynie wtedy, gdy sprawca jest poważnie chory, przebywa w szpitalu, jest bezdomny. Jednak spotkałam się z praktyką stosowania takiej wykładni, gdy  sprawca kupował dziecku drogie prezenty: laptopa, iPhone’a itp., a nie płacił alimentów zgodnie z orzeczeniem sądu, tj. do rąk matki.

Mecenas Kasica, podobnie jak psycholożka Justyna Żukowska-Gołębiewska, podkreśla, że takie postępowanie jest także elementem przemocy psychicznej i ekonomicznej wobec matki. Argumenty o tym, że matka wydaje na siebie czy nie potrafi gospodarować, nie powinny w ogóle wchodzić w grę w kontekście tego przepisu. Mimo to pytania: „na co pani wydaje alimenty?”, bardzo często padają w trakcie przesłuchań pokrzywdzonych. Bo sprawca ma pieniądze, ale zrobi wszystko, aby nie wysyłać ich matce dziecka. Takich przypadków jest coraz więcej.

Napaść na skarbonkę

Decyzje sądów i prokuratur wpisują się w społeczne pobłażanie dla niepłacących alimentów. Żukowska-Gołębiewska tłumaczy to tak: – Wyobraźmy sobie, że na dziecko, które ma w skarbonce 50 tys., napada dorosły mężczyzna i zabiera mu te pieniądze. Oburzymy się, prawda? Jak można zabierać dziecku jego pieniądze? Sprawcę kradzieży należy ukarać, najlepiej surowo – tego domagamy się jako społeczeństwo. Czym różni się takie przestępstwo od niełożenia na dziecko, na skutek czego nie otrzymało od drugiego rodzica należnych mu kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych? To też jest kradzież. Ale nasze oburzenie tak daleko nie sięga.

Sprawcy o tym wiedzą, a kolejne wyroki – o ile w ogóle zapadają, a zdarza się to rzadko – są w zawieszeniu lub warunkowo umarza się postępowanie karne. Oznacza to, że zdaniem sądu wina i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne. Patrycja Kasica: – Niepłacenie alimentów jest przestępstwem o bardzo dużej społecznej szkodliwości. Tymczasem warunkowe umorzenia ugruntowują przekonanie, że niepłacenie alimentów jest powszechnie akceptowane. Takie przyzwolenie daje również sąd wydający orzeczenie. Przy czym nikt nie pyta matki dziecka, jak ona się w tej sytuacji czuje, kiedy dłużnik skutecznie uchyla się od egzekucji. Spotkałam się w swojej praktyce ze stwierdzeniem sądu, że jest to trochę taka sprawa rodzinna. Co pokazuje, że przestępstwo niepłacenia alimentów jest traktowane po macoszemu.

Trzeba przy tym pamiętać, że pokrzywdzonym chodzi wcale nie o posłanie dłużnika za kratki, tylko o to, żeby zaczęli płacić. Mecenas Kasica: – Najskuteczniej na sprawców działa wyrok skazujący na pozbawienie wolności z warunkowym zawieszeniem (tu możliwe jest do dwóch lat) i zobowiązaniem spłaty w tym czasie alimentów. Jednak nie zawsze przy takiej karze dojdzie do wykonania obowiązku spłacenia zaległości. Zazwyczaj spłaty kontroluje kurator sądowy. Warto informować kuratora o zaległościach w spłatach i wnosić o zarządzenie wykonania kary. Dopiero realna wizja więzienia działa w ten sposób, że środki na zapłatę alimentów za kilka lat skazani potrafią zorganizować nawet w ciągu tygodnia.

Lata walki i pogarda dla matek

Posłanka Lewicy i szefowa stowarzyszenia BABA Anita Kucharska-Dziedzic zauważa: – Niemal 300 tys. osób uchylających się od płacenia alimentów to armia ludzi, których brak odpowiedzialności za utrzymanie własnych dzieci tolerujemy i jako państwo, i jako społeczeństwo. Jeśli ich dzieci są w nędzy, to tym dzieciom pomagamy, składając się zbiorowo na Fundusz Alimentacyjny. Paradoksalnie nie ma jednak zbiorowego potępienia dla niepłacących alimentów. To na matki, które od tych ojców żądają pieniędzy na utrzymanie wspólnych dzieci, leje się hejt. To są te chciwe alimenciary. W internecie znajdujemy sporo porad, jak tym złym kobietom nie płacić „na waciki”. Mamy polityków, którzy nie płacą na swoje dzieci, i polityków, którzy lżą w nagłówkach przelewów alimentacyjnych matki swoich dzieci. Ale ujawnienie takich informacji wcale nie oznacza śmierci politycznej tych osób. Mamy milion dzieci, których potrzeby są lekceważone przez jedno z rodziców, czyli de facto mamy w kraju milion dzieci będących ofiarami przestępstwa zaniedbania. To milion ofiar przemocy ekonomicznej ze strony rodzica. Milion dzieci w 40-milionowym kraju. To już przestał być margines. Tymczasem projekt ustawy o alimentach natychmiastowych leży od dwóch lat w sejmowej zamrażarce.

Fot. Mariusz Gaczyński/East News

Wydanie: 20/2023, 2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy