Święty kij

Święty kij

Czy młoda kobieta, której lekarze nie chcieli ratować, bojąc się poronienia, musiała umrzeć

Jeśli nie pamiętacie państwo, to bezpośrednim powodem spalenia Joanny d’Arc, o czym mówi np. film Luca Bessona, było to, że zakładała męski strój. Zakładała go jako kobieta rycerz, przywódczyni wojsk francuskich, a potem w więzieniu Anglicy dawali jej tylko męskie ubranie, by móc ją oskarżyć z takiego właśnie szczególnego paragrafu, ponieważ konszachty z diabłem podpadały pod inny, trudniejszy. Joanna d’Arc spłonęła więc żywcem na stosie nie za to, że walczyła przeciwko Anglikom, którzy byli we Francji wówczas najeźdźcami, ale za to, że zakładała męskie ubranie. W jednej z ostatnich scen filmu Bessona Joanna stoi na stosie, spod sukni – gdyż została już przyzwoicie odziana – wyglądają jej bose stopy, ogień otacza ją coraz szczelniej, a ona usiłuje cofnąć stopę, ale nie ma ani jak, ani gdzie.
Kiedy przekonania i idee, uważane za wolę Boga lub prawa wyższe od ludzkich, mają wagę bez porównania większą niż życie ludzi, świat jest okrutny. Bo nie jest dla ludzi, lecz dla tych praw i wyobrażeń. Niektórzy mówią: dla woli Boga.

*

Jakiś czas temu przeczytałam gdzieś, że w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, która jest krajem teokratycznym i konserwatywnym nawet jak na kraj islamu, w szkole dla dziewcząt wybuchł pożar. Dziewczynki, młodsze i starsze, rzuciły się do ucieczki, wybiegając w panice z płonącego budynku na dziedziniec szkoły. Razem ze strażą pożarną nadjechała także specjalna policja religijno-obyczajowa, która jest tam wszechobecna. Policjanci, bijąc dziewczęta długimi kijami, zagnali je z powrotem do płonącego budynku. Powód był taki, że dziewczęta uciekając przed ogniem, nie zdążyły założyć specjalnych wierzchnich ubrań, które je spowijają od stóp do głów, a skoro ich nie ubrały, nie miały prawa pojawić się na ulicach, gdzie swoim pojawieniem się mogłyby wywołać zgorszenie wśród ludzi. Czyli mężczyzn. Zagonione uderzeniami kijów dziewczęta znalazły się z powrotem w płonącym budynku szkoły. Płaszcze mogły się spalić, są w końcu tylko z bawełny. Ale bez płaszczy nie mogły wyjść, zatem ileś z nich musiało się spalić żywcem, inne były okropnie poparzone.
Czy przyjemnie jest mieć rację tak absolutną, że pozwala zagnać 12-, 13-latkę w płomienie, żeby tam spłonęła? W ten sposób chroni się moralność i pilnuje woli Boga, chyba zatem to przyjemne. Nie robi się przecież nic złego, tylko pilnuje przestrzegania prawa i poucza tych, którzy chcą je złamać, gdzie ich miejsce. Na tym polega średniowieczna, okrutna mentalność, inna od naszej wrażliwość. Arabii Saudyjskiej Stany Zjednoczone ani ich sojusznicy – w tym Polska – nie przerabiają na demokrację jak Iraku, tym bardziej że chyba ten kraj jest w porządku, wszak to sojusznik.

*

– Pewna kobieta w szpitalu w Polsce – zaczynam, bo chcę opowiedzieć przyjacielowi to, co przeczytałam w „Wyborczej”, ale zanim nabrałam w płuca powietrza, on mi powiada: – No tak, ale w Polsce nie tylko kobiety źle się traktuje w szpitalach, dzięki lekarzom różni ludzie czują, że są tylko mięsem, nikim, śmieciem!
– Tak bywa – powiadam; spierać się z nim nie myślę, tak właśnie bywa obrzydliwie często, choć na pewno nie zawsze. – Ale ta kobieta umarła, gdyż lekarze po prostu jej nie leczyli. Nie ciekawiło ich, że umrze, bali się jedynie odpowiedzialności w wypadku, gdyby doszło do poronienia.
Kobieta bowiem należała do tej kategorii ludzi, którzy złe traktowanie mają w szpitalu zapewnione, czyli była kobietą w ciąży, której oprócz szczęścia z powodu ciąży przytrafiło się jeszcze nieszczęście, czyli choroba. Ustawa teoretycznie pozwala na to, żeby w razie zagrożenia życia kobiety przerwać ciążę, ale lekarze egoizmem i konformizmem doprowadzili do sytuacji, w której nawet ta minimalnie ochraniająca ludzkie prawa kobiet ustawa jest martwa. Mają długie kije i zaganiają nimi z powrotem w płomienie, jak ową 25-letnia kobietę z Piły, u której rozpoznano wrzodziejące zapalenie jelita grubego (colitis ulcerosa), ciężką chorobę nieznanego pochodzenia, której medycyna nie potrafi wyleczyć. Można tylko zaleczać kolejne rzuty. Colitis ulcerosa potrafi potwornie boleć i młodą kobietę bolało potwornie, krzyczała z bólu i błagała o środki przeciwbólowe. Więc podano jej apap. Apap! Mnie nie zawsze pomaga na średni ból głowy, po co jej go dano, czy dla kpiny? Podobno po to, żeby nie szkodzić płodowi, gdyż lekarze byli zainteresowani płodem. Akurat. Przecież płód, by żyć, musi mieć żywą nosicielkę i karmicielkę, czyli organizm macierzysty, zwany kobietą. O tym wie nie tylko lekarz. Potem młoda kobieta dwa razy dostała ropienia odbytu i z wysoką gorączką znów trafiła do szpitala, teraz już innego. Matce młodej kobiety (która też błagała, to słowo powtarza się w tekście dziennikarza „Wyborczej” – błagania kobiet) lekarz powiedział, że jej córka za bardzo zajmuje się „swoim tyłkiem, a za mało ciążą”. Lekarz potrafi celnie skomentować sprawy. Kto mu fiknie, kiedy on ma w ręku życie np. jego córki, życie w ręku jednym, a w drugim długi kij. Należało zrobić badanie endoskopowe, czyli zajrzeć światłowodem do jelita. Nie wiem, czy to badanie naprawdę zagrażało ciąży – samo zapalenie jelit polega na silnych i częstych skurczach jelita, więc czy to badanie było jeszcze jakimś zagrożeniem? Niemniej lekarz uznał, że sumienie mu nie pozwala na zrobienie badania. Dziś ma na sumieniu i życie młodej kobiety, i płodu. Płód zmarł pierwszy. A po trzech tygodniach leżenia na OIOM-ie i kolejnych, jak czytam, operacjach, zmarła młoda kobieta. Na posocznicę, na sepsę, w XXI w. W Polsce, w kraju szczególnych wartości, w tym Mesjaszu Europy, który długim kijem zawraca nie tylko Wisłę, ale i ludzkie losy, i wrażliwość, i wartości.
Mam wrażenie, że na tej 25-letniej kobiecie, która zmarła niemal już rok temu, wykonano egzekucję. Podobnie jak na tej, która zmarła na raka mózgu, który też nie był dostatecznym wskazaniem do przerwania ciąży, a leczyć go podczas ciąży nie było można, i na innych, o których nic nie wiemy. Od początku nikogo nie obchodził los owej młodej kobiety z Piły; lekarzy obchodziło wyłącznie to, czy władza królewska i kościelna nie posądzi ich o sprzyjanie aborcji, szatanowi i niestosownym ubraniom. Możemy teraz pisać protesty do Izby Lekarskiej i gdzie tylko, dowiemy się, że koledzy lekarze niczemu nie uchybili i błędu nie ma, a ich sumienia wydzielają zapach jak lilije. Jak w (neo)średniowieczu zaraz się wprowadzi oficjalne potwierdzenie bezgrzeszności tych sumień, będzie na nim pieczęć św. Lecha lub Romana oraz wizerunek świętego kija do utrwalania wyroków opatrzności, a zresztą lekarz już niedługo będzie mógł sobie kupić odpust, wprowadzi się je znowu do obrotu i będą dostępne w każdym hipermarkecie; na jakiegoś polskiego Lutra się nie zanosi, daleko nam jeszcze do renesansowego humanizmu i na reformację też nie ma żadnych widoków.

Autorka jest filozofką, poetką i pisarką (używa literackiego nazwiska Keff), feministką. Prowadzi na tzw. Gender Studies na UW, w Collegium Civitas i na innych uczelniach zajęcia dotyczące mediów, dyskursu publicznego, literatury i filmu

 

Wydanie: 20/2005, 2005

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy