Czy liberalne reformy rządu w Bratysławie są zagrożone przez wybory nowego prezydenta? Korespondencja z Bratysławy Wizyta na Słowacji uczy Polaka pokory. W Bratysławie, która raptem dziesięć lat temu była sennym prowincjonalnym miasteczkiem z odrapanymi domami w centrum i widoczną na ulicach biedą, w witrynach eleganckich sklepów odbija się dziś blask pobliskiego Wiednia. Odrestaurowana Starówka wygląda jak spod igły, a liczba restauracji, winiarni i piwnych knajpek, gdzie za niewielkie pieniądze można się bawić przez pół nocy, przyprawia o zawrót głowy. Kto jedzie przez Słowację własnym samochodem, musi także przeżyć gorycz zazdrości z powodu nowej infrastruktury drogowej. Tam, gdzie jeszcze kilka lat temu jechało się po wąskich, krętych i nie zawsze bezpiecznych drogach, dziś sunie się autostradami zbudowanymi – a jakże – za pieniądze z Unii Europejskiej, o czym Słowacy informują z dumą na wielkich przydrożnych tablicach. Wokół Bratysławy powstała wielopasmowa obwodnica, która nie tylko odciążyła zatłoczone przez miejski ruch centrum, lecz także stanowi wizytówkę słowackiej stolicy. Prace budowlane zresztą trwają, m.in. znowu za pieniądze z Unii powstają wielopoziomowe węzły komunikacyjne przy bratysławskich mostach na Dunaju. Słowacy, przynajmniej ci z elit politycznych i gospodarczych, są świadomi swojej przewagi w wymienionych wyżej dziedzinach, choćby nad Polską. Tam, gdzie się kończą autostrady, tam kończą się inwestycje, powtarzają, nawiązując do niedawnego pojedynku o nową fabrykę Hyundaia, który rozegrał się w minionych miesiącach pomiędzy słowacką Żyliną a podwrocławskimi Kobierzycami. O koreańską inwestycję Polska i Słowacja rywalizowały od listopada ubiegłego roku. Wcześniej z konkurencji odpadły Czechy i Węgry. W połowie lutego przedstawiciele Hyundaia oświadczyli, że wybiorą kraj, który ma większy potencjał rozwoju gospodarczego, nie kierując się tylko niższymi kosztami robocizny. „Wygląda na to, że nasze perspektywy są lepsze niż polskie”, napisał nawet po koreańskiej decyzji dziennik „Sme”. „Za trzy lata w przeliczeniu na jednego mieszkańca Słowacja będzie największym producentem samochodów na świecie”, pisały po wygranej batalii słowackie media. W 2002 r. kraj był na dziesiątym miejscu w rankingu liczby wyprodukowanych aut na tysiąc mieszkańców (pierwsze miejsce zajmuje Belgia). Od 13 lat obecny jest tu Volkswagen, teraz wchodzi Hyundai, a w 2006 r. ma ruszyć produkcja citroenów i peugeotów w fabryce PSA w Trnavie. Dzięki czemu Słowacja stała się tak łakomym kąskiem dla zagranicznych inwestorów? W wypadku Hyundaia, ale także przy innych inwestycjach z Zachodu widać, podkreśla się w Bratysławie, mrówczą, organiczną pracę zarówno na szczeblu rządu, jak i samorządów regionalnych. „Naszej oferty żaden inwestor nie mógłby odrzucić”, chełpił się po decyzji Koreańczyków burmistrz Żyliny, Jan Slota. Ten znany z kontrowersyjnych wypowiedzi i zachowań polityk, jeszcze kilka lat temu przywódca nacjonalistycznej Słowackiej Partii Narodowej i autor hasła „Słowacja (jedynie) dla Słowaków”, już jakiś czas temu doszedł do wniosku, że jego kraj potrzebuje zachodnich pieniędzy i nowoczesnej technologii. „Żylina pracowała nad przygotowaniami parku przemysłowego dla Hyundaia nie parę miesięcy, ale kilka lat”, opowiada dziennikarzom. Dlatego oprócz pomocy finansowej ze strony państwa różnorodne preferencje dla Hyundaia zaproponowały też władze lokalne. Są to m.in. ulgi w podatku gruntowym oraz od nieruchomości, a także wsparcie w zakresie transportu, oświaty i służby zdrowia. Do 2006 r. ma zostać ukończony 40-kilometrowy odcinek autostrady brakujący do połączenia Żyliny z odległą o 200 km Bratysławą. Już teraz Slota wyznaczył dwa budynki szkolne w mieście na przyszłe szkoły podstawowe dla koreańskich dzieci, które przyjadą do Żyliny razem ze specjalistami koncernu. Samorząd miejski nie zamierza też dyskutować z właścicielami terenów, na których powstanie koreańska fabryka. „Jeżeli ktoś nie będzie chciał sprzedać swojej działki, to przymusowo się go wywłaszczy, bo praca dla regionu jest najważniejsza”, oświadczył żyliński burmistrz. Ten sposób myślenia Słowacy prezentują już od dłuższego czasu. „Chcemy, aby Słowacja uchodziła za kraj przyjazny dla biznesu”, oświadczył w wywiadzie dla „International Herald Tribune” słowacki minister finansów, Ivan Miklosz, członek centroprawicowego rządu Mikulasza Dzurindy, który w ciągu ostatnich lat nie tylko przeprowadził liberalne reformy w dziedzinie opieki zdrowotnej, oświaty oraz rent i emerytur (m.in. podniósł wiek emerytalny dla mężczyzn i kobiet), lecz także wprowadził od tego roku 19-procentowy podatek liniowy od osób
Tagi:
Mirosław Głogowski









