Sesja ze wspomaganiem

Sesja ze wspomaganiem

Leki na przeziębienie i środki na demencję – studenci wypróbują każdą metodę, żeby szybko i łatwo przygotować się do egzaminów Szkodliwe? Przecież te leki reklamuje się w każdej telewizji – wzrusza ramionami Edyta, studentka trzeciego roku polonistyki. – Biorę cztery-pięć tabletek i uczę się do trzeciej w nocy. Potem wstaję o siódmej i znów siadam nad książkami, następnego dnia bez stresu idę na egzamin. Niemal każdy absolwent pamięta solenne obietnice składane na początku każdego semestru: tym razem uczę się pilnie i regularnie, prowadzę dokładne notatki i na bieżąco przygotowuję się do zajęć. Mijają pierwsze tygodnie, entuzjazm słabnie, a podręczniki lądują gdzieś w kącie pokoju. Niezależnie od tego, czy przyczyną jest bujne życie towarzyskie, czy łączenie nauki z pracą, skutek jest jeden – czasu na przygotowywanie się do zajęć zawsze brakuje, a sesja za każdym razem przychodzi niespodziewanie. Zdesperowany student na gwałt zaczyna szukać metody wspomagania ciała i umysłu. Jedni sięgają po napoje energetyzujące, drudzy wypijają litry kawy, inni sięgają po suplementy diety, które mają pomóc w przyswajaniu informacji i odpędzić sen. Najpopularniejsze – żeń-szeń, lecytyna, napoje energetyzujące, kawa, zielona herbata czy yerba mate – są stosunkowo niegroźne. Jednak niektórymi wspomagaczami można zrobić sobie dużą krzywdę. – Studenci zawsze sięgali po różne środki wspomagające, teraz jednak mają do nich łatwiejszy dostęp – zauważa dr n. med. Bohdan Woronowicz, psychiatra, specjalista terapii uzależnień. Ilu sięga w czasie nauki po cięższą amunicję, nie wiadomo, bo brakuje ogólnopolskich szczegółowych badań na ten temat. Jednak nawet cząstkowe statystyki pokazują, że np. stosowanie lekarstwa na kaszel zawierającego chlorowodorek efedryny w celach edukacyjnych jest powszechne. W ubiegłym roku co czwarty łódzki student przyznał, że w jego środowisku specyfik jest znany i był często stosowany w trakcie sesji. I choć najpopularniejszy do niedawna środek jest dziś dostępny wyłącznie na receptę, bez problemu można zaopatrzyć się w jego następców – leki na katar zawierające chlorowodorek pseudoefedryny. Obie substancje są pochodnymi amfetaminy i mają bardzo zbliżone działanie: w małych ilościach łagodzą objawy przeziębienia, kaszel, pomagają udrożnić zatkany nos. Stosowane w dużych dawkach przez zdrowych – pobudzają i do pewnego stopnia zwiększają możliwość zapamiętywania i koncentracji. Walentyn Pankiewicz, białostocki farmaceuta, przez kilka lat pracował w aptece sąsiadującej z uniwersytetem medycznym. – Studenci medycyny doskonale wiedzieli, czym najlepiej poprawić swoje możliwości. Sprzedaż środków z efedryną i pseudoefedryną rosła w czasie każdej sesji – zauważa. – Kiedy osoba, zwłaszcza młoda, która nie ma żadnych objawów przeziębienia, przychodzi po tego typu leki, można się domyślić, że nie leczy nimi kataru. Wybór farmaceuty Środki dostępne bez recepty często wydają się zupełnie niegroźne. – Pojawia się delikatne pobudzenie, koncentracja jest lepsza, większa gadatliwość, ale wszystko jest naturalne, nie czuć w tym działania narkotyku – twierdzi Edyta. Walentyn Pankiewicz zastrzega jednak, że środki dostępne bez recepty mogą poważnie zaszkodzić. – Przyspieszony rytm serca, suchość w ustach, intensywna praca nerek, odwodnienie, kołatanie serca – wymienia tylko niektóre skutki uboczne. Tomasz Woźniak, psychiatra prowadzący klinikę odwykową, niejednokrotnie zetknął się z hospitalizowanymi wielbicielami pseudoefedryny. – To środek silnie działający, przyjmowany w dużych dawkach może powodować stany psychotyczne, zmiany w zachowaniu, depresję. Łączony z innymi środkami, a także przy niektórych chorobach serca, bardzo obciąża organizm. Pseudoefedryna może wywoływać bóle głowy, nudności, drgawki, podwyższone ciśnienie tętnicze, a w skrajnych przypadkach – udar mózgu. Dodatkowo nasila działanie kofeiny, której w czasie sesji i tak przyjmuje się sporo – nie tylko w postaci kawy, lecz także coraz częściej w tabletkach. W środowisku farmaceutycznym coraz głośniej mówi się o potrzebie wprowadzenia list leków reglamentowanych. Tym bardziej że ze specyfików korzystają również nastolatki, które hobbystycznie urządzają sobie w domu laboratorium chemiczne, pozyskując z leku bardziej oczyszczony narkotyk. Dziś rzadko zdarza się, żeby farmaceuta odmówił sprzedaży specyfiku dostępnego bez recepty, bo prawo nie stawia żadnych ograniczeń. – Nie każdy sprawdza, kto kupuje takie leki –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2011, 2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau