Sępy nad Stronnictwem

Sępy nad Stronnictwem

PSL się dzieli, a jego członkowie walczą o przetrwanie w polityce W PSL trwa panika, bo w końcu zdali sobie sprawę, że to partia przemijająca. Niektórzy boją się cokolwiek zrobić i idą jak barany na rzeź, inni, bardziej operatywni, szukają ratunku u nas. Pielgrzymują do nas całe grupki, ale weźmiemy tylko tych, którzy nie są uwikłani w jakieś szczególnie duże afery – odpowiada jeden z polityków PiS. Według krążących pogłosek, do przejścia do PiS szykuje się pięciu parlamentarzystów i kilku działaczy spoza parlamentu. Miało ich być 10, ale ponieważ sytuacja z wyborami się uspokoiła, to ta liczba stopniała. Plotki o przechodzeniu pod skrzydła braci Kaczyńskich trafiają na podatny grunt. Z jednej strony, zaczęły się pierwsze ruchy rozłamowe. Z drugiej, nad PSL zawisły czarne sondażowe chmury. W wersji pesymistycznej ludowcy cieszą się poparciem 1% społeczeństwa (co chyba oznacza, że już nawet członkowie tej partii nie chcą na nią głosować), w wersji optymistycznej – 6%, co jest równoznaczne z przeczołganiem się pod progiem wyborczym. Wprawdzie badania opinii publicznej to nie wynik wyborczy, ale trudno je bagatelizować. Tym bardziej że coraz więcej analityków sceny politycznej wróży rychły kres 110-letniej historii ludowców. Trzech panów w łódce, nie licząc Piasta Pierwszą szalupę ratunkową z dołującego PSL zapełnili trzej europosłowie: Janusz Wojciechowski, Zbigniew Kuźmiuk i Zdzisław Podkański. To tzw. prawe skrzydło PSL, które najbardziej ciążyło w kierunku PiS. W połowie grudnia eurodeputowani samowolnie zmienili frakcję w Parlamencie Europejskim. Przenieśli się z Europejskiej Partii Ludowej do Unii na rzecz Europy Narodów, do której należą już deputowani z PiS. Kuszenie tej trójki zaczęło się ponoć zaraz po wyborach parlamentarnych. (We frakcji pozostał natomiast Czesław Siekierski). Decyzja o przejściu była jawną prowokacją wobec władz PSL i sygnałem, że można nawiązać ściślejszą współpracę z PiS. Zmiana frakcji stała się bezpośrednim powodem wyrzucenia Wojciechowskiego, Kuźmiuka i Podkańskiego z PSL podczas ostatniej Rady Naczelnej Stronnictwa. Powody rozstania z dawnymi liderami były jednak jeszcze inne. Chodziło m.in. o pogłoski dotyczące budowania przez Podkańskiego ugrupowania o konkurencyjnej nazwie PSL-Piast. Miało ono skupić prawicowych działaczy Stronnictwa i być satelickie wobec PiS. Do inicjatywy przystąpili też Wojciechowski i Kuźmiuk. Nie było to zaskoczeniem, politycy ci bowiem od dłuższego czasu starali się, by PSL skręciło w prawo. Na początku 2005 r. – Wojciechowski był wówczas prezesem partii, a Kuźmiuk i Podkański jego zastępcami – prowadzili rozmowy w sprawie budowy komitetu wyborczego „Zgoda”, w którym mieli się znaleźć Zbigniew Religa i politycy ZChN (m.in. prezydent Łodzi Janusz Kropiwnicki). Zaawansowanego już projektu nie zaakceptowali działacze PSL, a Wojciechowski na znak protestu zrezygnował z szefa ugrupowania. Tym razem rozmowy na temat nowej partyjki prowadzili z Jarosławem Kaczyńskim i premierem Marcinkiewiczem. Powstanie przyczepionego do PiS ugrupowania wpisywałoby się w plany budowy wielkiego ludowo-chrześcijańskiego ruchu, o jakim marzą Kaczyńscy. Dawni PSL-owcy wspomogliby Wojciecha Mojzesowicza (eksdziałacza Samoobrony) w budowie skrzydła ludowego. Publiczną tajemnicą były zapewnienia, że w przypadku wcześniejszych wyborów działacze nowego ugrupowania wystartują z list potencjalnego zwycięzcy, czyli PiS. – Zdzichu chodził i opowiadał, że dostał od Kaczyńskiego 80-100 miejsc wyborczych, przy czym 20 biorących – opowiada jeden z polityków PSL. Tuż przed zebraniem się Komitetu Wykonawczego i Rady Naczelnej, przesądzających los eurodeputowanych, Adam Struzik opowiedział jak to odwiedził go Kuźmiuk i bez ceregieli złożył mu atrakcyjną ofertę wyborczą. – Nie od dziś wiadomo, że Podkański cierpiał na niespełnione ambicje i bardzo chciał zostać prezesem czegokolwiek, ale takie działania to wyjątkowe świństwo – oceniają dawnego kolegę w mazowieckich strukturach PSL. Złość na kolegów „wbijających nóż w plecy” była tak duża, że nie pozwolono im nawet zabrać głosu. – Postawili strażników i nie chcieli nas wpuścić! Uchwałą 41 do 30 przegłosowali, że nie mamy prawa się bronić. Wcześniej uzupełniono skład rady o 20 osób przychylnych obecnemu kierownictwu – denerwuje się europoseł Podkański. Trzej eurodeputowani przeliczyli się, bo za bardzo uwierzyli w zapewnienia, że wybory na pewno będą. Nie udało się też wprowadzić w życie drugiego wariantu – zwołania przyspieszonego kongresu partii, na którym mogliby powalczyć o zmianę przywództwa. Ponieważ te plany nie wypaliły,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2006, 2006

Kategorie: Kraj