O wspinaczce na czas i czasie na wspinaczkę
Andrzej Marcisz – taternik, zdobywca wszystkich wierzchołków Tatr Andrzej Marcisz – (ur. w 1961 r.) wielokrotny mistrz Polski we wspinaniu w konkurencjach szybkościowych i na trudność. Brązowy medalista Pucharu Świata (1989) i mistrzostw Europy (1992). Wytyczył kilkadziesiąt nowych, ekstremalnie trudnych dróg wspinaczkowych w Tatrach i skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. W 2015 r. dokonał samotnego przejścia głównej grani Tatr Wysokich. Dotknął każdego nazwanego wierzchołka tatrzańskiego (jest ich prawie 1,2 tys.!). Ostatnio wydał przewodnik „Żelazne percie Tatr” w wydawnictwie Bezdroża.
Mam ochotę cię przedstawić jako największego żyjącego znawcę Tatr. Chyba nie ma w tym przesady, jesteś jedyną osobą, która w tych górach była WSZĘDZIE?
– Powszechnie uważa się, że następcą Włodka Cywińskiego jest Grzesiek Folta, zna Tatry bardzo dobrze, jest młodszy i bardzo aktywny – jest duże prawdopodobieństwo, że też był wszędzie. Przeszedł również główną grań Tatr solo.
Ale w wielu miejscach to ty byłeś pierwszy. Rozmawiamy przy okazji twojej nowej książki, „Żelazne percie Tatr”, która jest w zasadzie pierwszym twoim przewodnikiem całkowicie turystycznym.
– Ta pozycja powstała rozpędem, była skutkiem moich przygotowań do większego przewodnikowego projektu. W ostatnich latach chodziłem po Tatrach bardzo intensywnie, zrobiłem dziesiątki tysięcy zdjęć, mogłem je spożytkować w książce skierowanej do szerszego grona miłośników Tatr. Przeszedłem kolejny raz te wszystkie szlaki tatrzańskie, na których są zainstalowane dodatkowe zabezpieczenia.
Dodajmy, że nie tylko na powierzchni, bo opisujesz także szlaki jaskiniowe. W Mylnej, Raptawickiej i Smoczej Jamie też są klamry lub łańcuchy.
– Przyjąłem zasadę, że jeśli na szlaku jest chociaż jeden krótki łańcuch, to już się załapuje do przewodnika – czasem to tylko jedno miejsce na długiej, łatwej drodze, jak w przypadku dojścia do Zbójnickiej Chaty. Oczywiście w Słowackich Tatrach jest tych zabezpieczonych dróg znacznie więcej, choćby na trasie na Gerlach czy Łomnicę, które opisałem w poprzednim przewodniku „Wielka Korona Tatr”. Teraz skupiłem się na drogach znakowanych, które każdy może przejść samodzielnie i legalnie.
Tytuł nawiązuje do przewodników ferratowych, ten rodzaj wykwalifikowanej turystyki staje się coraz popularniejszy, ale Tatry są pod tym względem górami szczególnymi – nie ma w nich stalowych lin, tylko łańcuchy, do których nie jest przystosowany sprzęt ferratowy.
– To prawda, nigdzie poza Tatrami nie spotkamy łańcuchów. Występuje w związku z tym problem z asekuracją. Przeprowadziłem długą rozmowę z ekspertami z firmy Petzl – niby nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby używać tych ferratowych karabińczyków i lonży, ale żaden producent nie daje gwarancji, że to zadziała przy takim łańcuchowym oporęczowaniu. Żadna firma nie robiła atestów lonży z absorberem na łańcuchy, bo w innych górach typu alpejskiego ich nie uświadczysz.
Kiedy jako dzieciaki śmigaliśmy po Orlej Perci, nie śniło nam się jeszcze, żeby zakładać w tym celu kaski i uprzęże, ale styl turystyki wysokogórskiej się zmienił, tymczasem w Tatrach zabezpieczenia w trudnych miejscach pozostały rodem z XX w.
– Liczba turystów na szlakach też wzrosła ogromnie, ale warto nadmienić, że po polskiej stronie w dużej mierze łańcuchy zostały wymienione na nowe, na Słowacji jest różnie, bywa wręcz fatalnie niebezpiecznie – wiele łańcuchów jest przerwanych…
…tylko że łańcuchy po polskiej stronie wciąż często są w fatalnych miejscach, jak choćby w Żlebie Honoratki, gdzie jeszcze w lipcu znajdują się częściowo pod stwardniałym śniegiem i nie da się z nich korzystać. To bodaj najbardziej feralny, wypadkowy punkt Orlej Perci.
– Honoratka, żleb z Granackiej i Buczynowej Przełęczy to rzeczywiście niebezpieczne miejsca, gdzie nawet w lipcu należałoby mieć raki. Ale kto o tym myśli, kiedy wychodzi w góry w 30-stopniowym upale? Tu można by próbować zasugerować Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu, żeby, podobnie jak to się robi w Alpach, wprowadził dodatkowy poziom zabezpieczeń, drugą linię łańcuchów, zamontowaną wyżej.