Śląsk to nie region, to światopogląd

Śląsk to nie region, to światopogląd

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Podróż banką po aglomeracji śląskiej

Nie przepracowałeś swojego Śląska. Po nagrodzonej Nike osobistej historii „Kajś” znów zabierasz czytelników na Śląsk, tym razem zapraszasz do podróży banką, tramwajem nr 7, przez kolejne miasta aglomeracji śląskiej. Po co ci ta podróż?
– Lubię podróżopisarstwo, a ciągnąca się przez pół Aglomeracji – przez Katowice, Chorzów, Świętochłowice, Bytom – trasa tramwajowej siódemki to dobra oś opowieści. Kilka lat po „Kajś” znów ruszyłem reportersko w Górny Śląsk, ale już w inny sposób. Poprzednią książkę pisałem, będąc w śląskiej diasporze, mieszkałem całe dorosłe życie w Krakowie, teraz od paru już lat żyję znów w Aglomeracji i widzę region inaczej. To perspektywa tubylcza.

Pewnie też wiele się zmieniło przez ostatnie lata na Śląsku.
– Nie znam regionu w Polsce, który zmieniałby się tak szybko. Trwa tu rewolucja górnośląska. Dotyczy tożsamości i pamięci, wymyślamy siebie na nowo w epoce postindustrialnej. „Aglo” to opowieść o tej teraźniejszości, bo na Górnym Śląsku teraźniejszość stała się ciekawsza niż historia.

Dorastałeś w Gliwicach, więc miałeś jakieś wspomnienie o Śląsku. To, wiadomo, obraz mityczny, a rzeczywistość potrafi zaskoczyć, olśnić, ale i rozczarować.
– Gdy zamieszkałem po powrocie z Krakowa na katowickim Zawodziu – ucieleśnieniu śląskiego stereotypu – nie czułem, że wracam do siebie, to była nowa przygoda. Gliwice są w Aglomeracji osobne, politechniczne, lwowskie, mniej przemysłowe, długo trwały w splendid isolation. Dobrze się tu zarabia, dobrze żyje, do pozostałych miast Aglomeracji poza sąsiednim Zabrzem, w którym były Multikino i Górnik, za mojego dzieciństwa się nie jeździło. Do dziś Gliwice są jednym z okien wystawowych regionu.

Wizytówka Górnego Śląska. Przeciwieństwo Bytomia?
– Bytom do niedawna uchodził za miasto upadłe, wymieniano go obok Radomia czy Wałbrzycha jako polskie Detroit. Ale to przeszłość. Dziś powoli staje się symbolem sukcesu, transformacji w dobre miejsce do życia: rewitalizuje się, dużo się tam dzieje, sprowadza się wiele ciekawych osób. Ma też ciekawą historię, szczyci się tym, że został założony kilka lat przed Krakowem. Tam wraz z Bytomskim Centrum Kultury od paru lat organizuję Aglo Festiwal, na którym dyskutujemy o Górnym Śląsku i innych polskich regionach, rozbijamy opowieść o Polsce monolitycznej. Od festiwalu nazwę wzięła moja najnowsza książka. Bytom jest w Aglomeracji najciekawszym architektonicznie miastem, w połowie XIX w. był naturalnym kandydatem na stolicę Górnego Śląska. I pewnie dziś to najszybciej przeobrażające się miasto Aglo.

Ale po przyjściu tam Polski Bytom rzeczywiście stał się symbolem katastrofy. W PRL miasto skazano na zniknięcie, przedłożono eksploatację surowców nad miasto i jego mieszkańców – dobrą książkę na ten temat, „Balladę o śpiącym lwie”, napisała Agata Listoś-Kostrzewa. Z kolei wielkim bestsellerem w Czechach jest znakomita powieść Karin Lednickiej „Krzywy kościół”. Karin opisuje w niej los zaolziańskiej, śląsko-czeskiej Karwiny, czyli historię alternatywną Bytomia. Karwina dziś już nie istnieje, przeszło 20-tysięczne miasto zniknęło, został po nim jedynie krzywy kościół św. Piotra z Alkantary, który sam zapadł się o 40 m. Tak mógł skończyć Bytom. Dzisiaj się odradza, ale kopalnictwo i transformacja potężnie go doświadczyły. Wystarczy przejechać się tramwajem nr 38 z placu Sikorskiego przez Piekarską – kiedyś ulica była płaska, a teraz jedzie się najpierw ostro z górki, a potem wspina się pod górkę. To efekt szkód górniczych.

To chyba w ogóle specyfika Śląska, który próbuje wymyślić się na nowo.
– Wiele osób pyta: co po górnictwie? Tymczasem owo „po” już trwa. W 1990 r. polskie górnictwo – głównie na Górnym Śląsku – zatrudniało 400 tys. ludzi. A pamiętaj, że jedno miejsce pracy w kopalni generuje kilka kolejnych: w transporcie czy związanych z grubą usługach, nawet w branżach, których nie kojarzysz z węglem – padały np. pralnie, w których prało się odzież roboczą. Ponadto górnik często utrzymywał całą rodzinę, więc zmieniła się struktura rodziny. Zamknięcie kopalń niszczyło też cały mikroświat wokół nich: kolonie dla dzieci, wakacje dla pracowników, domy kultury, wspólnotę sąsiedzkich losów w wielu dzielnicach. Z tych 400 tys. zostało do dziś kilkadziesiąt tysięcy górników. Ta rewolucja już się dokonała. Ministerstwo Przemysłu, które Koalicja Obywatelska na chwilę przeniosła do Katowic, było pomysłem spóźnionym o wiele lat. Polska energetyka dziś jest bowiem na północy – gazoport, elektrownie wiatrowe, atom. Już nie Śląsk jest silnikiem Polski.

Niektóre fragmenty Aglomeracji dobrze sobie poradziły ze zmianami, w innych transformacja trwa. Śląsk jest silnie rozwarstwiony. Województwo śląskie to z jednej strony Tychy, Gliwice, Katowice czy Dąbrowa Górnicza – miasta z bardzo wysokimi dochodami na mieszkańca, rozwinięte – ale z drugiej Ruda Śląska, Świętochłowice czy Zabrze, gdzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 49/2025

Kategorie: Kultura