Moi mistrzowie mówili: nie patrz na scenę, patrz na widownię Artur Tyszkiewicz – nowy dyrektor warszawskiego teatru Ateneum Zmieniło się tutaj. Gabinet wyglądał inaczej. – Niczego nie zmieniałem, wszystko stoi tak, jak stało. Za Gustawa Holoubka było tu jednak inaczej, gdzieś zniknął stary, okrągły stolik. – Coś sobie przypominam, ale po moim bezpośrednim poprzedniku nie wprowadzałem żadnych zmian. Czuje pan na sobie brzemię tradycji? Z tego miejsca dyrygowali teatrem Janusz Warmiński, Gustaw Holoubek, nie wspominając już o Stefanie Jaraczu. – Mam świadomość, gdzie się znajduję, ale staram się o tym nie myśleć. Chciałbym niczego nie popsuć z tego, co im udało się tu osiągnąć. Czy mi się uda, nie wiem. Myślę też, że teatr stoi przed nowymi wyzwaniami, przed którymi nawet ci wielcy dyrektorzy nie stawali, mianowicie przed remontem. Wprawdzie pańscy poprzednicy doprowadzili do otwarcia nowej sceny w pobliskim gmachu ZNP, ale w starym budynku warunki są skromne, a stan techniczny opłakany. – Bywa, że to uniemożliwia dalszą eksploatację. Stan technologii dużej sceny jest taki, że warunkowo są nam przedłużane zezwolenia po badaniach technicznych. Teraz jest bezpiecznie, ale jak długo to potrwa? Całe urządzenia sceniczne i sztankiety – wszystko musi iść do wymiany. Trzeba zmienić kanalizację, układ kabli energetycznych i dostosować to do współczesnych realiów. Musimy zawieszać nowe aparaty oświetleniowe, podłączać komputery, stara sieć nie wytrzymuje. Czeka nas generalny remont. Czyli to prawdziwe wyzwanie, przed którym nie może pan się uchylać. – Tak los zrządził. Wszystko wskazuje, że remont trzeba będzie przeprowadzić za mojej kadencji. Wielokrotnie deklarował pan dialog z widzem. Na czym ma on polegać? Czy chce pan brać widza na spytki, zmuszać do czegoś, poddawać testom? – Rozmaicie można interpretować dialog – przesłuchanie na komendzie też jest rodzajem dialogu. Pewien minister proponował niedawno dialog w prokuraturze. A co zakłada dialog z widzem? – Po pierwsze, że widz jest na sali. Zakładamy, że do kogoś mówimy, że nie mówimy dla siebie, do siebie, wyłącznie o sobie, tylko wiemy, że chcemy z kimś się skomunikować. Po drugie, chcemy mu zaproponować jakąś opowieść, o czymś chcemy opowiedzieć, czymś się podzielić, nawiązać jakąś więź. Po trzecie, do tego jest potrzebny odpowiedni repertuar, który jest oparty na literaturze, na opowieści – linearnej bądź nie, ale wciąż opowieści. Co więcej, chcemy coś opowiedzieć, powołując do życia bohaterów, z którymi widz chce się utożsamiać. Mam takie poczucie, że dialog nawiązuje się wtedy, kiedy mogę się identyfikować z ludźmi, którzy żyją na scenie i coś do mnie mówią. Idąc dalej: żeby to zrealizować, potrzebni są aktorzy, którzy ożywią literaturę w taki sposób, że widza to wciągnie. Słowem, niczego nowego nie wymyślam, tylko powtarzam to samo: w tym teatrze zawsze najważniejszy był autor i aktor. To teatr literacki, oparty na wspaniałej literaturze, ożywianej przez świetny zespół aktorski. I tu nie zamierzam niczego zmieniać. Ale zdaje pan sobie sprawę, że jest strasznie staroświecki? – Tak, zdaję sobie z tego sprawę i jestem tak traktowany przez wielu krytyków od lat, ponieważ od lat jako reżyser realizuję taki teatr. Także jako dyrektor Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Taki jestem, inny nie będę. Może dlatego został pan dyrektorem tego teatru, bo Ateneum nie należy do teatrów rewolucyjnych, przynajmniej od powojnia, bo przed wojną różnie bywało, Jaracz próbował tworzyć tu teatr proletariacki. Ale po wojnie wypracowany został model, który nazywano bulwarowo-mieszczańskim: dobra literatura i co najmniej solidne aktorstwo. Pan chce się poruszać w tych ramach. – To się sprawdza. Zauważmy, że Ateneum ma swoją publiczność. Obok jest ZNP i hotel tego związku, a na widowni często zasiadają nocujący w nim nauczyciele, zwłaszcza nauczycielki. Teraz mają jeszcze bliżej, nowa Scena 20 mieści się dosłownie w hotelu, a na czas remontu przeniesiemy tam główną siedzibę. Pozostając wierny wspomnianym zasadom, nie chce pan jednak zamykać się w kręgu nazwisk ucukrowanych. Na afiszu ma się pojawić autor od lat pisujący dla radia, ale jeszcze nieobecny na scenie… – Rafał Wojasiński. Otóż to. Co więcej, Waldemar Modestowicz, reżyser radiowy, który go często realizuje, będzie tu wystawiał jego dramat. I będzie to prapremiera. – Chciałbym, aby w Ateneum była przestrzeń dla promocji