Pan Marek grywa żandarmów i ubeków, pan Robert eleganckich profesorów, a uczennica Ania panie lekkich obyczajów Na ogół trafiają na plan filmowy przypadkiem – przez znajomych, z ogłoszenia. Niektórzy traktują statystowanie jako dodatkowy zarobek, krótkotrwałą przygodę. Dla innych jest to stała i jedyna praca. Agencje dzielą ich na grupy według urody, wzrostu, tuszy, wieku, a także, dodatkowo, według cech szczególnych. Poszukiwane są zwłaszcza typy oryginalne, np. gruby z pękatym brzuchem, mała z wytrzeszczonymi oczami, chudy “zasuszony”, młody o tępym wyrazie twarzy itd. Katalogi ujmują także ich sprawności, np. umiejętność jazdy konnej, tańca, śpiewu itd. Wielu z nich, ze względu na wygląd, latami pokazuje się w podobnych scenach. Statystujący od 11 lat pan Marek zawsze występuje w roli żandarmów, esesmanów, ubeków itd. Jego znajomy, pan Robert, trafia na każdy plan, gdzie trzeba przesunąć się w tle przyjęcia dyplomatycznego, uroczystości państwowej czy wziąć udział w eleganckim raucie. Chociaż ma tylko podstawowe wykształcenie, jego dostojny wygląd i inteligentny wyraz twarzy sprawiają, że jest wybierany na królów, prezydentów, profesorów, ale także lokajów w arystokratycznych domach. Za to jego córka Anna, uczennica szkoły gastronomicznej, grywa zazwyczaj prostytutki i striptizerki, zaś jej narzeczony, z zawodu kelner, wciela się w postacie ludzi “z marginesu”. Niemal połowę stałych statystów stanowią emeryci oraz młodzież – ludzie, którzy mają najwięcej czasu wolnego. Starsi chcą sobie dorobić do nędznej renty czy emerytury. Młodzi też nie gardzą zarobkiem, ale większość z nich statystuje nie dla pieniędzy: chce przeżyć przygodę z filmem, marzy, aby wpaść w oko reżysera i awansować na bliższy plan. Najmniej jest statystów średniego pokolenia – ci zwykle dorabiają w soboty i niedziele albo podczas urlopów. Za jeden dzień zdjęciowy, trwający 12 godzin (plus nadgodziny), statysta otrzymuje około 60-70 zł. Gdy kręci się w nocy, stawki są dwukrotnie wyższe. Za epizody można dostać około 400 zł. Statystowanie w reklamie jest najlepiej płatne – dniówka wynosi 200-300 zł. W środowisku statystów jest określona hierarchia. Najniżej stoją w niej statyści jednorazowi. Kiedy film jest kręcony z dala od większych ośrodków w Polsce i nie opłaca się przywozić zawodowców, daje się ogłoszenie do miejscowej gazety. Dalej są uczniowie i emeryci statystujący rzadko. Kolejny szczebel stanowią rutyniarze. Są w pracy codziennie, biorą udział niemal w każdym filmie, w którym są sceny zbiorowe. Znaczną większość rutyniarzy stanowią ludzie grubo po pięćdziesiątce, którzy z tego zajęcia żyją. Elitę stanowią epizodyści. Niemal każdy ze statystów marzy o tym, że kiedyś trafi mu się epizod, że nie tylko przemknie gdzieś w tle, ale odegra sam jeden choćby najkrótszą scenkę. Kłopotliwi menele W Polsce nie ma, tak jak na Zachodzie, agencji specjalizujących się w wypożyczaniu do filmu autentycznych prostytutek, transwestytów czy rzezimieszków. Kiedy Andrzej Żuławski chciał pokazać w “Szamance” bezdomnych, udał się na Dworzec Centralny i sfilmował jego “mieszkańców” w zamian za talerz zupy. Mniej szczęścia miał z bezdomnymi Janusz Kondratiuk. Jego asystent przywiózł na plan “Jedenastego przykazania” dwa autobusy nędzarzy z Dworca Centralnego. Garderobiane do dziś wspominają, że o mało nie pomdlały, kiedy pomagały im zmienić cuchnące łachy na stroje filmowych kloszardów. Jednak do statystowania nie doszło – bezdomni uciekli z planu, zabierając obszarpane, lecz czyste ubrania. – Chyba tylko miłością do kina można tłumaczyć to, że pozwalam sobą poniewierać – mówi pan Waldek, od 15 lat statystujący w filmach. – To jest niewdzięczny zawód. Polega głównie na czekaniu. Siedzi się na planie kilka godzin, nagle drugi reżyser krzyknie: “Proszę się przygotować! Na hasło idziecie w prawo!”. Potem znów czeka się kilka godzin , żeby na hasło pójść w lewo albo położyć się, przebiec czy udawać trupa. Dlatego przynoszą ze sobą gazety, książki, żeby jakoś zająć czas. Niektórzy śpią na planie, młodzież odrabia lekcje. Pan Waldek nigdy nie zagrał epizodu, nie marzy o tym, żeby zostać aktorem. Na zarobki nie narzeka – są miesiące, gdy przekraczają trzy średnie krajowe. W ostatnich filmach widowiskowych, “Panu Tadeuszu”, “Ogniem i mieczem”, pojawiał się we wszystkich scenach zbiorowych – grał różne postacie.
Tagi:
Ewa Wituska









