Producenci broni pod ostrzałem

Producenci broni pod ostrzałem

Czy w obliczu indolencji władzy to działania obywateli doprowadzą do zmian w przepisach o dostępie do broni w USA?

Korespondencja z USA

Pod koniec zeszłego roku, 7 grudnia, do sądu w Newadzie wpłynął niecodzienny pozew. Katolickie zakonnice z czterech zgromadzeń w stanach Michigan, Pensylwania i Oregon, a jednocześnie akcjonariuszki firmy Smith & Wesson, zaskarżyły ją, że swoimi praktykami biznesowymi uderza w ich interes jako jej współwłaścicielek. Smith & Wesson to wiodący producent broni w USA, w tym szturmowej. Skoro broń szturmowa, argumentują zakonnice, jest dziś narzędziem mordu preferowanym przez sprawców masowych strzelanin, te zaś wywołują społeczny gniew i sprzeciw, tworzy się klimat zagrożenia dla funkcjonowania firmy, a więc i interesu jej udziałowców. „Firma promuje i sprzedaje karabiny AR-15 wszędzie tam, gdzie może najwięcej zarobić – nawet jeśli promocja jest nielegalna i przemawia do niebezpiecznej kategorii nabywców, skutkując rosnącym nieprzerwanie strumieniem mordów i narażając firmę na również rosnące prawdopodobieństwo, że zostanie za to pociągnięta do odpowiedzialności, a jej dalsze istnienie stanie wtedy pod znakiem zapytania”, można przeczytać w treści pozwu.

Przypomnijmy, że Amerykę, najbardziej uzbrojone społeczeństwo na świecie (niemal półtorej sztuki broni na obywatela, wliczając w to dzieci, dane serwisu The Trace, 2023), opanowała epidemia masowych strzelanin. W minionym roku było ich 632, prawie dwie strzelaniny DZIENNIE. Życie straciło ponad 750 osób, a prawie 2,5 tys. zostało rannych. Najkrwawsza była tragedia z 23 października, kiedy to z rąk uzbrojonego w AR-15 mężczyzny, który zaatakował aż w czterech miejscach w okolicach miasta Lewistone w stanie Maine, zginęło 18 osób, a rany odniosło 13, w tym dzieci.

Trudny strzał do odległego celu

Założona w 1852 r. spółka Smith & Wesson jest jednym z najstarszych (wraz z Coltem, Remingtonem i Winchesterem) producentów broni palnej w USA, znanym również z tego, że dostarcza wyposażenie amerykańskim służbom mundurowym. Przez pierwsze półtora wieku istnienia była liderem na rynku rewolwerów i pistoletów, stworzyła m.in. pierwsze rewolwery z amunicją zespoloną na potrzeby wojny secesyjnej. W 2006 r., dwa lata po wygaśnięciu federalnego prawa zabraniającego produkcji na rynek cywilny broni z magazynkiem o pojemności więcej niż 10 nabojów, zaczęła produkować także karabiny.

Choć rzeczoznawcy zgadzają się, że jako akcjonariuszki zakonnice jak najbardziej mają prawo wyrażać swoje zdanie na temat działań firmy, mało kto wierzy, że sprawa zakończy się dla sióstr pomyślnie. Po pierwsze, mają one tylko ok. 1 tys. akcji, a to kropla w morzu, bo zaledwie 0,02% ogólnej liczby ponad 46 mln akcji, jakie są w obiegu. Po drugie, ich aktywizm jako udziałowczyń musiałby się spotkać ze znacznym odzewem i poparciem innych akcjonariuszy, a na to widoków na razie nie ma. Szyki zwierają natomiast organizacje pro-gun, które głoszą, że zakonnice sponsorowane są przez niebezpiecznych dla kraju liberałów, a pozew obliczony jest na szkalowanie uczciwego przedsiębiorcy, w dodatku pomagającego obywatelom realizować ich konstytucyjne prawa.

Na szczęście strzelają i inni

Zakonnice jednak twardo stąpają po ziemi i nie kryją, że ich posunięcie ma przede wszystkim wydźwięk symboliczny. O to im chodzi – o wykonanie gestu, który zostanie zauważony, dołoży cegiełkę do debaty o tym, czy broń musi pozostawać nieodłącznym elementem amerykańskiej tożsamości, wreszcie – i na to liczą najbardziej – zachęci do działania innych, którzy być może też noszą się z zamiarem zaskarżenia producentów broni jako współodpowiedzialnych za przemoc w przestrzeni publicznej. Wśród zwolenników reformy prawa o dostępie do broni w USA rośnie bowiem przekonanie, że skoro nie działa zdrowy rozsądek ani nacisk na polityków, należy uderzać bezpośrednio w tych, którzy wkładają Amerykanom broń w ręce.

Waleczne zakonnice nie działają w pojedynkę. Są częścią widocznego, coraz silniejszego ruchu wymierzonego przeciwko branży zbrojeniowej, którego przejawem jest rosnąca fala pozwów do amerykańskich sądów. Pozwy te wnoszą dziś już nie tylko osoby prywatne, tradycyjnie krewni ofiar strzelanin, ale i całe miasta, m.in. Los Angeles, Nowy Jork i Waszyngton, a w ubiegłym roku dołączyły do nich Buffalo i Filadelfia.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 4/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. Shutterstock

Wydanie: 04/2024, 2024

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy