Człowiek niezastąpiony?

Człowiek niezastąpiony?

Kreatywność jako wiodąca cecha ludzkiego gatunku wcale nie jest taka pewna

Korespondencja z Kopenhagi

W kopenhaskim metrze w pierwszym wagoniku możesz usiąść na miejscu maszynisty – metro jeździ automatycznie, bez motorniczych i żadnej widocznej obsługi. Co najdziwniejsze, nikogo to nie dziwi. Nie dziwi wobec tego również fakt, że w Muzeum Sztuki Nowoczesnej Louisiana w Humlebaek pod Kopenhagą na wystawie „The Irreplaceable Human”, „Człowiek niezastąpiony”, postawiono pytanie o przyszłość ludzkiej kreacji w epoce sztucznej inteligencji. Wśród 60 przywołanych tam artystów z całego świata znalazło się dwoje Polaków – konceptualistów: słynny już klasyk nowoczesności Roman Opałka i robiąca aktualnie światową karierę Agnieszka Kurant.

Geniusz dzieciństwa szybko gaśnie

Louisiana – nietypowy obiekt muzealny na terenach podmiejskich, jakieś 40 km od centrum aglomeracji, ulokowany jest w pozornie niewielkiej willi. Jednak na jej zapleczu przebiegają długie korytarze łączące wkopane głęboko w grunt sale wystawowe z pawilonami naziemnymi. Daje to ogromną przestrzeń wystawienniczą i tworzy niezwykłą atmosferę. Muzeum uznawane jest za jedno z najciekawszych w obrębie sztuki współczesnej w Europie, a może i w świecie. Nazwa myląco kojarzy je z USA. Prawda zaś jest taka, że właściciel willi i fundator muzeum (powstało w 1855 r.) miał szczęście do kobiet o imieniu Louisa. Jego trzy kolejne żony nosiły takie właśnie imię. Muzeum rozbudowane po 1955 r. prywatnymi staraniami, jest dziś jednym z najważniejszych obiektów kulturalnych Danii. Gdy byłem tam po południu powszedniego lutowego dnia, ani na parkingach, ani w wielkim bistro nie widziałem wolnych miejsc, a wystawy oglądało mnóstwo zwiedzających. Kasjerka powiedziała, że bywa ponad 1 tys. osób dziennie.

Punktem wyjścia wystawy czasowej „Niezastąpiony człowiek” jest założenie, że kreatywność to podstawowy wyróżnik człowieczeństwa. Tymczasem wiele wskazuje, że nie jest to już takie pewne. Ekspozycja stawia pytania, ale – jak to w sztuce – nie udziela konkretnych odpowiedzi. Dostajemy tylko bodźce do samodzielnych rozważań.

Wystawę otwierają pomysłowe prezentacje spontanicznej twórczości dzieci. A dalej widzimy stare zdjęcie Pabla Picassa z jego pracowni, gdzie bawił się ze swoimi dziećmi w tworzenie. Obok jego kolorowy obraz „Dzieci rysujące”, z którego emanują radosne emocje Mistrza. „Dziecko rodzi się artystą – mawiał Picasso. – Trudność jednak w tym, aby pozostało nim, kiedy dorośnie. Geniusz dzieciństwa szybko gaśnie”.

Co z tymi zdolnościami się dzieje? Francuska artystka multimedialna Bertille Bak upomina się o dzieci pracujące fizycznie. Korzysta przy tym z okoliczności, że w jej języku słowo mineur oznacza zarówno górnika, jak i małoletniego, słabszego. W swoich kompozycjach filmowych, w obrazach małych chłopców i dziewczynek, zderza górnicze kaski z atrybutami dzieciństwa. Jego radość traci w ten sposób na naszym świecie ponad 150 mln dzieci.

Zmieniamy się w mrówki

W kolejnej sali japoński plastyk Tetsuya Ishida w pracy „Mebae” przedstawia karykaturalny obraz klasy szkolnej, w której beznamiętne, nienaturalne twarze uczniów są zespolone z mikroskopami. Wizja współczesnej masakry indywidualności, no i pewnie kreatywności.

Wielkie, kolorowe zdjęcie autorstwa niemieckiego fotografika Andreasa Gursky’ego zatytułowane „Nha Trank”, zrobione z lotu ptaka, ukazuje plac wypełniony dziesiątkami takich samych skulonych postaci wyplatających koszyki z wikliny. Są nas na Ziemi miliardy – zdaje się mówić – zmieniamy się w mrówki. Czy nasze indywidualności nie mają coraz mniejszego znaczenia, a może już żadnego? Czy najważniejsza nie staje się liczebność, wielkość mrowiska?

Agnieszka Kurant natomiast pokazuje instalację złożoną z kopców termitów, w naturze budowanych przez tysiące tych owadów. Może artystka chce w ten sposób uzmysłowić naszą degradację? A może przeciwnie, w epoce big data pragnie dodać nam otuchy, że ten anonimowy wysiłek ma jakiś kreatywny sens? Pszczoły – mawiają niektórzy – nigdy się nie dowiedzą, że sensem ich życia jest bogactwo pszczelarza.

Sedno, czyli nic

Multimedialne prace śmiało odkrywają ogłupiającą rolę nowych mediów. Na mnie największe wrażenie zrobiło jednak przywołanie fenomenu ciągłej emisji programu z amerykańskiej popularnej sieci wideostreamingowej Twitch. Stworzony w 2011 r. przez rodzącą się wówczas sztuczną inteligencję program puszczany jest tam bez przerwy, przez wszystkie dni w roku. Nosi tytuł „Seinfeld”, ale potocznie nazywany jest „Nothing” (ang. nic). Charakteryzuje się tym, że jest absolutnie o niczym. To przekaz rozmów toczonych w jakimś gronie znajomych, bez żadnej treści, o niczym. I ma przy tym nieustannie milionową widownię z całego świata. „Nic” staje się dla niej sednem czegoś, o czym ci ludzie myślą.

Pociechą może być praca niemieckiej artystki Andrei Büttner, która odtworzyła ślady pociągnięć palców po ekranach smartfonów i opracowała je w tryptyku fotograficzno-malarskim „Phone etching”. Dała nam tym do zrozumienia, że kreatywni i twórczy możemy być nawet bezmyślnie i bezwiednie. Albo że sama technologia i tak zrobi za nas, co trzeba.

O tym, że wisi nad nami potęga czasu i beznadziejność jego upływu, tak trudna do wyrażenia, przypomina praca Romana Opałki, jedna z cyklu „Opałka 1965”, ujętego w dziesiątkach dzieł, skrupulatnego ciągu liczb prowadzących w kolejnych obrazach od 1 do wymarzonej i nieosiągalnej nieskończoności. Twórca stawiał tym cyklem pytanie o istotę bycia człowiekiem w relacji do nieogarnionego przez niego i ciągle niezrozumiałego zjawiska czasu, który jest przecież podstawową determinantą jego bytu.

Kim będziemy?

Mocną wymowę ma salka oklejona 13 tys. kolorowych fotografii. Są podzielone na kategorie, np. „Potentat naftowy”, „Przywódca”, „Złość”, „Agresja”, „Miłość”, „Token” itd. Obrazują zbiór 14 mln zdjęć, zgromadzonych w 20 tys. kategorii przez armię pracowników koncernów informatycznych do nauczenia sztucznej inteligencji właściwej identyfikacji zjawisk i określeń. Twórca tej ekspozycji, Amerykanin Trevor Paglen, artysta i publicysta specjalizujący się w tematyce gromadzenia danych i masowej inwigilacji, nazwał tę pracę „From Apple to Abomination”, czyli „Od jabłka (firmy Apple?) do wstrętu”, co mówi samo za siebie.

Intensywnie uczymy sztuczną inteligencję (AI) myślenia za nas i kreacji. Agnieszka Kurant pokazuje projekt swojej pracowni wykonany przez AI, a obok kompozycję uzyskaną z zebranych i informatycznie uśrednionych tysięcy selfie różnych osób. „Aggregated Ghost” to, wczuwając się w zamysł artystki, elektroniczny portret zbiorowy, dzieło artystyczne. Po co wykonane? Dlaczego tak? Nie wiem. Tak jak nie wiem, jakie nadchodzą czasy dla kreatywności. I czy aby na pewno chodzi tu jeszcze o kreatywność ludzką. Na to pytanie wystawa w Louisianie nie odpowiada. Ale pokazuje wyraźnie, że lokomotywa i pierwsze wagony pociągu, którym mkniemy w przyszłość, są już na zupełnie innych torach. Tylko kim będziemy na tej Ziemi, jeśli myślenie i twórczość oddamy zupełnie innym mocom?

Muzeum Sztuki Nowoczesnej Louisiana Humlebaek koło Kopenhagi do 1 kwietnia

Fot. Daniel Wójtowicz

Wydanie: 12/2024, 2024

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy