Polska policja będzie współpracować z meksykańską, która nie radzi sobie z kartelami narkotykowymi i łapaniem sprawców morderstw Javier Valdez był w Meksyku instytucją, autorem wielu książek kronik o narkobiznesie w Sinaloa. W założonym przez siebie w 2003 r. czasopiśmie „Río Doce” opisywał dzień powszedni przestępczości zorganizowanej. Uniwersytet Columbia w uznaniu odwagi dziennikarzy „Río Doce” przyznał im w 2011 r. nagrodę Marii Moors Cabot. Wydawnictwo Penguin Random House opublikowało pięć książek Valdeza i przygotowywało do publikacji szóstą. Został zastrzelony 15 maja. Było to szóste w tym roku zabójstwo dziennikarza w Meksyku. Żaden sprawca nie został ujęty. Sprawiedliwość, nie kondolencje Dziennik „Animal Político” wezwał media do wstrzymania się od pracy 16 maja. „Chcemy zaprotestować przeciw bezkarności i domagać się interwencji władz. Nie wystarczą nam słowa potępienia, potrzebne jest działanie. W Meksyku zabija się dziennikarzy, bo można i nic się nie stanie”, stwierdziła redakcja. Na apel „Dzień bez prasy” odpowiedziało wiele mediów. W dziennikach „Reforma” i „La Jornada” 38 dziennikarzy, wykładowców akademickich i pisarzy opublikowało pytania do władz: „Ilu jeszcze zbrodni mamy się spodziewać? Kto z nas jest na czarnej liście? Jak żyć w kraju, w którym nie liczy się szczera i godna praca, a wyjściem jest jej porzucenie albo czekanie na zamach? Dlaczego nikt nie odpowiada za śmierć dziennikarzy? Czy demokracja może przeżyć bez wolności słowa?”. Na końcu zapytali: „Kto odpowie za śmierć Javiera Valdeza? Kto osądzi morderców?”. Prezydent Enrique Peña Nieto potępił tę zbrodnię w tweecie i wysłał kondolencje do stowarzyszenia dziennikarzy. Odpowiedział mu Salvador Camarena: „Tu niepotrzebne są kondolencje, panie prezydencie, tu potrzebna jest sprawiedliwość”. Prokuratura Generalna przyznała, że od 2010 r. tylko w trzech przypadkach na 798 oskarżeń o przemoc wobec dziennikarzy procesy zakończyły się skazaniem sprawców. Z każdym rokiem rządów obecnego prezydenta rosła liczba zabitych dziennikarzy: czterech w roku 2013, sześciu w 2014, siedmiu w 2015, 12 w 2016 i już sześciu w ciągu kilku miesięcy tego roku. W czasie uroczystości pogrzebowej Valdeza zabrał głos weteran dziennikarstwa Jorge Guillermo Cano z czasopisma „Vértice”: „Jest to zawód, który powinien być szanowany, ale nie jest szanowany przez rządzących”. Trudno powiedzieć, czy miał na myśli rząd stanu Sinaloa, gdzie od dziesiątków lat włada Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna obecnej głowy państwa, czy „rząd” miejscowych narko. „Muszę pisać o tym, co widzę i słyszę. Muszę krzyczeć, aby zrozumiano, że narko jest plagą” – te słowa Valdeza jego przyjaciel przypomniał w miejscu, w którym dziennikarz poniósł śmierć. Wcześniej, w tym samym miejscu, strzelano do niego 12 razy. Wykonywanie zawodu dziennikarza stało się w Meksyku bohaterstwem. W światowej klasyfikacji wolności prasy kraj zajmuje 147. miejsce (na 180). Zdaniem Reporterów bez Granic sprawcy zabójstw pozostają bezkarni w wyniku układów między policją i sądami z jednej strony a mafiami narkotykowymi i grupami paramilitarnymi z drugiej. Dawniej za ten stan rzeczy winiono głównie przestępczość zorganizowaną i jej brutalne metody. Teraz wiele instytucji międzynarodowych dowiodło, że za ponad połową przypadków przemocy wobec dziennikarzy i działaczy praw człowieka kryje się sfera polityki. Politycy nie lubią, gdy dziennikarze wyciągają na światło dzienne ich korupcję i nadużycia. Ujawnienie tajnych kont i nieruchomości gubernatora lub innego urzędnika państwowego wyższego szczebla może oznaczać nie tylko utratę pracy, ale i śmierć. Epicentrum zbrodni Nie tylko dziennikarze padają ofiarą zabójców. Stan Meksyk przejął od Ciudad Juárez niechlubną sławę miejsca, gdzie najczęściej mordowane są kobiety. Podczas gdy w latach 1993-2005 w Ciudad Juárez zginęły 374 kobiety, według Observatorio Ciudadano en contra de la Violencia de Género (Obywatelskiego Obserwatorium Walki z Przemocą na tle Płci) w stanie Meksyk tylko w 2016 r. zamordowano 263 kobiety. Nie wszystkie śmierci były kwalifikowane jako zabójstwa. Dziennikarz Humberto Padget, współautor książki „Las muertas del Estado” („Śmiertelne ofiary państwa”) doszedł do wniosku, że zabitych może być dziesięć razy więcej niż w Ciudad Juárez. 16-letnia Cecilia zaginęła w 2011 r. w drodze z teatru do domu. Zdesperowana matka szukała jej ciała w zakładach pogrzebowych i na śmietnikach. Oklejała parkany plakatami z twarzą córki, a obok wisiały już inne plakaty, z identycznymi opisami dziewcząt. Codziennie upokarzano ją, wyrzucając










