KGHM nie tylko daje pracę i sponsoruje wiele przedsięwzięć lokalnych, ale pomaga też zdobyć fundusze z Unii Europejskiej Tutejsze miasta i miasteczka sprawiają wrażenie oazy dostatku w nędznym pejzażu Polski prowincjonalnej. Widać to już na pierwszy rzut oka. Po liczbie nowobudowanych domów i wyglądzie budynków sprzed lat. Po sklepach zaopatrzonych nie gorzej niż wielkomiejskie. I braku tabliczek „Sklep do wynajęcia”. Można to rozpoznać też po liczbie restauracji, barów i kawiarenek i ich wystroju, często kosztownym. Widomym znakiem dostatku tutejszych mieszkańców jest także mnogość banków, które konkurują o ich pieniądze. Ludzie spotykani na ulicach sprawiają wrażenie, jakby nie trapiła ich zmora obecnych czasów – bezrobocie. Wydają się zadowoleni i pewni swojej przyszłości. Rozmawiałem z władzami Lubina, Głogowa, Legnicy, a także małych Polkowic. Wszędzie próbowałem ustalić, czemu zawdzięczają swoją wyjątkową sytuację. I zawsze odpowiedź była podobna: mają w pobliżu KGHM. Różne były układy pomiędzy wielkim przedsiębiorstwem a społecznością lokalną. Ostatnio – odkąd zmieniły się władze Polskiej Miedzi – „sąsiadom” żyje się lepiej pod bokiem potentata. KGHM odgrywa rolę nie tylko sponsora wielu przedsięwzięć lokalnych, ale i coraz częściej fachowego doradcy oraz pomocnika. To dzięki niemu m.in. władze lokalne mogą sięgać po fundusze pomocowe Unii Europejskiej, które w większości polskich miejscowości są niedostępne. Z przyczyn finansowych – bo brak niezbędnego wkładu własnego. I formalnych – bo nie wiadomo, jakie działania należy podjąć i jak przygotować fachowe biznesplany. Tu takie ograniczenia są przeskakiwane z łatwością. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki Miedzi ludzie mają pracę. Lubin: zyski z miedzi trzeba zainwestować Wiceprezydent Lubina, Daniel Cyganowski: – Większość naszych mieszkańców pracuje w Miedzi lub w przedsiębiorstwach należących do holdingu. Małe przedsiębiorstwa są nastawione na służenie Miedzi. – A co będzie z miastem – pytam – kiedy miedź się wyczerpie? – I na to jesteśmy przygotowani – wyjaśnia prezydent. – Ostatnio rada miejska przyjęła strategię rozwoju Lubina. Według jej ustaleń, jeszcze przez ponad 20 lat KGHM będzie naszym motorem rozwojowym. Ten czas miasto musi wykorzystać do zbudowania alternatywy gospodarczej. Podobnie widzą to członkowie zarządu. Profity, jakie daje nam Polska Miedź, powinny być inwestowane w taki sposób, by stworzyć substytut tego modelu gospodarczego, jaki przez poprzednie pół wieku stwarzał KGHM. Lubin ma grunty, tereny, administrację, prawo lokalne, ma możliwości zbudowania infrastruktury – jeśli go będzie stać. A „firma” ma kapitał, specjalistów i całą nadbudowę przemysłową. I to musimy połączyć. Obecne władze spółki widzą to tak samo jak my. Mamy przed sobą próg – wejście do Unii. Wiadomo, że w pierwszym okresie po przystąpieniu idzie fala możliwości, ale do ich wykorzystania trzeba być gotowym. My się szykujemy tak, żeby nie uronić ani jednego euro. Mamy np. już teraz program przygotowania lotniska lubińskiego dla potrzeb gospodarczych regionu. We wniosku do funduszy strukturalnych musimy zadeklarować nasz wkład. My go nie mamy, ale może go mieć Polska Miedź. To nie będzie jałmużna, ale uczciwy interes, który przyniesie korzyści obydwu stronom. Obecny zarząd KGHM rozumie, że większość ludzi Polskiej Miedzi wrosła w tę ziemię, nawet jeśli przyjechali tu kiedyś z daleka. Przez prawie pół wieku ściągnięto tu – wraz z rodzinami – 400 tys. osób. I nie wolno im powiedzieć: a my teraz się zbieramy, sprzątamy po sobie, a wy „róbta co chceta”! Dziś żyje tu już drugie, a często trzecie pokolenie. Miasto Lubin zostało praktycznie wybudowane dla nich. Za pieniądze z miedzi. W działalności kulturalnej też już nie ma nic za darmo. Jeżeli chcemy dać lubinianom kulturę przez duże „K”, sięgnąć na najwyższą półkę, to musimy szukać sponsorów. I samo przez się jest zrozumiałe, że kombinat nas wspiera. Legnica: wreszcie współpracujemy – W Legnicy – powiada Janusz Ostrówka, wiceprezydent miasta – Polska Miedź jest największym pracodawcą. Dwa największe tutejsze zakłady – to Huta Miedzi zatrudniająca prawie 1,2 tys. osób i Legmet, gdzie pracuje około 400 osób. Oba te przedsiębiorstwa ostatnio aktywnie włączają się we wszystko, co się dzieje wokół. To wyjątek od reguły ostatniego dziesięciolecia, kiedy kierownictwa Miedzi nie angażowały
Tagi:
Jerzy Łaniewski