Śladami Fibaka

Śladami Fibaka

W Szanghaju zaczynają turniej najlepsi tenisiści świata. A wśród nich Polacy: Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski W listopadzie tenisiści w naszym kraju albo odkładają swoje rakiety do szafy, albo chowają się w sportowych halach i tam szlifują formę do sezonu letniego. Tenis znika z ekranów telewizorów do stycznia, a zawodowi tenisiści biorą sobie wolne i czekają na Australian Open. Zanim to jednak nastąpi, przed nami finał Masters Cup w Szanghaju. W tym roku dla nas ciekawszy, bo z udziałem Polaków. Długo śledziliśmy bój naszych tenisistów o miejsce w ósemce najlepszych. Wyrównana walka toczyła się do końca i dopiero rzutem na taśmę polski debel Mariusz Fyrstenberg-Marcin Matkowski wyprzedził swoich rywali – Szweda Simona Aspelina i Australijczyka Todda Perry’ego oraz czeską parę Lukasa Dlouhy’ego i Pavla Viznera. – To świadczy o tym, że nie przypadkiem znaleźli się wśród najlepszych debli świata. Cieszę się, że po raz pierwszy od moich czasów w turnieju Masters pojawią się Polacy – mówi najlepszy polski tenisista w historii, Wojciech Fibak. Polacy zagrają obok największych gwiazd tej dyscypliny, Rogera Federera i Rafaela Nadala, którzy wystąpią w turnieju singlowym. Zapewne postarają się także, żeby nie była to tylko turystyczna wycieczka. Do podziału będzie – bagatela – 3,7 mln dol. – Dobrze, że tym razem w Mastersie wystartuje w pełni polski debel, bo to jest oznaka ożywienia w naszym tenisie, jakie nastąpiło dzięki Agnieszce Radwańskiej, Łukaszowi Kubotowi czy właśnie za sprawą debla Fyrstenberg-Matkowski – mówi Fibak. Tenis w naszym kraju plasuje się daleko za piłką nożną, koszykówką, siatkówką czy skokami narciarskimi. O sukcesach słyszy się rzadko, a osobą, która niezmiennie kojarzy się z tenisem, od lat jest Wojciech Fibak, który święcił triumfy w latach 70. Musiało minąć ponad 30 lat, żeby polski tenis znów zaczął w zawodowych rozgrywkach coś znaczyć. We wrześniu trzymaliśmy kciuki za Łukasza Kubota, najlepszego polskiego singlistę. Wcześniej zachwycaliśmy się występami Agnieszki Radwańskiej, obecnie 53. rakiety świata. Z końcem roku nasza uwaga skierowana jest na deblistów Fyrstenberga i Matkowskiego. Polacy znaleźli się wśród ośmiu najlepszych par deblowych świata, co daje im gwarancję gry w finałowym turnieju Masters. Imprezie, która oficjalnie kończy sezon i zamyka rok 2006. Małżeński kryzys Ich droga do Szanghaju była długa i kręta. Potknięcia zdarzały się zwłaszcza w połowie sezonu. – Po serii porażek w pierwszych rundach właściwie zwątpiliśmy, że zagramy w Masters Cup. Co ciekawe, kiedy przestaliśmy w to wierzyć, zaczęliśmy grać lepiej i odrabialiśmy punkty na najgroźniejszych rywalach. Ta walka toczyła się do samego końca, dlatego czujemy ogromną satysfakcję, większą, niż gdybyśmy awans zdobyli wcześniej – wspominał Marcin. Po udanym początku roku nastąpił kryzys. Nie pierwszy w przypadku tej pary. W 2005 r. dwaj tenisiści nawet się rozstali i postanowili spróbować swoich sił z innymi partnerami. Jak się szybko okazało, nie była to najlepsza decyzja. Osobno grali dużo gorzej. Nic dziwnego, że po chwilowej separacji wznowili wspólne treningi. Na żartobliwe stwierdzenie jednego z dziennikarzy, że są jak stare dobre małżeństwo, któremu przydarzył się kryzys, Mariusz odpowiedział: – Ale Marcin znowu się oświadczył i potem już było wszystko dobrze – zdecydowanie kończąc rozmowę na ten temat. Na efekty nie trzeba było długo czekać, już w styczniowym Australian Open Polacy dość niespodziewanie dotarli do pierwszego w swojej karierze półfinału Wielkiego Szlema. Duża w tym zasługa trenera Lecha Bieńkowskiego, na co dzień szkoleniowca Marcina, który pomagał im się przygotować do nowego sezonu. Wielkie znaczenie ma też pomoc głównego sponsora deblistów – firmy Prokom, która od lat wspiera finansowo polski tenis. W połączeniu z ciężką pracą przyniosło to pożądany efekt. Zmiana strategii i skoncentrowanie się na deblu okazało się trafnym wyborem. Postawili na debel Mariusz, popularny „Frytka”, ma 26 lat i pochodzi z Warszawy. W zawodowych rozgrywkach zadebiutował w 2001 r. „Matka”, czyli Marcin Matkowski, urodził się w 1981 r. w Barlinku, obecnie mieszka w Szczecinie. Obaj przygodę z tenisem zaczynali, mając po siedem lat. Prezentują jednak inny styl gry, różnią się warunkami fizycznymi. Mariusz jest wyższy, nieco szczuplejszy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 46/2006

Kategorie: Sport