Dick Yuengling Jr. w piątej generacji właściciel i prezes najstarszego browaru w USA Warzą piwo od 181 lat bez dnia przerwy, bez centa inwestycji zagranicznych, od 20 lat ich produkcja i rzesze wiernych konsumentów stale rosną – Nie jest łatwo do pana dotrzeć. Dziennikarze nie wchodzą tu z ulicy, nawet gdy są z CNN, „New York Timesa” czy magazynu „Forbes”. – Dla naszej rodziny i firmy, od początku powstania w 1829 r., najważniejsze jest piwo i ci, dla których je warzymy. To oni w ostatecznym rachunku decydują o naszej pozycji. Dla nich i dzięki nim jesteśmy. Już w szóstym pokoleniu. – Dużo jest w Ameryce firm rodzinnych starszych od waszej? – Zajmujemy 37. miejsce na liście najstarszych firm prowadzonych w Ameryce przez rodziny. Gdyby jednak uwzględniać tylko firmy prowadzone w Ameryce od swego założenia, bylibyśmy w rankingu o co najmniej kilkanaście miejsc wyżej. Poza tym wiele z tych firm to rolnicze farmy prowadzone przez kilku ludzi. Nasza z 280 zatrudnionymi i skalą produkcji, jaką mamy, z pewnością należy do najpoważniejszych i najbardziej znanych. – Jak właściwie Yuenglingowie znaleźli się w Ameryce? – Nasza rodzina przybyła z Niemiec. Nazwisko rodowe w oryginalnej wersji to Jüngling. Pochodzimy z Badenii-Wirtembergii, z Aldingen, miasteczka tuż pod Stuttgartem. Stąd do Ameryki w 1823 r. przybył protoplasta amerykańskiej linii rodzinnej, David Gottlieb Jüngling. – Jüngling znaczy tyle co młodzieńczy czy młodziak… – …i doskonale pasowało to do Davida, który przyjechał do Ameryki jako 15-latek. To był czas, kiedy w Ameryce królem stawał się węgiel. Był podstawowym źródłem energii, a wokół miejsc, gdzie były jego pokłady, dynamicznie rozwijało się życie miejskie i przemysłowe. To był także czas masowej emigracji z Niemiec. Do kopalń amerykańskich w Wirginii czy Pensylwanii trafiali niemieccy górnicy albo ci, którzy mieli zamiar być górnikami. Dotyczyło to zresztą także Polaków, którzy ramię w ramię z Niemcami byli siłą napędową amerykańskiego górnictwa. To był czas takich „młodziaków” jak Jüngling i jemu podobni. – Mając 21 lat, David założył browar. Dlaczego wziął się do piwa? – Jest takie powiedzenie, że piwo idzie za… węglem. Nie chodzi tu jednak tylko o spostrzeżenie, że piwo lubią ci, którzy się węglem zajmują, czyli górnicy, i lubią je generalnie Niemcy, którzy tworzyli górnictwo. Chodzi o fakt częstego występowania bardzo dobrej do produkcji piwa wody w okolicy pokładów węglowych. Jest to fakt geologiczny, choć może nie wszystkim piwoszom znany. David Jüngling miał w okolicy Pottsville wszystko: zakochanych w piwie Niemców, górników, wśród nich sięgających po kufel Walijczyków, Irlandczyków i Polaków. Poza tym świetną wodę oraz chmiel i jęczmień dookoła. Wszystko to umiejętnie i szczęśliwie wykorzystał. Założył przy Centre Street Eagle Brewery z wizerunkiem amerykańskiego orła w herbie, a nazwisko dla ułatwienia zmienił na Yuengling. – W rodzinie mojego kolegi zachował się list z czasów, kiedy pański przodek rozkręcał interes. Śląski emigrant Wilhelm Janik pisze z pensylwańskiego Allentown do siostry w Miedziance (Kupferberg), że był niedawno na ślubie kolegi górnika i pił tam dobre piwo z „niemieckiego brauhausa w Potsywilu, rychtyg jak tyn wosz Kupferberger”. – Mogę się tylko cieszyć, że Polacy piją nasze piwo od zarania firmy. Także dziś możemy na nich liczyć, o czym słyszę z Nowego Jorku i ze stołecznego Waszyngtonu, z Filadelfii i Trenton, ale także z Miami i Atlanty. – Wróćmy do Davida Yuenglinga. Jak mu szło? – Nie za bardzo. W 1831 r. browar spłonął. David odtworzył go przy Mahantongo Street, gdzie zresztą mieści się do dziś. Renoma browaru szybko rosła. Podobnie produkcja. Kiedy w 1873 r. David ukończył 65 lat, dołączył do niego w prowadzeniu firmy syn Frederick. Towarzyszyła temu zmiana nazwy na D.G. Yuengling & Son. W 1877 r. David zmarł, pozostawiając firmę kwitnącą, a jej ster przejął już samodzielnie Frederick. – I wprowadził ją w XX w. – Zabrakło jednego roku. Frederick zmarł w 1899 r. Mieliśmy już wtedy browary w Nowym Jorku, Saratodze i Kolumbii Brytyjskiej. Od 1895 r. produkowaliśmy też piwo w butelkach, co było wtedy innowacją. Po Fredericku ster przejął jego 23-letni syn, Frank D. Yueng- ling, z którym firma weszła w 20. stulecie. –
Tagi:
Waldemar Piasecki









