TVP jest jak reprezentacja, każdy się na niej zna, każdy od niej wymaga Już od jakiegoś czasu szefowie stacji telewizyjnych zaczęli traktować sport jako jedną z głównych atrakcji i kart przetargowych w walce o widza. Czy można się dziwić? Liczby mówią same za siebie. Relacje sportowe biły i biją rekordy oglądalności, a niewiele programów może konkurować ze sportem. Na razie największe zmiany dokonują się w TVP, gdzie zrozumiano chyba wreszcie, iż sport nie jest prezentowany najlepiej. Zaczęło się, co prawda, nie najszczęśliwiej. Na Woronicza przespano wyścig o prawa do relacjonowania kilku ważnych imprez, a z anteny spadły dwa duże weekendowe programy sportowe. Doszły do tego także wewnętrzne rozgrywki personalne. Czy Janusz Basałaj, który od września został nowym szefem sportu w telewizji publicznej, zdoła odbudować jej nadszarpnięte dobre imię? Nie jestem killerem Zanim były dyrektor sportowy i twórca sukcesów Canal Plus pojawił się na Woronicza, mówiono, że jego głównym zadaniem będzie uatrakcyjnienie relacji sportowych. Jednoznacznie sugerowano, że wprowadzi wiele zmian, w tym również personalne. – Jak każdy szef redakcji sportowej i ja mam swoje ambicje. To przecież oczywiste. Nie jestem jednak killerem, który przychodzi i najpierw strzela, a potem zadaje pytania – mówi Basałaj. – Pierwsze tygodnie na Woronicza to przede wszystkim zapoznawanie się z nową firmą i nauka poruszania się po długich korytarzach telewizji. Generalna koncepcja pracy polega na tzw. miękkim wejściu. Nie jestem bowiem człowiekiem, który podejmuje jakieś gwałtowne ruchy. Zgodnie z zapowiedziami, największe zmiany miały nastąpić wśród komentatorów. – Rzeczywiście podstawową sprawą było i jest dla mnie wzbogacenie grona komentatorskiego. Już dzisiaj mogę się pochwalić, że udało się pozyskać Janusza Pinderę, który będzie komentował boks. Liczę również, iż na stałe jako studyjni eksperci dołączą do nas Andrzej Gmitruk i Krzysztof Kosedowski. Pojawił się też Maciej Szczęsny, były bramkarz reprezentacji i czterokrotny mistrz Polski. Mam nadzieję, że Maciek będzie z nami współpracował tłumaczy. A przypomnijmy, że wcześniej wymówienie złożył Jan Tomaszewski, który z dniem 1 września przestał współpracować z telewizją publiczną. Przygodę z TVP zakończył również Włodzimierz Lubański. Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa było zatrudnienie Roberta Sitnickiego, pracującego ostatnio w Wizji i TVN. Nie ukrywam, iż oczekuję od niego przede wszystkim wywiązania się z roli wydawcy wiadomości i serwisów sportowych. Zdaję sobie bowiem sprawę, iż na tym polu mamy sporo do zrobienia. Będziemy chcieli unowocześnić nasze serwisy, aby ich prezentacja nie przypominała ścieku informacji. Są przecież różne interesujące formy dziennikarskie, jak chociażby wywiad czy felieton, a także masa niezwykle cennych materiałów archiwalnych, które można w odpowiedni sposób wykorzystać twierdzi Janusz Basałaj. „Szpak” na aucie Jeszcze zanim Basałaj na dobre zawitał na Woronicza, znawcy tematu sugerowali, że wraz z jego przyjściem posady Szpakowskiego i Szaranowicza będą zagrożone. Istotnie, rozpoczęcie pracy nowego szefa zbiegło się z odsunięciem tego pierwszego od komentowania meczu eliminacji ME San Marino-Polska. Sprawa odbiła się szerokim echem, ponieważ do tej pory popularny „Szpak” był etatowym komentatorem meczów biało-czerwonych. Zygmunt Lenkiewicz, szef sportu w TVP 2, tuż przed samym meczem twierdził, iż nie należy doszukiwać się w tym fakcie żadnych sensacji. – Chcemy promować młodych, a spotkanie z San Marino nie było najważniejsze na świecie – mówił. Zaprzeczał wyraźnie, jakoby Szpakowski w ogóle miał pożegnać się z pracą na Woronicza. Sugerował raczej, iż popularny komentator będzie relacjonował przebieg spotkania z Łotwą. Tymczasem rzeczywistość okazała się zgoła inna. Mecz z Łotwą komentował ponownie Basałaj, tym razem w towarzystwie trenera Andrzeja Strejlaua, zaś Szpakowski po raz kolejny znalazł się na uboczu. Sam zainteresowany nie chce komentować zaistniałej sytuacji. – Zmiany w redakcji sportowej to temat do rozmowy z szefem, ja w tej sprawie nie mam nic do powiedzenia. O wszystkim powie pan Basałaj, on jest najbardziej kompetentny i poinformowany – zakończył Szpakowski. Czyżby rzeczywiście popularny komentator nie miał nic do powiedzenia, czy też w tej sprawie milczenie jest złotem? – Odsunięcie Szpakowskiego nie było moją
Tagi:
Tomasz Sygut









