Ciało kobiety jest traktowane jak narzędzie, które wykonuje pracę, a jeśli nie wykonuje – to nie zarabia Magdalena Wojciechowska – asystent w Katedrze Socjologii Organizacji i Zarządzania Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, autorka badań opublikowanych w książce „Agencja towarzyska (nie)zwykłe miejsce pracy”. Agencja towarzyska (nie)zwykłe miejsce pracy. Dlaczego (nie)zwykłe? Dlaczego miejsce pracy? Wielu rodaków oburzyłoby się, że agencję towarzyską w ogóle można nazwać miejscem pracy. – Na dodatek mówienie o prostytucji to coś nieczystego, nie wspominając już o robieniu badań na ten temat. Budzi to niesmak, a w najlepszym razie zdziwienie, prawda? Ale rzeczywistości nie da się wybielić – popyt rodzi podaż, także na usługi świadczone przez agencje towarzyskie, praca zostaje wykonana, jest zapłata. Tak, uważam, że agencje towarzyskie są miejscem pracy. Dlaczego (nie)zwykłym? – To już bardziej skomplikowane. Bo trzeba zrozumieć kobiety, które tam pracują? – Także klientów, którzy tam przychodzą. Stanie się to możliwe tylko wtedy, gdy nie będziemy się wdawać w żadne oceny moralne. Dla mnie zrozumieć nie oznacza ocenić, staram się zrozumieć po to, aby jak najlepiej opisać jakieś zjawisko, przynajmniej w takim stopniu, w jakim mi się uda. Dlaczego więc określiła pani to miejsce jako (nie)zwykłe? Jakby w połowie zwykłe, a w połowie niezwykłe? – Zwykłe dlatego, że młode kobiety, z którymi rozmawiałam i które pytałam, co robią w agencji, jak mogą siebie określić, mówiły tak po prostu: tu pracuję, tu zarabiam na życie, na dzieci – wiele z nich miało rodziny – aby opłacić studia, zrealizować plany, odłożyć pieniądze na rozkręcenie biznesu albo zwyczajnie mieć pieniądze na wydatki. To są przecież zwykłe cele. Natomiast niezwykłe dla nich było wszystko, na co patrzyły – na początku oczami kogoś, kto pewne rzeczy dopiero poznaje i nieustannie konfrontuje się z nowościami. Pewnym odkryciem było dla mnie to, że takie poczucie niezwykłości odczuwane na początku powinno po pewnym czasie minąć, tymczasem rozmawiałam z kobietami, u których utrzymywało się przez kilka lat. To znaczy, że ciągle nie zgadzały się ze swoim położeniem? – Być może dlatego, że ta zmiana wiązała się z nowym traktowaniem swojego ciała, dotychczas dla nich niezwykłym. Tego musiały się uczyć w agencji. Kobiety generalnie nie mówiły o swoim ciele, że jest ich częścią – dla nich ciało to jakby osobna materia, która wykonuje pracę, odbiera wrażenia w momencie kontaktu z klientem. One w rozmowach bardzo często tworzyły różne biografie, raz przedstawiały się imieniem X, raz Y, pojawiały się jakieś nowe wydarzenia z ich życia. Gdy próbowałam to wyjaśnić, okazało się, że tych kilka biografii mają przygotowane na potrzeby swoich klientów. Co ciekawe, gdy się poznawałyśmy, z reguły podawały jakieś imię, dopiero później te, których używają w agencji. Podawanie różnych imion, tworzenie różnych opowieści może świadczyć o tym, że siebie nie akceptują. – Można tak na to spojrzeć, ale można też odczytać jako próbę zaakceptowania siebie i znormalizowania sytuacji, w której się znalazły, obronę swojej tożsamości, ratowanie pozytywnego wizerunku. W ten sposób odcinają się od swojej pracy – mając wiele imion, tworzą przekaz: to nie jestem ja, to nie moje ciało, to nie moje normalne zachowanie. Jednocześnie ciało jest dla nich takim pomostem między „dawnym światem”, w którym znały siebie i rozumiały jako tzw. zwykłe kobiety, a światem, w którym zaczęły pracować jako prostytutki, a więc – mówiąc w uproszczeniu – „światem dewiacyjnym”. Czy nie jest to dezintegracją osobowości? Przecież każdy z nas, nawet jeśli ma jakieś kompleksy związane ze swoim ciałem, nie traktuje go, jakby stało obok! – Praca w agencji jest specyficzna, wręcz bardzo mechaniczna, szybka, ze względu na dużą rotację klientów. Ciało kobiety jest tam traktowane jako narzędzie, instrument, który wykonuje pracę, a jeśli nie wykonuje – to nie zarabia. Kobiety tam pracujące mają tego świadomość. Te, które mają rodziny, po wyjściu z agencji szły do domów i nie były w stanie się odnaleźć w znajomej rzeczywistości. Nagle okazywało się, że ciało, które dzieliły z mężem, partnerem, chłopakiem, jest tym samym ciałem, które wcześniej wykonywało pracę dla klienta, i to często jako ciało