Co się stało z pokojem nauczycielskim

Co się stało z pokojem nauczycielskim

Fot. Adam Staskiewicz/East News, Sieradz, 08.04.2019. Nauczyciele z sieradzkich szkol przystapili do akcji strajowej. W szkolach nie odbywaja sie lekcje. N/z nauczyciele w pokoju nauczycielskim.

Nauczyciele nie mają miejsca, w którym mogliby pogadać o wszystkim, więc wypracowali inne rozwiązania Spotykali się na korytarzu. W locie pytali: „Hej, wysłałaś papiery Sylwka do poradni?”. „Kasiu, jak Maciek z IVa u ciebie? Bo u mnie rozrabia”. Ważne sprawy przegadywali w pokoju nauczycielskim, przy łykanej w locie kawie. Jeśli w ogóle mieli czas tam zajrzeć. Teraz załatwienie najprostszej sprawy jest czasochłonne. Od razu trzeba zadzwonić albo wysłać mejl. Nie ma korytarza, są kontakty przez media społecznościowe. Bo przecież w ludziach tkwi pragnienie bycia z innymi, rozmowy. Relacje internetowe są spłaszczone, mniej ludzkie. Każdy nauczyciel inaczej zareagował na zdalne nauczanie. Chodzi nie tylko o kwestie techniczne, aplikacje i komunikatory, lecz również o te mentalne. Trzeba „zaprosić” uczniów do swojego domu i „iść” do ich domów. Niektórzy weszli w to od razu, innym zajęło trzy tygodnie, żeby się przełamać. Nadal różnią się w podejściu do nauki online. Część jest zadowolona, część twierdzi, że to zdecydowanie nie ich bajka. Są już zmęczeni mówieniem do okienka. Dzieci wyłączają kamerki. Taki nowy trend. Trzeba zadawać mnóstwo pytań na podtrzymanie kontaktu. Żeby mieć pewność, że mówi się do kogoś po drugiej stronie łącza, a nie w próżnię. Radosław Moskal z Ostrowca Świętokrzyskiego, nauczyciel przedmiotów zawodowych z tytułem Profesora Oświaty, podobnie jak wielu jego kolegów ma dość zdalnego nauczania i tego, że uczniowie nie włączają kamerek. Jeden – bo nie ma, drugi – bo ma bałagan w pokoju i się wstydzi. – Mam włączoną kamerę, pokazuję im, co i jak mają zrobić, i zamiast ich głów widzę kwadraciki. Kamerki wyłączone, to już standard – mówi Moskal; twardy facet, a jednak się skarży. – Jakbym mówił do ściany. Zabawa w ciuciubabkę. Przedmioty techniczne staram się tłumaczyć za pomocą filmików, prezentacji. Ale przecież uczniowie muszą dotknąć, doświadczyć, żeby się nauczyć. W szkole towarzyszę im i krok po kroku prowadzę przez czynności. Ostatnio zleciłem wykonanie doświadczenia i przesłanie mi filmiku. Zrobił to jeden z 13-osobowej grupy. Dostanie szóstkę. – Sytuacja, w której tkwimy, jest bez precedensu. W naszych kontaktach zanikł fizyczny aspekt, niezastąpione face to face: uśmiech, mimika, gest, dotyk, słowem pełnia doznawania drugiego człowieka. W kontaktach społecznych rośnie dehumanizacja – tłumaczy Przemysław Staroń, psycholog, Nauczyciel Roku 2018 z II LO w Sopocie, który niedawno znalazł się wśród 50 finalistów prestiżowego międzynarodowego konkursu Global Teacher Prize. – Powiem wręcz, że pierwszy raz od momentu pojawienia się internetu osiąga ona taką skalę. Bo teraz mamy do wyboru albo niemal całkowitą pustkę, albo kontakty przez media społecznościowe i komunikatory. A tam niekoniecznie trafiamy na wsparcie, którego łakniemy, a które dziś jest najważniejsze. Trafiamy na mocne, niesprawiedliwe ocenianie drugiego człowieka, niedające się hamować wylewanie frustracji. Komunikatory spłaszczają więzi i relacje. Dlatego musimy być świadomi siebie i pilnować swoich emocji. Zamiast komuś dowalać, lepiej pomagać. Zamiast oceniać – po prostu doceniać. Internetowe lekcje i rady pedagogiczne, mimo wielu starań, także z powyższych powodów tracą ludzki aspekt. 70 dni izolacji, jak długo jeszcze Szkoły szpitalne są specyficzne, zajęcia odbywają się w różnych budynkach. Jak tylko wybuchła pandemia, Izabela Maciejewska, dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych nr 33 dla Dzieci i Młodzieży Przewlekle Chorej w Bydgoszczy, gdzie jest zatrudnionych 54 nauczycieli, zaproponowała utworzenie grupy na WhatsAppie. Komunikacja stała się łatwiejsza niż mejlowa. Nawet gdy trzeba było szybko się zapoznać z jakimś zarządzeniem, dokumentem, Izabela pisała: „Proszę, zerknijcie, co sądzicie”. – Trwa w nas potrzeba kontaktu silniejsza od pandemii. Nasza praca jest grupowa, w pojedynkę trudno o sukces, musimy się wspierać, wspólnie podejmować decyzje, nie zawsze trafione, bo sytuacja jest dynamiczna – podkreśla dyrektor Maciejewska. – Największa adrenalina była w początkach nauczania zdalnego. Praktycznie musieliśmy się przygotować do tego procesu w trzy dni. Część osób do tej pory odgrywa rolę doradców. Na komunikatorze Izabela pisała: „Dzień dobry w środę. Co słychać u was? Jak zdrowie, jak wasi najbliżsi?”. Nie oczekiwała odpowiedzi, a jednak zawsze parę przychodziło. Po kilku dniach uznała, że ta formuła powitania wyczerpała się. Co dalej pisać ludziom? Ani ze mnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 22/2020

Kategorie: Kraj