NA SKROŚ MITÓW NASZYCH To u nas jedna z większych obelg intelektualnych: być pomówionym o wyznawanie spiskowej teorii dziejów. Brzmi to w odbiorze społecznym mniej więcej jak zarzut paranoi: wierzyć w spiski! Zarzut ten jest jednak podejrzany. Przecież zakłada on, że jest jakaś w miarę wiarygodna teoria dziejów, tyle że nie spiskowa, tymczasem obelga ta jest rzucana akurat przez tych, którzy deklarowali niewiarę w jakąkolwiek teorię procesu historycznego. Głównym punktem krytyki marksizmu przez opozycję demokratyczną w czasach PRL była nie tyle treść tej teorii, ile fakt, że marksizm sadził się na to, co niewykonalne: bo jakakolwiek teoria dziejów jest ponoć wykluczona. A teraz okazuje się, że jest inaczej są złe teorie dziejów (np. spiskowa) i są jakieś dobre teorie dziejów (zwykle sugeruje się liberalną tezę o jaśniejącym końcu historii w postaci kapitalizmu). Poplątanie myślowe, w każdym razie to, które jest bezkrytycznie powtarzane, coś za sobą zwykle kryje. Choćby dlatego warto się przyjrzeć tej nie najważniejszej może sprawie. Aby rzecz rozsupłać, wyjdźmy od powszechnie znanego przykładu. Jest rok 1943, wychodzi na jaw roztrąbiona przez propagandę niemiecką sprawa mordu w Katyniu na polskich oficerach (głównie rezerwy, a więc trzonu inteligencji polskiej) przez NKWD. Pobóg-Malinowski w swej Historii politycznej Polski sugeruje, że właśnie ta instytucja ponosi odpowiedzialność za wypadek lotniczy w Gibraltarze, w którym ginie gen. Sikorski. Stalin znał bowiem Sikorskiego człowieka odważnego, dumnego i o dużym poczuciu godności własnej i obawiał się, że ktoś taki nie będzie milczał jak Anglia i USA w sprawie Katynia, ale zajmie oficjalne i potępiające sprawcę stanowisko w imieniu rządu wówczas jeszcze sojuszniczego i uznawanego przez ZSRR za rząd polski. Podejrzenie to brzmi prawdopodobnie, możliwe więc, że w istocie NKWD zwerbowało pracujących w Gibraltarze robotników hiszpańskich dla uszkodzenia samolotu, którym leciał nasz premier. Tylko jakie to ma znaczenie historyczne? Gdyby Sikorski żył, możliwe byłoby choć dalekie od pewności że wydusiłby z jawnego ongi antykomunisty Churchilla (bo z Roosevelta już raczej nie) drętwe oświadczenie potępiające wszystkie kraje, które rozstrzeliwują jeńców, może z dodatkiem zwłaszcza oficerów lub jakiś podobny ogólnik, na który poirytowany Stalin przypuszczalnie nawet by nie odpowiedział. A co najwyżej kiedyś, w Poczdamie, byłby w rewanżu mniej skłonny do kompromisu z angielskim sojusznikiem np. co do zasad podziału floty poniemieckiej. I to wszystko. A cóż innego mógłby biedny Sikorski zrobić? Desant sił polskich w Polsce wykluczony z racji wojskowych. Zerwanie z Wielką Brytanią czy USA za niewypełnianie zobowiązań sojuszniczych wykluczone ze względów politycznych. Więc? Polska była wówczas na równi pochyłej, co jej sojuszniczym aliantom szczególnie nie wadziło, bo mieli swoje interesy: USA razem z Wielką Brytanią chroniły swych obywateli przed przedwczesną inwazją na kontynencie, czekając, aż jeden reżim totalitarny wykrwawi w walce drugi. Trudno tej polityce odmówić racjonalności z ich punktu widzenia. Następstwem tego było jednak zepchnięcie na daleki plan interesów Polski. Czy by Sikorski był, czy by go nie było, sprawy biegłyby mniej więcej tym samym torem. I z grubsza tak samo by się skończyły. Nie przeczy to jednak w najmniejszej mierze ewentualności spisku. Być może, spisek rzeczywiście był. Co innego jednak istnienie spisku, a co innego jego doniosłość. Spisek to sekretna zmowa wtajemniczonych dla osiągnięcia celu wykraczającego poza powszechnie obowiązujące w danym czasie standardy moralne czy prawne. Doniosłość tej zmowy zależy od tego, o kogo pytamy. Dla spiskowców a czasem i dla grup szerszych, w interesie których działają spisek bywa ważny. Ważne było np. dla atmosfery rozmów Stalina z aliantami a więc i dla oczekiwanych przezeń uzysków politycznych by nie obawiać się tego, że w trakcie wspólnego snucia planów dotyczących przyszłości Europy usłyszy np. zjadliwe zapytanie ze strony Churchilla: A jak tam na froncie? Wyzwoliliście już Katyń?”. Mógł więc wydać stosowne polecenie NKWD. Dla Polski dzisiaj to sprawa bez realnego znaczenia. Los Polski był w tym lub innym kształcie granicznym na zachodzie, ale w każdym razie bez ziem wschodnich i z ustrojem chcianym tylko przez nielicznych wówczas komunistów przesądzony. I było tak od momentu, kiedy trzy wielkie mocarstwa ujrzały płaszczyznę wspólnych interesów. Polska im tam nie widniała. I żaden spisek
Tagi:
Leszek Nowak









