Nowe otwarcie, stare problemy

Nowe otwarcie, stare problemy

Po raz pierwszy od 11 lat palestyński prezydent spotkał się z izraelskim ministrem obrony

Kiedy Mahmud Abbas przyjechał do rezydencji w położonym niespełna 20 km od Tel Awiwu Rosz HaAjin, nie było to zwykłe spotkanie służbowe. 28 grudnia po raz pierwszy od 2010 r. palestyński prezydent spotkał się w granicach Izraela z izraelskim oficjelem. Abbas objął urząd 17 lat temu i przez większość tego czasu nie udawało mu się przyjechać do Izraela na oficjalną wizytę, nie licząc pogrzebu prezydenta Szimona Peresa w 2016 r. Przez większość prezydentury Abbasa szefem izraelskiego rządu był Benjamin Netanjahu, a obaj politycy nie mieli się ku sobie, delikatnie rzecz ujmując. Jednak w zeszłym roku w izraelskiej polityce nastąpiła zmiana warty, dająca znaczną swobodę ministrowi obrony Beniemu Gancowi, niezależnie nawet od intencji obecnego premiera Naftalego Bennetta.

Abu Mazen, jak popularnie mówi się na prezydenta Abbasa, spotkał się z Gancem i wysokiej rangi urzędnikami w przestronnym salonie jego rezydencji. W domu był nie tylko minister, ale także jego pełniący obowiązkową służbę wojskową syn. – Mam nadzieję, że z tego domu płynie pokój – miał powiedzieć mu Palestyńczyk według izraelskich mediów. Politycy w geście dobrej woli wymienili się też podarunkami.

Przyjazne gesty i zimna kalkulacja

To jednak nie uprzejmości były głównym celem spotkania. Nie był nim też izraelsko-palestyński proces pokojowy, który od lat tkwi w martwym punkcie. Mężczyźni dyskutowali przede wszystkim o kwestii budżetu Autonomii Palestyńskiej, zależnej od izraelskiego rządu.

Ganc obiecał Abbasowi, że Izrael pomoże w załataniu deficytu budżetowego władzy na Zachodnim Brzegu, przekazując 100 mln szekli (ok. 130 mln zł) zaliczki na poczet podatków, które Izraelczycy zbierają w imieniu Ramallah. Oprócz tego Ganc zgodził się na wystawienie pozwoleń na wjazd do Izraela palestyńskich przedsiębiorców i VIP-ów, a także na wystawienie dowodów tożsamości dla 9,5 tys. niezarejestrowanych mieszkańców Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Wielu z nich takich dokumentów nie posiada, gdyż poślubiło palestyńskiego obywatela i przyjechało z zagranicy, a izraelski rząd nie uznaje prawa Palestyńczyków do zamieszkiwania z obcokrajowcami na terenach przez siebie kontrolowanych.

To nie są jedynie gesty dobrej woli, ale wykalkulowane przez ministra środki mające poprawić bezpieczeństwo na Zachodnim Brzegu. Tym bardziej że w ostatnich miesiącach na okupowanych terytoriach często dochodziło do aktów przemocy między izraelskimi osadnikami a Palestyńczykami.

Abbas miał zapewnić Ganca, że tak długo, jak będzie u władzy, nie będzie jego zgody na ataki terrorystyczne czy wykorzystywanie ostrej amunicji przeciwko Izraelczykom, a służby bezpieczeństwa Autonomii Palestyńskiej będą odgrywać czynną rolę w zapobieganiu przemocy. Izraelski polityk miał w odpowiedzi podziękować Abbasowi za uratowanie dwójki izraelskich obywateli, którzy w grudniu zgubili drogę na Zachodnim Brzegu i zostali otoczeni przez agresywny tłum. Sam obiecał także, że zarówno wojsko, jak i Szabak (izraelska służba bezpieczeństwa) będą robić wszystko, by zapobiegać atakom osadników na Palestyńczyków.

Ganc w Abbasie i Autonomii Palestyńskiej widzi też jedyną realną przeciwwagę dla rządzącego Strefą Gazy Hamasu. Islamistyczne ugrupowanie w ostatnich latach zdobywa coraz szerszą popularność wśród Palestyńczyków. Badania opinii publicznej przeprowadzane przez think tank Palestinian Center for Policy and Survey Research wskazują, że gdyby Abu Mazen zgodził się na przeprowadzenie wyborów parlamentarnych i prezydenckich, Fatah straciłby władzę, a lider Hamasu Isma’il Hanijja zastąpiłby Abbasa na stanowisku prezydenta. Trudna sytuacja gospodarcza na Zachodnim Brzegu jest tylko jednym z czynników, które przyczyniają się do popularności Hamasu. Sam fakt, że Abbas zdecydował się odłożyć na czas nieokreślony wybory zaplanowane na maj ubiegłego roku, wywołał niezadowolenie Palestyńczyków.

Opór w Tel Awiwie

Spotkanie w Rosz HaAjin okazało się jednak kontrowersyjne dla izraelskiej prawicy, której politycy nie szczędzą Gancowi krytyki, niezależnie od tego, czy są z nim w koalicji, czy reprezentują ugrupowania opozycyjne. Wśród krytyków w obozie władzy mocno wybrzmiał głos Gideona Saara, ministra edukacji z ramienia uformowanej w grudniu 2020 r. partii Tikwa Chadasza (Nowa Nadzieja). „Gdybym ja był ministrem obrony, nie spotkałbym się z nim”, powiedział Saar w rozmowie z izraelskim Kanałem 12, dodając, że spotkanie to było niepotrzebne, ale także nieistotne z punktu widzenia izraelskiej polityki, gdyż nie padły na nim żadne dyplomatyczne obietnice, jak choćby dotyczące wznowienia procesu pokojowego, o co od lat zabiega izraelska lewica i Autonomia Palestyńska. Ta ostatnia stawia jednak wstępne warunki, na które Izraelczycy nie chcą przystać – na przykład zapewnienie prawa powrotu Palestyńczykom, którzy wskutek wojny w 1948 r. opuścili terytorium dzisiejszego Izraela.

Przeciwny wznowieniu procesu pokojowego był premier Benjamin Netanjahu i tę politykę kontynuuje Naftali Bennett, który twardo odmawia spotkania z Abbasem. Podczas konferencji prasowej 3 stycznia polityk zapewnił jednak, że był z wyprzedzeniem poinformowany o spotkaniu i wspiera działania ministra obrony. A w każdym razie nie sprzeciwia się im otwarcie, nawet jeśli współpraca z Palestyńczykami mu nie odpowiada.

Zdecydowanie spotkaniu sprzeciwia się minister mieszkalnictwa Zeew Elkin, który zaznaczył, że nie przyjąłby pod swój dach kogoś, kto „wypłaca pensje mordercom Izraelczyków”. Elkin odnosi się tym samym do polityki Autonomii Palestyńskiej, wedle której Palestyńczykom skazanym przez izraelskie sądy za terroryzm i osadzonym w więzieniach, a także rodzinom zabitych przez izraelskie wojsko i służby bezpieczeństwa wypłacane są comiesięczne renty, traktowane jako forma zapomogi.

Elkin zauważa także, że Abbas „chce umieścić wyższych rangą oficerów izraelskiej armii w więzieniu”, czego dowodem ma być śledztwo Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze w sprawie potencjalnych zbrodni wojennych popełnianych przez Izrael i Palestyńczyków od 2014 r. Śledztwo zostało uruchomione na wniosek Autonomii Palestyńskiej, lecz Izraelczycy odmówili współpracy z Hagą, zaznaczając, że skoro nie są krajem członkowskim MTK, to Trybunał nie ma jurysdykcji na kontrolowanych przez Izrael terytoriach.

Najwyżej zmiana klimatu

Ganc do opinii swoich krytyków postanowił się ustosunkować, zaznaczając, że „ten, który wysyła żołnierzy do walki, odpowiada za to, by wszelkimi środkami temu zapobiec”. Podczas spotkania jego partii, Niebiesko-Białych, dodał także, że „jest rozczarowany, iż członkowie rządu wolą wyrażać polityczne stanowiska kosztem potrzeb bezpieczeństwa”. Zapowiedział także, że ma zamiar w przyszłości dalej spotykać się z Abbasem.

To z pewnością krok naprzód po latach stagnacji podczas urzędowania Netanjahu. Ganc jest odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa Izraelczykom i zapobiegnięcie wybuchowi wojny czy kolejnej intifady – palestyńskiego powstania, podczas którego w Izraelu w latach 1987-1991 i 2000-2005 na porządku dziennym były ataki terrorystyczne, dokonywane także przez zamachowców samobójców z pasami szahida.

Współpraca z Abbasem może odsunąć widmo bezpośredniego zagrożenia dla izraelskiego bezpieczeństwa. Nie jest to jednak wciąż porozumienie pokojowe ani nawet obietnica powrotu do stołu negocjacyjnego. Może jednak zaowocować zmianą klimatu, która umożliwi wznowienie negocjacji w przyszłości, choć będzie to trudne. Izraelem rządzi najszersza w historii tego kraju koalicja, w skład której wchodzą partie prawicowe, centrowe, lewicowe i nawet partia arabska. Wśród nich powstaniu palestyńskiego państwa na Zachodnim Brzegu twardo sprzeciwiają się reprezentowana przez Naftalego Bennetta Jamina oraz Tikwa Chadasza. Dopóki twardogłowa prawica rozdaje karty w izraelskiej polityce, trudno się spodziewać wyraźnej zmiany kursu.

Fot. East News

Wydanie: 04/2022, 2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy