Rosja jest i będzie krajem europejskim, podkreśla dzisiejsza Moskwa. A Zachód to nie wróg, lecz punkt odniesienia Smotrinami, czyli oglądaniem (rosyjskiej) panny młodej, nazwała ubiegłotygodniową wizytę Billa Clintona w Moskwie “Niezawisimaja Gazeta”. Podróż Władimira Putina do Rzymu, odbytą zaraz po rozstaniu z amerykańskim prezydentem, komentatorzy w stolicy Rosji nazwali z kolei “obwąchiwaniem papiestwa”, w kontekście trwających już od pewnego czasu przymiarek do zaproszenia Jana Pawła II do Moskwy. O “zapoznawczej wizycie” w Berlinie, przewidzianej na ten tydzień piszą niemieckie gazety. Podsumowujący pierwszy okres międzynarodowej aktywności nowego przywódcy na Kremlu dziennik “Le Monde” stwierdził w efekcie, że “i świat, i Putin przyglądają się sobie z zainteresowaniem, jakiego dawno już nie widziano”. Wnikliwi obserwatorzy zagranicznych kontaktów prezydenta Rosji dodają do tego, że można odnieść wrażenie, jakby “politycy odczuwali w obecności Władimira Władimirowicza swoiste onieśmielenie”. Tuż przed przyjazdem Billa Clintona na Kreml w amerykańskiej prasie rozgorzała np. dyskusja, czy gość z USA powinien karcić Putina za wydarzenia w Czeczenii. Zbigniew Brzeziński napisał, że polityka “angażowania” Moskwy do współpracy posunęła się stanowczo za daleko, a “The Washington Post” pozwolił sobie nawet na stwierdzenie: “Należy “mieszać się” w wewnętrzne sprawy Rosji”. Jak zauważyła jednak agencja Reutersa, “przy szynce z syberyjskiego jelenia i pstrągu w rosyjskim sosie Putin i Clinton prawie nie spierali się o politykę w Czeczenii. Ba, nawet nowa “Żelazna Dama światowej polityki”, Madeleine Albright, nie wezwała bynajmniej rosyjskiego prezydenta na (przysłowiowy) dywanik”. Komentujący wizytę, z punktu widzenia moskiewskich elit, satyryczny program telewizji NTV, “Kukły” (czyli Marionetki), posunął się z kolei do zaprezentowania swoim odbiorcom scenki, w której lalka wyobrażająca lidera Kremla próbuje zwerbować nowego agenta, o pseudonimie “Saksofonista”, używając do tego celu m.in. porucznika Marii Iwanowny Lewiński. “Werbowany” do współpracy z Moskwą “Bill” bardzo delikatnie broni się przed perswazją marionetki Putina. Rosyjska gazeta “Trud” zauważyła z kolei, że amerykański prezydent nie odbył wokół Kremla tradycyjnej porcji joggingu, ani też nie zagrał na saksofonie podczas kolacji z małżeństwem Putinów, co odczytane zostało jako kolejny dowód na to, że Bill Clinton czuł się w obliczu nowego rosyjskiego prezydenta “niespecjalnie pewnie”. Abstrahując od żartów, także sam przebieg spotkań obu prezydentów wykazał, że Putin jest twardym i dalekowzrocznym partnerem. Mniej zorientowani w tajnikach dyplomacji i polityki dziennikarze pisali w pierwszych korespondencjach nawet o “fiasku” amerykańsko-rosyjskiego spotkania na szczycie, bowiem “nie podpisano żadnego ważnego porozumienia, a Władimir Putin nie wyraził zgody na budowę przez Stany Zjednoczone tzw. narodowego systemu obrony antyrakietowej”. Eksperci uśmiechali się, słysząc tego rodzaju opinie. Prof. Paula Dobriansky z waszyngtońskiej Rady Stosunków Międzynarodowych mówiła jeszcze w trakcie pobytu Clintona w Moskwie, że “Putin dobrze wie, że nie odniesie żadnych korzyści, spotykając się z ustępującym jesienią ze stanowiska prezydenta, Billem Clintonem”. “Rozsądny czas na traktaty (dla Władimira Putina – przyp. MG) to pierwszy rok rządów nowej administracji USA, czy będzie nią kierował Al Gore, czy Bush Junior. Wtedy będzie się o co targować i będzie co wytargować”, napisał z brutalną szczerością Henry Kissinger. Znamienne, że część zachodniej prasy w podobny sposób, tj. polityczną strategią wyciągnięcia jak największych korzyści, tłumaczyła powody, dla których rosyjski prezydent nie zaprosił oficjalnie papieża do Rosji w trakcie ich wspólnego spotkania w Watykanie. Jak stwierdził korespondent BBC, Putin, gdyby chciał, mógłby zmusić prawosławnego partriarchę Moskwy, Alieksieja, by Cerkiew rosyjska pogodziła się z przyjazdem Jana Pawła II na Kreml. Na razie zyski polityczne byłyby jednak z tego niewielkie, bo kraj zajęty jest przygotowaniem do reform, a prawosławne duchowieństwo jeszcze psychicznie nie dojrzało do takiej wizyty. Moskiewscy obserwatorzy wysnuwają z ubiegłotygodniowych (a i wcześniejszych) posunięć Władimira Putina na arenie międzynarodowej wniosek, że będzie on znacznie bardziej zdecydowany w działaniu niż jego poprzednik, Borys Jelcyn. “Stylem Jelcyna było formułowanie groźnych oświadczeń, a nawet stawianie (zagranicznemu partnerowi – przyp. MG) faktycznego ultimatum, a potem wycofywanie się ze wszystkiego, co nauczyło Zachód, że można ignorować nasze postulaty”, napisał politolog, Wiaczesław Nikonow. Z nowym przywódcą na Kremlu, przewidują analitycy, Rosja będzie funkcjonowała zupełnie inaczej. W
Tagi:
Mirosław Głogowski









