Społeczeństwo jest już zmęczone starymi elitami. Ma dość tych samych facetów, tego samego języka, tych samych frazesów. Kaczyński zrozumiał to najszybciej 1. Czy PiS będzie rządziło wiecznie? – to pytanie zaprząta najtęższe polityczne głowy w naszym kraju. Odpowiadają, że nie – wszak rządzi źle, łamie zasady ustrojowe, „ludzie się zorientują”, a tak w ogóle, to nikt nie rządzi wiecznie. To prawda. Ale historia zna przypadki, kiedy w systemie demokratycznym partia rządzi dość długo, wygrywając kolejne wybory i zachowując władzę. Warto przypomnieć chociażby meksykańską Partię Rewolucyjno-Instytucjonalną, indyjski Kongres Narodowy czy – bliżej nas – szwedzką socjaldemokrację. Wszystkie przywołane partie miały charakter ludowo-narodowo-lewicowy i rządziły dość swobodnie, nie kierując się żadnymi trwałymi ideami, co sezon polityczny zmieniając priorytety i zestaw kierowniczy. Nie dotyczy to Hindusów, oni żerowali na micie ojców założycieli, dość długo opierali swoją legitymację na pozycji i dorobku premiera Jawaharlala Nehru. Oczywiście tych przykładów jest znacznie więcej, zwłaszcza w krajach, które odzyskiwały niepodległość w II poł. XX w. Jeśli je tutaj przypominam, to dlatego, że wydaje mi się, iż prezes Kaczyński zdąża w tę stronę. Prawo i Sprawiedliwość to nic innego jak przemyślana lub intuicyjna kalka tamtych rozwiązań. Partia trochę narodowa, z własną mitologią historyczną, lekko lewicującą (polityka socjalna ponad możliwości państwa), ludowo-konserwatywna (tu niezbędny Kościół), budująca mit ojca założyciela. I nie jest ważne, jakie poglądy i osiągnięcia miał Lech Kaczyński. O tym zdecydujemy teraz, w procesie budowy jego pomników i nadawania im mistycznego znaczenia. Czy to się może udać? Oczywiście tak, ponieważ społeczeństwo polskie jest w istocie w trakcie stawania się. W XIX w. w Europie standardy ideowe i cywilizacyjne stanowiło mieszczaństwo, rosła w siłę klasa robotnicza, upowszechniało się wykształcenie. W Polsce dopiero w II połowie tego wieku uwolniono chłopów, czyli mówiąc brutalnie – zlikwidowano niewolnictwo. Potrzeba było wielu jeszcze lat, aby w najszerszych warstwach społecznych obudzić tożsamość narodową, zbudować wspólny kanon kulturalny i cywilizacyjny. Wyzwolić z feudalnej mentalności. Te procesy jeszcze się nie zakończyły. Najdalej zaawansowana jest budowa tożsamości narodowej, fałszywej nieco, bo opartej na historii szlachty polskiej, micie jedności ideowo-moralnej i unikatowości polskich doświadczeń. Najgorzej jest z budową polityczności społeczeństwa, dominuje poddańcza kultura polityczna, a państwo nie jest traktowane jako dobro wspólne, ale narzucony nam aparat represji społecznej i indywidualnej. Te procesy umacniała II Rzeczpospolita, ramię w ramię z Polską Rzecząpospolitą Ludową i III Rzecząpospolitą. Wiedziano jednak, że nie jest to stan optymalny i podejmowano rozmaite próby jego zmiany. Inicjatywa wychodziła ze środowisk lewicowych, ale u progu III Rzeczypospolitej nie miały one tak silnej legitymacji, aby je kontynuować. Historyczną zasługą SLD jest przeprowadzenie milionów ludzi z PRL do III RP, ale na wykorzystanie rewolucji rozpoczętej w 1989 r. do tego, aby przebudować mentalność społeczną i nawyki cywilizacyjno-polityczne zabrakło sił, środków i pomysłu. Ta sama przypadłość dotknęła pozostałe ekipy władzy. Także najdłużej dotychczas rządzącą Platformę Obywatelską, która z lenistwa politycznego i umysłowej bezradności wobec rzeczywistych problemów starała się uczynić zaletę. Kiedy dziś mowa o symetrystach, widzę żywotność tej postawy. Kiedy nawołuje się, aby najpierw pokonać PiS, a potem się pomyśli, co dalej, widzę, że tuskizm jest nadal żywy. To znaczy, że z Polską dalej nie chcemy niczego zrobić. 2. Naród to wyczuł. Wiedział, że z dotychczas rządzącymi ekipami nic się nie zmieni. Dalej będzie to stan przejściowy, a reguła tego stanu, czyli brak poczucia stabilizacji, będzie wieczna. Gorzej już być nie może – uznawała potężna część społeczeństwa. Na taki stan rzeczy przyszło Prawo i Sprawiedliwość. Różnica polega na tym, że o ile dotychczas rządzący fałszywie odczytywali nastroje społeczne, idealizując społeczeństwo, interpretując jego zachowania jako gotowość do modernizacji, o tyle PiS przeciwnie – postanowiło utrwalić i wykorzystać dominującą świadomość społeczną. Odwołało się więc do polskich zapóźnień i kompleksów, żywych jeszcze, choć irracjonalnych, mitów i stereotypów. Cynicznie zaniechało kontynuacji przebudowy społecznej na rzecz schlebiania dotychczasowej strukturze i mentalności. Żadnych wymagań wobec ludzi, „my wiemy dobrze, co wam jest potrzebne”, „każdy –









