Świat kina to świat macho

Świat kina to świat macho

Elle. fot. Materialy prasowe

Nawet jeśli pokazuje się dosłownie wszystko, zawsze można zachować swoje tajemnice Isabelle Huppert – francuska aktorka filmowa i teatralna, laureatka festiwali w Cannes, Berlinie, Wenecji, zdobywczyni nagród BAFTA, Cezara czy Davida di Donatello, oficer Legii Honorowej. Za ostatnią rolę w filmie „Elle” zasłużenie nominowana do Oscara. Jest pani znana z niezwykłej otwartości artystycznej i zamiłowania do ryzyka. Wciąż szuka pani nowych wyzwań w kinie i w teatrze, a przecież z pani pozycją można sobie pozwolić na wygodne życie gwiazdy. – Gdybym spokojnie kręciła kolejne złe filmy, to dopiero byłoby ryzykowne! Przyjęcie, z jakim się spotykam, udowadnia mi, że wybrałam słuszną drogę. Im dalej się idzie, tym więcej się otrzymuje – jestem o tym przekonana. Nie należy jednak zapominać, że jestem przede wszystkim aktorką i po prostu wykonuję swój zawód. Obojętne, czy gram robotnicę, czy arystokratkę – liczy się dla mnie opowiadana historia. Czym jest dla pani sława? Spełnieniem marzeń? Brzemieniem? – Sława jest bardzo przyjemną rekompensatą poniesionych wysiłków, często morderczej pracy. Pochwały zawsze sprawiają przyjemność – wszyscy lubimy być docenieni. Naprawdę jednak w niczym nie zmienia to stanu człowieka – można otrzymywać przez cały dzień wyrazy uznania, a wieczorem czuć się bardzo nieszczęśliwym. Sukces nie chroni przed frustracjami i ranami, choć bywa skutecznym znieczuleniem. Otrzymuje pani wiele propozycji. Jakimi kryteriami kieruje się pani przy wyborze ról? – Najważniejsza jest dla mnie osobowość reżysera. Są tacy, z którymi pracowałabym nawet bez scenariusza! Oczywiście niektórzy realizatorzy są dla mnie szczególnie ważni. Nie wiem, czy mogłabym odczuwać z kimś innym tak głębokie duchowe porozumienie jak z Michaelem Hanekem czy Paulem Verhoevenem. Albo artystyczną miłość, która łączyła mnie z Michaelem Ciminem i Claude’em Chabrolem. Claude Chabrol powiedział mi kiedyś, że dla pani zrobiłby wszystko – jako aktorki i człowieka. – Claude ofiarował mi wspaniałe role stworzone specjalnie dla mnie, czułam, że stanowię część jego artystycznego i intymnego świata. Ewoluowałam z jego filmami. Był kimś wspaniałym – empatycznym, wielkodusznym dżentelmenem w starym stylu, obdarzonym niesłychanym poczuciem humoru i ogromnym talentem. Miał przy tym zadziwiającą kulturę osobistą i wiedzę – można było dyskutować z nim godzinami o literaturze, kulturze, polityce. Był wyjątkowy. Tęsknię za nim każdego dnia. Jako młoda dziewczyna zagrała pani rolę młodszej siostry Romy Schneider. Jak ją pani wspomina? – Romy pozostaje moim niedoścignionym ideałem. Była wyjątkowa – otwarta, pełna czułości, bardzo wrażliwa, obdarzona wielkim sercem. Bardzo mnie chroniła. Była wielką aktorką i jednocześnie wielkim człowiekiem – czasami to się zdarza. Często w trakcie przygotowań do ról aktorzy czerpią z własnych doświadczeń. Czy w pani przypadku determinuje to jakoś wybór postaci? – Na szczęście nie, bo czasami byłby to czysty masochizm! My, aktorzy, zachowujemy dla siebie bolesne przeżycia – na planie filmowym czy na scenie po prostu je gramy. To nasz prezent dla widzów. Ten zawód daje nam dużo szczęścia, nawet kiedy gramy smutek czy rozpacz. Tak jest przynajmniej w moim przypadku. Czy to działa w przeciwną stronę? Grane postacie zmieniły w jakiś sposób pani spojrzenie na życie i siebie samą? – Zawsze pozostaję sobą, ale moje bohaterki na pewno wpłynęły na mój sposób postrzegania świata – dzięki nim wciąż odkrywam nieznane mi strony psychiki. W tym zawodzie można się uczyć do końca życia. Pani bohaterki mają pewne cechy wspólne – to kobiety na pozór chłodne i opanowane, ukrywające swoje rany, a równie często buntowniczki ignorujące normy narzucane przez społeczeństwo. Rozpoznaje się pani w tym wizerunku? – W pewnym stopniu tak, zawsze starałam się robić to, co mi odpowiada, zachować wolność wyboru. To olbrzymi luksus. Najważniejsze, żeby wiedzieć, czego naprawdę się chce w życiu, a czego nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Pewnych granic nie można przekraczać, inaczej płaci się za to samym sobą. Myślę, że mój talent polega właśnie na umiejętności wyboru. Nigdy nie wybieram łatwizny. Mogłaby pani zagrać rzeczywiście wszystko? Czy istnieją tematy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2017, 2017

Kategorie: Kultura