Oszczędności były konieczne, bez nich firmie groził upadek Jerzy Kamiński, prezes zarządu i dyrektor generalny Impexmetal SA – Dlaczego sprzedaliście nowoczesną Hutę Stali Zawiercie za 200 mln zł (jej wartość księgowa sięgała 300 mln zł) gdy trwał bum na stalowym rynku? Zysk Zawiercia w 2003 r. przekroczył 50 mln zł, ale zbiera go już zagraniczny właściciel. – Impexmetal przejął w 1996 r. za długi, w wyniku ugody bankowej, ok. 71% akcji Huty Zawiercie. Wtedy ich wartość nominalna wynosiła ok. 100 mln zł. Zarobiliśmy więc na sprzedaży przed opodatkowaniem prawie 100 mln. Jednak na dzień zawarcia kontraktu huta była zadłużona w bankach na ok. 125 mln zł. Ale tak naprawdę, to zwrot z tej inwestycji nie jest satysfakcjonujący. Do 1999 r. huta przynosiła straty, a w następnych latach jej rentowność netto rosła od 0,2% do 8,2% w roku 2003. Przekraczający 50 mln zysk Zawiercia w 2003 r. wynikał ze sprzyjającej koniunktury na stalowe pręty żebrowane oraz walcówkę, potrzebne w budownictwie – przy jednoczesnych, znanych powszechnie kłopotach u jej głównych konkurentów wytwarzający ten rodzaj stali, tj. w Hutach Cedler oraz Ostrowiec, które znacznie ograniczyły produkcję. Huta Zawiercie to nowoczesny i zrestrukturyzowany zakład hutniczy, a jej wyroby szły w 2003 r. jak ciepłe bułeczki po bardzo atrakcyjnych cenach. Rzeczywiście, sprzedaliśmy ją poniżej skonsolidowanej wartości księgowej, ale jest to konsekwencją prowadzonej w ubiegłych latach polityki pozostawiania całego zysku na rozwój huty. Warto tu dodać, że łącznie z dobrymi wynikami w 2003r. huta od 1996 r. wypracowała niespełna 80 mln zł czystego zysku. Chcę ponadto zwrócić uwagę, że produkcja Zawiercia stanowiła najwyżej 2 do 4% produkcji całego polskiego rynku hutniczego. Przy podejmowaniu decyzji o sprzedaży zadaliśmy sobie pytanie: czy z tą jedną hutą stali mogliśmy mierzyć się z wielkim potentatem – koncernem LNM – który kupił huty stali w Polsce i zdobył ponad 96% rynku wyrobów hutniczych? Impexmetal nie koncentrował się na produkcji stali, nie miał strategii ekspansji w tym sektorze. Na tym rynku byliśmy za słabym graczem, naszą domeną i priorytetem od wielu lat były i są metale nieżelazne. W tej branży ulokowane są nasze główne aktywa, w które od wielu lat praktycznie nie inwestowaliśmy, bo priorytet uzyskała Huta Zawiercie (ok. 160 mln zł). W dodatku w chwili podejmowania decyzji o sprzedaży Zawiercia grupa kapitałowa Impexmetal była zadłużona na 710 mln zł, banki zagroziły, że odmówią kredytowania, i kazały płacić. Ratując całą grupę kapitałową należało więc sprzedać Hutę Zawiercie za rozsądne pieniądze. 200 mln ze sprzedaży Zawiercia w całości poszło na obniżenie naszego długu. Po tej transakcji na koniec 2003 r. zadłużenie naszej grupy spadło do poziomu ok. 285 mln zł, a samego Impexmetalu SA z ok. 225 mln do ok. 43 mln zł. – Skąd się wzięło tak wielkie zadłużenie Impexmetalu? – Był to przede wszystkim wynik mało rozważnej polityki inwestycyjnej niepoprzedzonej starannymi analizami. Dokonywano zakupu aktywów nierentownych, często niezwiązanych z branżą metali nieżelaznych, bez szczegółowych planów restrukturyzacji i oceny wysokości niezbędnych nakładów inwestycyjnych. W konsekwencji Impexmetal musiał wspomagać finansowo wiele podmiotów należących do grupy, które nie miały szans na uzyskanie kredytów – i zwiększał swe zadłużenie ponad bezpieczny poziom, w warunkach dekoniunktury w kraju i za granicą, z którą mieliśmy do czynienia w latach 1999-2001. W przeszłości Impexmetal był tylko firmą handlową. Żyliśmy z prowizji od sprzedaży miedzi, aluminium, cynku i ołowiu oraz łożysk, mieliśmy nadwyżki gotówki. Jednocześnie postępował jednak proces kupowania i sprzedawania aktywów produkcyjnych. Nie zawsze szczęśliwy. Już w 1996 r. Impexmetal był zadłużony na ok. 380 mln. zł. Wiele podmiotów kupiono na rok, dwa, by potem je sprzedać, często ze stratą. Na przykład, kupiono, a potem sprzedano kilka zakładów przeróbki złomu. To nie były udane operacje. Hutę Konin w 1997 r. nabyliśmy, korzystając z kredytu, który nie mógł być płynnie obsługiwany. Hutmen (przetwórstwo miedzi) kupiliśmy, płacąc po 37 zł za akcję – dziś ich cena nie przekracza 20 zł. Kupiliśmy też zadłużony zakład przerobu miedzi w Szopienicach, przynoszący rosnące straty – w 2003 r. przekroczyły 30 mln zł – który dopiero dziś
Tagi:
Andrzej Dryszel









