Sumienie kobiety
Powiedział, że się zaangażował. Jakby dostał nową pracę, a nie miłość – Ciekawe, dla kogo dzisiaj będzie błagać o pomoc? – kobieta westchnęła i z zadowoleniem ukroiła kolejny kawałek ciasta. Jeszcze resztka niedzieli, jutro znowu do roboty, no ale najważniejsze, że rano jest gdzie pójść. Mężczyzna trzasnął puszką piwa. Te krótkie programy, w których proszono o pomoc dla kogoś potrzebującego… Tak, to było świetne, lepsze od tego gadania polityków, z którego rozumiał tylko tyle, że mają więcej puszek piwa niż on mógłby zamarzyć. Z ekranu uśmiechała się mała dziewczynka, tak było rok temu nad morzem, kiedy jeszcze nie zabierał jej rak. Alina Liwska, dziennikarka wybrana z setki chętnych, opowiadała historię Zosi. Miała w sobie napięcie człowieka proszącego, miała nadzieję i wdzięk. Potrafiła zdobyć każdą sumę. Nie chciała widzieć stosów listów, które specjalna ekipa sprawdzała i przebierała. Na tydzień przed programem dostawała ten jeden list. Dla kogoś szczęśliwy los. – Dlaczego wybraliście to dziecko? – pytała na początku. Potem przestała, bo tłumaczono, że maluch ładnie się uśmiecha, albo że matka jest pielęgniarką na reanimacji, a to zwiększy efekt. Anna Liwska stała się szybko jedną z najbardziej strzeżonych osób. Adres, telefon, zero informacji. Zmieniła fryzurę i samochód. Wszystko, by ludzie nie próbowali rozpaczliwie jej zaczepiać. – Męża chyba też powinnaś zmienić – żartował Zbyszek. – Pamiętasz tę kobietę, która przyszła do mojego biura? Myślałem, że się ze wstydu zapadnę pod ziemię. Tu narada, minister, a ja się tłumaczę jakieś Cygance. – Sumienia nie masz – odpowiedziała. – Ty masz za nas dwoje – pocałował ją. – I żeby było śmieszniej zarabiasz na tym. Program skończony. Anna poczuła zmęczenie. Dziewczynka przyglądała się jej uważnie. – Na co czekamy? – zapytała. – Na pieniądze – odpowiedziała Anna. – A jak je dostaniemy, pojedziesz na operację. – Z tobą? – Nie, ja zostanę tutaj, żeby pomagać innym dzieciom – w myślach dodała “o ile nie zwariuję”. – Zajmiesz się teraz kimś innym – dziewczynka uśmiechnęła się. – To znaczy, że moja operacja uda się. Mama mówi, że jak się za coś weźmiesz, zawsze będzie dobrze. Zwykła kobieta z Warki Mężczyzna wypił piwo, kobieta zjadła ciasto. Z ekranu nadal uśmiechała się chora dziewczynka. – No i zobacz, ludzie zaraz sięgną po portfele. A my co, jutro znowu do roboty. Za mieszkanie nie płacimy i nawet napić się nie ma za co. A Staszek mówił, że jest taki biznes do wzięcia. – Ty się z nim za nic nie bierz – kobieta obruszyła się. – Jest jeszcze jedno piwo, chcesz? – A może by tak na ciebie zacząć zbierać pieniądze? – przyglądał się jej krytycznie. – Przecież ci z telewizji też na umierających nie wyglądają. – A co ty opowiadasz? – śmiała się, bo zaczął rozpinać jej szlafrok. – Przecież mnie nic nie boli, tylko czasem tak się w głowie kręci. – No, to trzeba będzie to wykorzystać – roześmiał się. – Pogadaj z tą swoją lekarką. W końcu tyle lat u niej sprzątasz. Co tam dla niej takie pisemko. Powiedz, że do sanatorium potrzebujesz. – Przestań mnie szarpać, sama się rozbiorę – powiedziała. Wracał do tej rozmowy prawie codziennie, więc żeby się odczepił, poprosiła lekarkę o zaświadczenie. – Do sanatorium? – lekarka tak się zdziwiła, że kobieta przestraszyła się. – To poproszę kolegę, neurologa, będzie wyglądało wiarygodniej. Nie chciała skierowań na badania, prosiła o zaświadczenie, że ma kłopoty ze wzrokiem, że gorzej słyszy. Każdy lekarz, u którego sprzątała, do czegoś się przydał. Mężczyzna zadowolony oglądał papiery. – Wystarczy – zdecydował. – Wysyłamy. – Pewnie nikt się nie zainteresuje – w głosie kobiety brzmiała nadzieja. – Takich jak ja, to znaczy jak ta kobieta tutaj opisana, są setki. – Ale nie każda ma sparaliżowanego męża. Tak napisałem. – Zwariowałeś. Pójdziemy siedzieć. – Nie bój się, za te pieniądze wyprowadzimy się na koniec Polski. A telewizja nic nie piśnie, bo by się skompromitowała. Skocz po piwo, nie gap się. Tego samego wieczoru dziennikarka była zbyt zmęczona, by zrozumieć, że jest kiepsko. Coś się psuło. Najpierw Anna była zachwycona









