Puszczyk wygląda jak pluszowa zabawka. Ale nie dajmy się zwieść – ta miękkość nie służy do przytulania, lecz do zabijania GDZIE SZUKAĆ? Po nazwisku: w puszczach i lasach z dojrzałymi, dziuplastymi drzewami. A że takich dzisiaj ze świecą szukać, puszczyki coraz śmielej kolonizują stare aleje, parki, zadrzewione cmentarze i ogrody, wsie i miasta. Puszczyk zwyczajny jest dzisiaj naszą najliczniejszą sową, z populacją 65–75 tys. par. Z wysokim prawdopodobieństwem możemy założyć, że bliżej lub dalej naszego domu któraś z nich będzie miała swój rewir. Jeśli po nocach docierają do nas mroczne pohukiwania, a czasami upiorne piski i okrzyki, to najpewniej one. CZEGO WYGLĄDAĆ? Tajemniczego kształtu, który w księżycową noc bezszelestnie przemyka wśród gałęzi drzew. Ta najbardziej nocna z naszych sów dzień przeczekuje w dziupli lub innej kryjówce, a ci, którzy uparli się, żeby ją wypatrzeć, muszą przedrzeć się przez jej doskonały kamuflaż. Gdy to się uda, zobaczą pozornie dużego ptaka o zwartej, krągłej sylwetce, z wielką głową i dobrze zaznaczoną szlarą. Upierzenie rdzawe lub szare, w nieskończenie wielu odcieniach, przetykane czarno-białym, kryjącym wzorem. Czarne, lśniące oczy w otoczeniu puszystych piór sprawiają, że puszczyk wygląda jak pluszowa zabawka. Ale nie dajmy się zwieść – ta miękkość nie służy do przytulania, lecz do zabijania. CZEGO NASŁUCHIWAĆ? O ile spotkanie z nocnym markiem w dużym stopniu zależy od szczęścia, o tyle usłyszenie tej najbardziej muzykalnej z naszych sów nie powinno być problemem. Intensywność, z jaką odzywają się puszczyki, oraz różnorodność ich głosów może być wręcz myląca. Najbardziej charakterystyczne są głośne, terytorialne wołania samca: „huuu” – przerwa – „hu” – przerwa – lekko wibrujące „huhuhuhuhu” oraz nieskończona liczba wariacji na ten temat. Ona odpowiada kujawiakiem – i już wiadomo, dlaczego dawniej puszczyka nazywano też kuwikiem albo kuwokiem. On zresztą też czasami używa tego motywu. Puszczyk jest sową chyba najczęściej słyszaną w kinie i telewizji. Jego przyprawiający o ciarki głos tak bardzo spodobał się twórcom filmów grozy i sensacji, że towarzyszy wielu mrocznym scenom bez względu na to, gdzie się dzieje akcja. Ot, choćby w Hollywood, gdzie puszczyki zwyczajne na pewno nie mieszkają. Ani tam, ani nigdzie w Ameryce. Puszczyka nazywano też kiedyś puszczem, leśnikiem lub leśniczką. Wszystkie te nazwy to echa starych, dobrych czasów, kiedy mieliśmy w Polsce prawdziwe puszcze i rozległe lasy pełne pięknych, bo dojrzałych, dziuplastych drzew. Takie krajobrazy były m.in. domem puszczyków. Te współczesne z braku lepszych rozwiązań coraz częściej zakładają gniazda na strychach, w stodołach, w nieczynnych kominach, w piwnicach, w norach, a nawet wprost na ziemi. W tych warunkach budka lęgowa będzie prawdziwym darem losu. Jak u większości sów, samiec wyznacza granice terytorium, a samica wybiera miejsce na gniazdo. U doświadczonych par gody rozpoczynają się już na początku zimy. On przynosi jej upolowane norniki, myszy albo szczury. Przysiada coraz bliżej, potrząsa piórami, puszy je i stroszy, aż wreszcie wygląda jak wielka puchowa kula. Dużo pomrukuje, kiwa się na boki albo w górę i w dół. W przerwach w byciu kulą zalotnie wysuwa stopę w kierunku swojej wybranki, żeby po chwili szybko schować ją pod siebie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że starający się puszczyk wygląda niewinnie, a może nawet komicznie i rozczulająco. Gdy wreszcie i ona zaczyna się puszyć i potrząsać piórami, znak to, że oboje są na tej samej fali. Niektóre samce popisują się podniebnymi akrobacjami, którym towarzyszy klaskanie skrzydłami. Częściej para wspólnie bawi się w berka, latając pomiędzy drzewami, a euforyczny nastrój ptaków dobrze oddają dzikie okrzyki, piski, cmokania, miauczenia, jęki i co tam jeszcze możemy sobie wyobrazić. (…) Wiele sów jest też bardzo rozmownych w czasie zbliżenia. Pani puszczykowa jeszcze długo nie może się uspokoić i podśpiewuje „uui-uui”. Tego typu sylaby w języku puszczyków są zwykle wyrazem czułości. W czasie aktu krzyczała coś jakby „ii-ii”, podczas gdy on basował „uuu”. Para kocha się bardzo często. Do tego długie godziny wzajemnego przytulania i iskania, przy których dzioby im się nie zamykają… W naszym klimacie pierwsze jaja w puszczykowych gniazdach przeważnie pojawiają się w marcu. To w lasach i na prowincji.










