Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Paru znajomych spotkało się przy schodach i zaczęło porównywać. A mieli z czym, bo pracowali w różnych instytucjach. I doszli do wniosku, że MSZ przekształca się w kiepsko zarządzaną korporację. Która żyje swoim życiem, której struktury dla kierownictwa są mało czytelne i w której poszczególni kierownicy najbardziej boją się podjąć decyzję, bo wiedzą, że zawsze ktoś się przyczepi. Więc cała ich para idzie w różne, kosztowne i pracochłonne, zabezpieczenia.
Bo spójrzmy – jak wytłumaczyć wysyp rozmaitych pełnomocników, których minister powołał do życia? I którzy, pojedynczo, dublują prace departamentów? Jak są rozliczani ze swej pracy? Przez kogo i na jakich zasadach? Na jakich zasadach współpracują z wiceministrami i z dyrektorami departamentów? To wszystko jest mgła, szara strefa, a w szarej strefie, jak wiadomo, jest tak, że im kto głośniej krzyknie, tym ma większy posłuch…
A teraz spójrzmy na inną sprawę – połączono MSZ z UKIE, ale, można odnieść wrażenie, szefostwo nowego resortu nie za bardzo wie, co z tego wyszło. Więc bada.
Na początku marca firma KPMG przeprowadziła ankietę wśród pracowników na temat fuzji. Jak funkcjonuje MSZ teraz. Ankietę, oczywiście, anonimową.
Ludzie ją dostali na biurka i przede wszystkim zaczęli się zastanawiać, czyj to pomysł i ile to MSZ kosztowało, i na jakich zasadach firma KPMG dostała to zlecenie, tak jakby w ministerstwie brakowało ludzi do podobnych prac… Niektórych ten problem tak zafrasował, że swoich ankiet nie wypełnili. Jakież było ich zdziwienie, kiedy w następnych dniach otrzymali osobiste upomnienie, żeby tę najwyraźniej anonimową ankietę wreszcie wypełnili i oddali.
Potem kadra kierownicza MSZ udała się na trzy dni do Łochowa, żeby o wynikach ankiety dyskutować. I cóż wydyskutowano? Ano niewiele – bo mówiono o tym, że trzeba ludziom podnieść płace, dawać nagrody, pokazać, że można awansować… Takie korporacyjne gadanie.
We w miarę sprawnie działającym MSZ tego typu sprawy w małym palcu mieli dyrektor personalny i dyrektorzy departamentów. Żadne ankiety nie były im potrzebne.
Teraz przeznacza się grube pieniądze na rozmaite podkładki, o których potem godzinami się dyskutuje. I w ten sposób MSZ zajmuje się głównie sobą.
Jeżeli to wszystko jest świadomym działaniem ministra, to potwierdzałoby tezę, że C. Northcote Parkinson, człowiek z Cambridge, sformułował swoje prawa, mając na myśli sposób działania ludzi z Oksfordu…
Do tego wszystkiego dorzućmy nutę polskości, która sprowadza się do zasady nabałaganić i wyjść.
Bo spójrzmy – ekipa odpowiedzialna za organizacyjny kształt MSZ szykuje się otwarcie do ewakuacji. Wiceminister Mikołaj
Dowgielewicz zbiera się do Brukseli, ma być zastępcą pani Ashton. Dyrektor generalny MSZ Rafał Wiśniewski, motor napędowy trzech reorganizacji, wyjeżdża do Kopenhagi (to fenomen – człowiek, który wyżywał się w różnych zmianach, wybiera się do oazy spokoju). Cezary Król, dyrektor Sekretariatu Ministra, wyjeżdża również do spokojnego kraju, do Słowenii. Marcin Nawrot, który uczestniczył stale w rozmaitych komisjach – jedzie do Irlandii. A płk Niedźwiedzki – wraca do wojska.
I słusznie. Niech sprzątają inni.

Attaché

Wydanie: 19/2010, 2010

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy