Splot wiochy i witalizmu – rozmowa z Andrzejem Stasiukiem

Splot wiochy i witalizmu – rozmowa z Andrzejem Stasiukiem

Trupy trzeba opłakiwać. Po to są. Nie można zerwać z własną przeszłością. No trudno, nic innego nie mamy Rzeczywiście kupił pan sobie owce! – Przecież mówiłem, że nie będę kosił trawy jak wszyscy faceci na kuli ziemskiej. To jest Wisia, a ten to Czesio, jej syn. Był jeszcze Miłosz, ale zagryzł go Dojczland, kiedy byliśmy z Moniką w Mongolii. Bawił się z nim i nagle zabawa się skończyła. Dokupię jeszcze wrzosówkę. Nie chowa się jej na wełnę, tylko na koszenie traw. No i czarna jest. Będzie tu z nami czarna owca. Zapowiadałem, że na jesień je zjem, ale moje dziewczyny by mi nie pozwoliły. Zostaną więc u nas na dożywocie. Muszę im zrobić wiatę na zimę. Zeszczuplał pan. – Moje kobiety mnie gonią. Martwią się, żebym cukrzycy nie dostał. Chleba nie jem. Dużo warzyw. Nawet na rowerze czasami jeżdżę. Po Wołowcu, ostre podejścia tu mamy. No co? Starzeje się człowiek. Pięć dych skończyłem. Fundamentalne zmiany? – Jak to stary człowiek, nie mogę długo spać. Kiedyś to mogłem nawet 12 godzin. 12 godzin snu i 12 godzin ekscytacji. A teraz jest sześć godzin snu, a ekscytacja to taka bardziej kontemplacyjna jest. Wstaję o szóstej i patrzę na ten świat, który jest o poranku cudowny. Uzmysłowiłem sobie, ile ja przez to swoje lenistwo straciłem poranków. (…) Upija się pan? – Rzadko. Winem. Pan doktor powiedział: „Zero piwa”. I sam. Bo Monika oddaje się winu w duchu apollińskim. Rozmawiać chce długo, sączyć, biesiadować. A ja to w duchu dionizyjskim się uwalam. Zamykam się w swoim szałasie, puszczam głośną muzykę, oglądam zdjęcia, wspominam. (…) No tak. Lubię się czasami upić. I traci pan na kacu piękno poranka. – Nie można być aż takim liczykrupą. To piękna rozkosz przepierdolić kawał życia. Tę jedną jedyną rzecz, którą się dostało. Na to trzeba mieć gest. Nie można być ściubolem, co to liczy każdą godzinę, że to trzeba tak, a to trzeba tak. Życie to w końcu strata jest. No, ale jedziemy, co? Na Wschód! Będę teraz jeździł tylko na Wschód. Piszę książkę o Wschodzie. I moja mama w niej będzie. Rodzice wracają, tak jak młodość? – Szybko ich opuściłem. W wieku 17 lat zerwałem z domem, totalnie. Dopiero jak się usadowiłem w rzeczywistości, nabrałem siły, to zacząłem się kontaktować z ojcem. Do kontaktu z ojcem trzeba dojrzeć, żeby mu jakoś sprostać. On zwykle niewiele mówił, tylko zerkał spode łba. Twardy facet. Robotnik z FSO. A mama? – Mama to mama. Przy ojcu. Prosta kobieta, która zna Tuwima na pamięć. Dużo czytała i do tej pory czyta. Ostatnio rozmawialiśmy o targowiskach, o tym wszechobecnym obkupywaniu się i pytam: „Mamuś, kiedy ten lud się nasyci?”. A ona: „Lud to się, synu, nigdy nie nasyci”. Fajna jest ta moja mama. Mam z niej środek. A z taty mam powierzchnię. (…) Pan ma poglądy lewicowe? – Ja? Skąd to pani przyszło do głowy? Ale fakt, jestem z Grochowa. Poza lewicowością wyniosłem jeszcze stamtąd wizję naszej stolicy i – w dalszym planie – ojczyzny jako niezwykle ciekawego i mocnego splotu wiochy, małomiasteczkowości oraz witalizmu. Byłem w tym roku w Nowym Jorku i na Brooklynie było dość podobnie. Moich poglądów nie dałoby się połączyć z żadną partią czy polityką. Politycy zwyczajnie mnie złoszczą i brzydzą. Bo oni po prostu brzydcy są. Nawet kobiety brzydną w tej naszej polityce. Mongolia pana nie wyciszyła? – Nie jechałem tam szczególnie wzburzony. Ja nie oglądam telewizji, nie szukam specjalnie wiadomości o tym, co się w Polsce ostatnio dzieje. A dzieje się głównie polityka, która zubaża nam świat. Nie jest warta uwagi. Nie może wypełniać każdego dnia i wszystkich gazet, bo to jest horror umysłowy. Cały czas te same twarze, które mówią to samo, głupio najczęściej. Ja się na to nie godzę. Życie jest ciekawsze, potężniejsze, bardziej przejmujące niż to, co oni opowiadają. Tęsknię za ich kompletną nieobecnością, tak jak w krajach skandynawskich. Są, ale ich nie ma. W Mongolii też ich nie było. Miałem dziwną pewność, że to będzie jedna z życiowych podróży. (…) Interesuje pana komunizm? – Zawsze mnie interesował. Jako zjawisko, które miało kolosalny wpływ na naszą młodość i na życie. I na życie jednak sporej części globu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2013, 2013

Kategorie: Kultura