Chłodnym okiem o futbolowej kadrze Tak to już jest, że kadencja każdego selekcjonera kadry narodowej stanowi oddzielny rozdział w futbolowej historii kraju. Od 21 stycznia br. szefem jest Portugalczyk Paulo Sousa. Pod jego czujnym okiem biało-czerwoni rozegrali 11 spotkań – po trzy wygrali i przegrali, a pięć zremisowali. Przed nimi jeszcze cztery grupowe mecze eliminacji mistrzostw świata, których wyniki zadecydują, czy wystąpimy w finałowym turnieju w Katarze. Ten, komu powierzono stworzenie teamu najlepszych z najlepszych, podejmuje się szczególnego wyzwania. Jego robota przypomina puzzle – z różnorodnych elementów trzeba złożyć całość. Konstruowanie narodowej jedenastki można niekiedy spuentować fragmentem „Układanki” Wojciecha Młynarskiego: „Po co my tu główkujemy, wytężamy się od nowa, po co dopasowujemy, jak się nie da dopasować?!”. Sousa nie jest cudotwórcą Zarzuca mu się, że wiele jego decyzji i działań jest niezrozumiałych. Mnie to nie przeszkadza, najważniejsze, żeby był skuteczny. Z dotychczasowych wypowiedzi selekcjonera wynika, że stara się przede wszystkim natchnąć zespół odwagą i pewnością siebie. Przed konfrontacją z Anglią mówił o bronieniu możliwie daleko od własnego pola karnego. W tym taktycznym aspekcie można dostrzec postęp i oceniać go pozytywnie. Spoglądając na liczby – za jego kadencji nie straciliśmy jeszcze bramki po nieudanym wysokim pressingu, gdy przeciwnik budował atak na swojej połowie. Co więcej, po odbiorach na połowie przeciwnika zdobywaliśmy bramki w inaugurującym meczu eliminacyjnym z Węgrami oraz z Anglią na wyjeździe i podczas towarzyskiego spotkania z Rosją. Raczej nie ma co się oszukiwać, że Polska wygra grupę eliminacyjną, więc wszystko, co pomoże poprawić naszą pozycję w walce o mundial w Katarze, jest dla Sousy istotne. Naszym celem jest drugie miejsce, a bramki zdobyte w eliminacjach mają znaczenie nie tylko w grupie, ale też przy ustalaniu rozstawienia drużyn w barażach. Zważywszy na okoliczności podjęcia pracy z kadrą Polski, trudno było się spodziewać, że portugalski szkoleniowiec objawi się jako piłkarski cudotwórca. Nie zobaczyłem nowego pomysłu na kadrę, ale rozumiejąc sytuację i brak czasu, należało spokojnie czekać. Czasem to aktorzy są winni, że zagrali fatalny spektakl. Czasem winę ponosi reżyser, który zaangażował do grania takich, a nie innych wykonawców. Sousa nie miał szansy szybkiego wdrożenia tego, co przekazał piłkarzom w teorii. Znał zawodników tylko z nagrań wideo oraz konferencji online, nie widział ich na treningu. Był zmuszony wierzyć, iż gracze w swoich zagranicznych klubach tak perfekcyjnie się przygotują, że będą w stanie realizować opracowaną taktykę. W sztabie pierwszej reprezentacji łącznie z Sousą jest 12 osób. A jednak odczuwamy niedosyt kadrowy. Zastanawia brak chociaż jednego polskiego szkoleniowca w roli asystenta – to niewybaczalny mankament. Nieodzowna wydaje się także obecność psychologa – naprawdę miałby co robić. Nie można odmówić Sousie, że tylko zdecydowanie mocniejsi rywale (Anglia podczas meczu wyjazdowego oraz Hiszpania podczas Euro 2020) górowali nad nami w jakości stworzonych sytuacji. Warto też odnotować postęp w meczach z Anglią. Trzeba oddać Portugalczykowi, że prowadzona przez niego drużyna strzelała bramki w każdym spotkaniu. Najważniejsze są regularne zwycięstwa, a czy zostaną osiągnięte dzięki żelaznej defensywie, czy ofensywnym fajerwerkom, to już dylemat do rozstrzygnięcia przez selekcjonera i jego sztab. Na zakończenie wątku o szkoleniowcu garść wypowiedzi z internetowej opinii publicznej. „Szkoda, że wciąż nie można się doczekać dwóch-trzech meczów kadry Sousy we w miarę optymalnym składzie. Gość ma od startu jazdę po bandzie – od razu o punkty i zawsze drużyna przetrzebiona. A mimo to o tym nie gada i nie żali się – i za to też ma plusa. Życzę mu, żeby poukładał tę grę obronną – i będzie OK. Progres kadry pod wodzą Sousy widać gołym okiem. Trener ma niezły pomysł na grę naszej drużyny i wygląda na to, że wyniki przyjdą z czasem. Pytanie tylko, czy włodarzom PZPN wystarczy cierpliwości, np. w przypadku braku awansu na MŚ. Widać coraz więcej ładu i składu w grze reprezentacji Sousy. Poza tym gość jest naprawdę kumaty i ma autorytet wśród zawodników. Oni widzą, że jest na poziomie trenerów, jakich mają w klubach. Ćwierkacze, dajcie pracować selekcjonerowi, powstrzymajcie się od swoich żałosnych tweetów, bo nikogo to nie obchodzi. Już nieraz było tak, że trener (czy to Nawałka, czy Beenhakker) wyciągał gościa spod ziemi, a ten zaczynał grać i coś znaczyć w reprezentacji. Sousa pokazał meczami z Anglią czy Hiszpanią, że ta drużyna potrafi grać.










