04/2024

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Historia

Szura

Czteroletnia więźniarka obozu Auschwitz II-Birkenau W połowie stycznia 1945 r. Niemcy rozpoczęli ostateczną likwidację KL Auschwitz-Birkenau i jego podobozów, skąd od 17 do 21 stycznia wyprowadzono łącznie ok. 58 tys. osób. Kolumny ewakuacyjne więźniów i więźniarek pod strażą esesmanów kierowane były przede wszystkim do Wodzisławia Śląskiego i Gliwic, skąd dopiero wywożono konwojowanych, koleją, w otwartych wagonach towarowych, w głąb III Rzeszy – do Mauthausen, Buchenwaldu i innych niemieckich obozów koncentracyjnych. Kiedy 27 stycznia 1945 r. do obozów Auschwitz-Birkenau-Monowitz wkroczyli żołnierze Armii Czerwonej, pozostało w nich tylko ok. 7 tys. chorych i skrajnie wycieńczonych więźniów – różnych narodowości, mężczyzn, kobiet i dzieci – którzy przeważnie nie byli w stanie uczestniczyć w zarządzonych przez hitlerowców marszach ewakuacyjnych, zwanych marszami śmierci. Trasy marszów śmierci, zarówno piesze, jak i kolejowe, znaczone były tysiącami ciał ludzi zastrzelonych przez esesmanów lub zmarłych z wycieńczenia i przemarznięcia. Historycy szacują, że tylko na Górnym Śląsku zginęło ok. 3 tys. ewakuowanych. Ocenia się też, że w trakcie całej ewakuacji śmierć poniosło co najmniej 9 tys. więźniów KL Auschwitz. Szura Pobieda Wśród wyzwolonych 27 stycznia 1945 r. więźniów KL Auschwitz było ok. 500 dzieci różnych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Mieszkać na poniemieckim

Dla wilniuka Śląsk stał się „skarbem polskich ziem”, jego krajem. Ten Śląsk, trochę polski, trochę niemiecki, nieco austriacki i czeski, jest domem także dla przybyszów Do dziś na stołach potomków repatriantów/ekspatriantów jada się z poniemieckiego, nawet nabiera do przejętych po kimś naczyń, skorup większej czułości. Ślązacy, Niemcy, Polacy, którym nad głowami zmieniały się granice albo byli przesuwani wraz z nimi do nowych miejsc, nie boją się poniemieckości czy niemieckości. Na Śląskach Górnym i Dolnym, wzdłuż Nysy, Odry z tym się mieszka. I wraz z upływem czasu od 1945 r. to szanuje. – Demonizowanie i strach wynikają z niewiedzy, a mieszkańcy Śląska moim zdaniem zupełnie inaczej odbierają życie np. z polskimi Niemcami niż reszta Polski. Wielokrotnie spotkałem się z tym, że przybysze z centralnej Polski byli zaszokowani np. dwujęzycznymi tablicami. Tłumaczyłem, że krzywda nikomu tutaj się nie dzieje, tak samo jest np. na Łużycach w Niemczech, w dawnym NRD, gdzie też są tablice dwujęzyczne i Niemcy nie odczuwają lęku. Nie możemy przyjmować takiej postawy jak Litwini wobec nas; oburzamy się przecież, że nie chcą tablic dwujęzycznych polsko-litewskich czy litewsko-polskich u siebie. W Polsce pozwolono na nazwy niemieckojęzyczne sprzed 1936 r., większość to słowiańskie nazwy miejscowości w niemieckiej pisowni, co jeszcze podkreśla polskość,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Cenowy labirynt zniżek

Sieci handlowe kuszą klientów „promocyjnymi cenami” przy zakupie kilku sztuk jednego produktu. Sprawą zajął się UOKiK – W promocje nie wierzę. Traktuję je z wyjątkową podejrzliwością. Pogubiłam się jednak, odwiedzając kilka miesięcy temu Żabkę. Wielka cena krzyczała do mnie, że dziś zapłacę za produkt dużo taniej, jeśli kupię dwa. Pewnie gdybym wzięła do koszyka coś więcej, nie wpadłabym na to, że zapłaciłam regularną cenę za obie sztuki. Okazało się, że promocja, owszem, jest, ale obowiązuje tylko z aplikacją, której nie miałam – opowiada 33-letnia Milena z Warszawy. Konsumenci gubią się w promocjach dotyczących sprzedaży wielosztukowej. I chociaż sprawa brzmi dość zabawnie, żarty się skończyły. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadza postępowania wyjaśniające w większości popularnych sklepów. Promocja, której nie sposób zrozumieć Wszystko rozbija się o formę prezentowania cen w sklepach. Najpopularniejszą praktyką jest podkreślenie na karteczce kwoty zniżki „przy zakupie dwóch produktów”. Niestety, na plakietce z ceną pojawia się też masa innych cyferek, z których trudno wywnioskować, ile właściwie zapłacimy za interesujący nas produkt. „Sieci handlowe często wybijają dużą czcionką na etykiecie cenę promocyjną, natomiast mniejszym drukiem informują, że niższa stawka obowiązuje tylko wtedy, gdy klient kupi dwie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Producenci broni pod ostrzałem

Czy w obliczu indolencji władzy to działania obywateli doprowadzą do zmian w przepisach o dostępie do broni w USA? Korespondencja z USA Pod koniec zeszłego roku, 7 grudnia, do sądu w Newadzie wpłynął niecodzienny pozew. Katolickie zakonnice z czterech zgromadzeń w stanach Michigan, Pensylwania i Oregon, a jednocześnie akcjonariuszki firmy Smith & Wesson, zaskarżyły ją, że swoimi praktykami biznesowymi uderza w ich interes jako jej współwłaścicielek. Smith & Wesson to wiodący producent broni w USA, w tym szturmowej. Skoro broń szturmowa, argumentują zakonnice, jest dziś narzędziem mordu preferowanym przez sprawców masowych strzelanin, te zaś wywołują społeczny gniew i sprzeciw, tworzy się klimat zagrożenia dla funkcjonowania firmy, a więc i interesu jej udziałowców. „Firma promuje i sprzedaje karabiny AR-15 wszędzie tam, gdzie może najwięcej zarobić – nawet jeśli promocja jest nielegalna i przemawia do niebezpiecznej kategorii nabywców, skutkując rosnącym nieprzerwanie strumieniem mordów i narażając firmę na również rosnące prawdopodobieństwo, że zostanie za to pociągnięta do odpowiedzialności, a jej dalsze istnienie stanie wtedy pod znakiem zapytania”, można przeczytać w treści pozwu. Przypomnijmy, że Amerykę, najbardziej uzbrojone społeczeństwo na świecie (niemal półtorej sztuki broni na obywatela, wliczając w to dzieci, dane serwisu The Trace, 2023), opanowała epidemia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tajna strona państwa PiS

Pegasus: tej komisji Kaczyński boi się najbardziej To będzie najgroźniejsza dla PiS komisja śledcza, ale i najtrudniejsza sprawa dla tych, którzy będą chcieli dotrzeć do prawdy. Chodzi o sejmową komisję śledczą ds. Pegasusa. Jej powołanie się przewleka. Przeszkoda, jak mówił marszałek Hołownia, jest jedna – nie ma zgody koalicji na kandydatów PiS. Otóż PiS zgłosiło do komisji czwórkę fighterów, którzy mają za zadanie ją zdominować – Sebastiana Kaletę, Michała Wójcika, Janusza Cieszyńskiego i Jana Kanthaka. Dwóch ziobrowych wiceministrów, byłego wiceministra zdrowia i byłego wiceministra aktywów państwowych. Sęk w tym, że oni sami być może staną przed komisją w charakterze świadków, a nawet osób, wobec których formułowane będą zarzuty. Jak więc to pogodzić z rolą śledczego? W tej sytuacji marszałek Hołownia zwrócił się do władz PiS o wyznaczenie innych kandydatów. I spotkał się z odmową. Komisja zatem jeszcze nie powstała, a już toczy się wokół niej potężna walka. I nie miejmy złudzeń – łatwiej nie będzie. Warto pamiętać: Pegasus to izraelskie oprogramowanie, stosowane przeciwko najniebezpieczniejszym terrorystom. Infekuje ono komputery i smartfony osób inwigilowanych – można więc za jego pośrednictwem śledzić pocztę, rozmowy telefoniczne, a także podsłuchiwać i podglądać. Program może też pobierać ze smartfona treści

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Badanie pośmiertne Stanisława Pyjasa

Przede wszystkim pod uwagę braliśmy upadek z wysokości. Na ciele nie było żadnych znaków, które znamy i które badaliśmy w sytuacjach zabójstw z pobicia Jan Kołodziej (1940) – jeden z dwojga patologów, którzy pod nadzorem Kazimierza Jaegermanna przeprowadzili 7 maja 1977 r. sekcję Stanisława Pyjasa. Od 15 lat na emeryturze. Pozostaje w stałym kontakcie z Zakładem Medycyny Sądowej. Od czasu do czasu nadal przeprowadza badania pośmiertne. Głównie zajmuje się opiniowaniem błędów w sztuce lekarskiej. Praca w Zakładzie Medycyny Sądowej polega na tym, że lekarze asystenci są do dyspozycji prokuratury i policji całą dobę, natomiast w zakładzie zawsze jest laborant, który może przyjąć zwłoki o każdej porze dnia i nocy. Tak było w latach 70. i tak jest nadal. Zwłoki – z wypadków drogowych, zabójstw, samobójstw, z ulicy, ciała zmarłych w tramwaju czy w innym miejscu publicznym oraz zmarłych w domu, których zbadanie zleciła prokuratura – trafiają do zakładu. Obecnie ciała przewożą firmy pogrzebowe, dawniej przywoziło je pogotowie ratunkowe. Do spraw poważniejszych angażuje się ekipę z policji – wcześniej milicji – na której czele stoi prokurator. Często wzywa się również medyka sądowego i tym samym pracownicy Zakładu Medycyny Sądowej bywają zapraszani do udziału w takiej ekipie. Najgorzej, jak dzieje się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Od czytelników

Listy od czytelników nr 4/2024

Zlecenie na Leppera Zastanawiam się i chyba nigdy tego nie ogarnę, jak to się mogło stać, że PiS w ogóle wygrało wybory w Polsce – zaczynając od tych osiem lat temu. Następna wygrana to już w ogóle abstrakcja. No jak??? Emilia Przygórska Odpowiedź jest prosta – to niestety skutek ośmiu lat rządów PO, polityki zaciskania pasa i robienia dobrze tylko najbogatszym. Szczaw i mirabelki z nasypu kolejowego dla głodnych oraz kredyt hipoteczny i zmiany pracy jako remedium na wszelkie problemy biedy do dziś są pamiętane. Ludzie chcą socjalizmu ze szczególnym uwzględnieniem rozdawnictwa. Niech sobie pislamiści kradną w spokoju, bo nam coś dali. Tylko tyle i aż tyle. Michał Czarnowski Dlaczego PiS czuje się bezkarne Całkowita bezkarność dotyczy nie tylko pisowców, ale też innych ekip rządzących – zauważa pan Andrzej Tomasik, komentując tekst „Dlaczego PiS czuje się bezkarne” (PRZEGLĄD nr 1/2024). Bardzo słusznie. A dlaczego tak się dzieje? O to trzeba zapytać panów Cimoszewicza i Czarzastego, co czują dziś, gdy lewica współrządzi z ludźmi, którzy jeszcze niedawno o politykach lewicowych myśleli w kategoriach „komuchy” i „lewaki”, nie stroniąc od podziałów na „my” i „oni”. Jednym z przejawów tej politycznej nienawiści była sprawa utrącenia kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich. Ale nie tylko. Media sprzyjające

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Profesorze, rób swoje

Polacy bardzo lubią, kiedy świat o nas pisze. Oczywiście, jeśli są to dobre oceny. Zbyt wielu powodów do tego jednak nie dajemy. Tym chętniej korzystam z jubileuszu prof. Grzegorza W. Kołodko i przypadającej na 28 stycznia 75. rocznicy urodzin tego najczęściej na świecie cytowanego polskiego ekonomisty. Doktora honoris causa kilkunastu zagranicznych uniwersytetów. „Teraz Kołodko” – taki był tytuł okładki w PRZEGLĄDZIE w lipcu 2002 r. Na zdjęciu widzimy profesora głaszczącego okazałego tygrysa. Właśnie wtedy przejął pałeczkę sternika finansów państwa i wrócił na fotel wicepremiera i ministra finansów. Pełnił te funkcje czterokrotnie, i to z efektami, które wpisują go w poczet szczególnie zasłużonych dla Polski. W III RP trudno by znaleźć kogoś bardziej niezależnego. Doświadczali tego dość boleśnie kolejni premierzy i ministrowie rządów Pawlaka, Oleksego, Cimoszewicza i Millera. Przekonany o swojej racji prof. Kołodko nie wahał się zderzać ze środowiskami finansowymi i mediami. Pryncypialny do bólu. Od czasów Oskara Langego i Michała Kaleckiego nie mieliśmy ekonomisty światowego formatu. Prof. Kołodko jest autorem kompleksowej i spójnej koncepcji odnoszącej się do zasadniczych problemów ekonomicznych współczesności i przyszłości. Nowy pragmatyzm zbudował na przekonaniu, że musi się znaleźć inna droga niż ta neoliberalna czy populistyczno-nacjonalistyczna. W „Strategii dla Polski” apeluje o nową

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Buntownicy Ziobry

Kto nie uznaje władzy ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara Wypowiedzenie posłuszeństwa ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu przez jego zastępców nie powinno nikogo dziwić. Mianowani przez Zbigniewa Ziobrę członkowie kierownictwa Prokuratury Krajowej to ludzie mu oddani, którzy nie będą mieli żadnych hamulców w stosowaniu brudnych zagrywek wobec Adama Bodnara. A stać ich naprawdę na wiele. Dariusz Barski Dariusz Barski jest jednym z najbliższych i najwierniejszych ludzi Ziobry. Był świadkiem na jego ślubie, jest ojcem chrzestnym jego dziecka. Za pierwszych rządów PiS został szefem Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, a potem prokuratorem krajowym. Barski firmował śledztwo w sprawie Mieczysława Wachowskiego, oskarżonego o szereg przestępstw, jak później się okazało, bezpodstawnie, co potwierdził sąd, prawomocnie oczyszczając byłego ministra prezydenta Lecha Wałęsy z zarzutów. Jako prokurator krajowy Barski chronił Tadeusza Rydzka, gdy na jaw wyszły nagrania z wykładu dla studentów Rydzykowej uczelni, podczas którego redemptorysta nazwał Marię Kaczyńską czarownicą, a prezydenta Lecha Kaczyńskiego oszustem ulegającym lobby żydowskiemu. Rydzyk mówił też, że sprawa Jedwabnego służyła tylko temu, by środowiska żydowskie mogły wyłudzić od Polski 65 mld dol. Odpowiadając na pytania posłów w Sejmie, Barski twierdził, że zarzut znieważenia nie może dotyczyć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Jak nie zabiłem

Olśnienia teatralne 2023 To nie jest typowy ranking, lecz noty o tych spektaklach, które w minionym roku wywarły na mnie największe wrażenie. Listę otwiera musical „1989” z Teatru Słowackiego. Premierę miał pod koniec 2022 r., ale zobaczyłem go dopiero w tym roku. A to żelazna reguła – opisuję, co oglądałem. Jednak tytuł mój tekst o olśnieniach zawdzięcza spektaklowi Mateusza Pakuły „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”, koprodukcji Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie i Teatru Żeromskiego w Kielcach. To przedstawienie, które nikogo nie pozostawia obojętnym; teatr, który boli, uwiera i poraża prawdą.   1989, scenariusz Marcin Napiórkowski, Katarzyna Szyngiera, Mirosław Wlekły, reżyseria Katarzyna Szyngiera, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Gdański Teatr Szekspirowski, premiera gdańska 19 listopada 2022 Jakże rzadki w Polsce pokaz pozytywnego myślenia o naszej przeszłości. Zawsze znacznie większym wzięciem cieszyła się u nas martyrologia, tymczasem ten musical o zwycięstwie Solidarności i wygranych wyborach czerwcowych 1989 r. tchnie optymizmem. To jak powiew świeżego powietrza wpuszczony do zatęchłego wnętrza historii. 40-LATEK. WARSZAWSKI MUSICAL, reżyseria Joanna Drozda, dramaturgia Michał Wybieralski, Teatr Rampa na Targówku, premiera 15 września 2023 Udana sceniczna reanimacja bohatera serialu Jerzego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.