Samo się nie zrobiło

Samo się nie zrobiło

Jak dobrze zacząć nowy rok? Najlepsze, co mi przyszło do głowy, to zderzyć się ze sławną w świecie polską szkołą narzekania i znaleźć plusy wśród wydarzeń w roku, który dopiero co się skończył. Nie jest to łatwe. Nie dlatego, że nie było osiągnięć, bo jest ich wystarczająco wiele, by wypełnić długą listę, a co dopiero ten krótki tekst. Ale z przyzwyczajenia, że dzień bez krytyki, psioczenia i ogólnego jękolenia jest jakiś niepełny. Dużo łatwiej przychodzi nam przecież krytykowanie, zwłaszcza ad personam – i tu biję się we własne, a nie cudze piersi – niż pochwalenie, powiedzenie dobrego słowa i zwykłe podziękowanie. Na początek więc słowo o gospodarce i jej kondycji. Bo to ona rzutuje na wszystko inne w naszym życiu. Fakty są takie, że jako jeden z bardzo nielicznych krajów skończyliśmy rok na plusie. I tego nie kwestionują nawet najwięksi malkontenci i oponenci rządu PO i PSL. Ale czy ktoś głośno powiedział, że w tym wyniku jest też duża zasługa premiera Tuska, wicepremiera Pawlaka, ministra Rostowskiego, rządu i wysokich rangą urzędników branżowych, Rady Polityki Pieniężnej i NBP? Mówią o swoich sukcesach mniej czy bardziej bezpośrednio sami zainteresowani. A pozostali? W większości co najwyżej bąkają pod nosem, że mamy niezłą sytuację w gospodarce, bo rządowi nie udało się wszystkiego zepsuć. A wynik to zasługa przedsiębiorców i całego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 01/2010, 2010

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański