Święto tureckiej demokracji

Święto tureckiej demokracji

ISTANBUL, Turkey, June 21 2019 | Mayoral candidate Ekrem Imamoglu attends an election rally in Istanbul. A large crowd of supporters of the main opposition Republican People's Party (CHP) Ekrem Imamoglu have attented the rally to show their support. Photo: Joris van Gennip | LAIF, Image: 450958970, License: Rights-managed, Restrictions: For any PRINT usage 25 Euro minimum fee, for any ONLINE usage 15 Euro minimum fee.; _(65.64 MB vorhanden)_, Model Release: no, Credit line: Forum, Laif

Erdoğan miażdżąco przegrał wybory w Stambule. Czy Ekrem İmamoğlu mógłby wygrać w bezpośrednim starciu z prezydentem? Niezależnie od tego, w jakiej dzielnicy Stambułu Ekrem İmamoğlu ostatnio się pojawia, jego fani już na niego czekają. Kobiety w burkach proszą o autograf, a nastolatki o selfie. 23 czerwca tysiące Turczynek i Turków wyszły na ulice, żeby uczcić ponowne zwycięstwo İmamoğlu w wyborach na burmistrza Stambułu. Po ogłoszeniu wyników głosowania w mieście nad Bosforem rozległy się okrzyki radości, śpiewy i tańce. Marcowe wybory samorządowe musiały zostać powtórzone, jako że 6 maja turecka Wysoka Komisja Wyborcza (YSK) je unieważniła. Zdaniem prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana anulowanie wyników było konieczne z powodu powiązań wielu członków komisji wyborczych z organizacją Fethullaha Gülena, na którym ciąży zarzut zorganizowania puczu w 2016 r. Już w marcu przewagą 13 tys. głosów wygrał İmamoğlu, pokonując byłego premiera z ramienia rządowej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Binaliego Yıldırıma (PRZEGLĄD nr 21). 23 czerwca lider opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Ekrem İmamoğlu wygrał znacznie wyraźniej niż za pierwszym razem, bo różnicą przeszło 800 tys. głosów. Nikt wcześniej nie osiągnął podobnego wyniku w Stambule. Nadzieje Erdoğana, że dzięki ponowieniu wyborów w okresie wakacyjnym jego partia utrzyma władzę, okazały się płonne. Wielu mieszkańców bosforskiej metropolii zrezygnowało z wyjazdu na urlop, by tłumnie pójść do urn. W tureckich i zagranicznych mediach natychmiast zaroiło się od spekulacji, czy charyzmatyczny İmamoğlu może także doprowadzić do kresu epoki bezwzględnego „sułtana” z Ankary. Wyspa demokracji Trudno nie odnieść wrażenia, że nowy-stary burmistrz z łatwością wcielił się w rolę głównego konkurenta Erdoğana. I to nie tylko dlatego, że zwyciężył z AKP, która przez kilka dekad dzierżyła niepodzielnie władzę w Stambule, będącym zdaniem samego prezydenta centralą polityki krajowej. Po prostu optymistyczne słowa Erdoğana o silnej Turcji coraz bardziej odbiegały od publicznie ogłaszanych ekspertyz tamtejszych ekonomistów. Głowa państwa wyzwoliła już tak dużą niechęć mieszkańców Stambułu, że opozycji trudno było tego nie skonsumować. Po czerwcowym zwycięstwie İmamoğlu obiecał, że jego miasto będzie wyspą demokracji i że to dopiero początek. Zwycięska euforia rozeszła się lotem błyskawicy po całym kraju, dotarłszy nawet do tak konserwatywnych bastionów jak Trabzon. Nagrane komórkami filmy pokazują setki mieszkańców tej czarnomorskiej metropolii, fetujących İmamoğlu niczym wyzwoliciela i wołających: „To nasz przyszły prezydent”. Medialni kibice prezydenta tłumaczą, że radość, którą wywołał w oddalonym o 1000 km od Stambułu Trabzonie, wynika z tego, że tam się urodził. Tyle tylko, że to miasto jeszcze do niedawna stało murem za AKP. Toteż nie bez kozery tureccy publicyści mówią o cudzie nad Bosforem. I to nie tylko dlatego, że jeszcze kilka miesięcy temu wierzył w niego co najwyżej „opozycyjny beton”, jak to określał Erdoğan. A najmniej w sukces wierzył chyba sam İmamoğlu, który na początku 2019 r. kierował prowincjonalnym okręgiem Stambułu Beylikdüzü, niemal całkowicie wolnym od wielkiej polityki. Ale odkąd dwukrotnie wysłał marionetkę Erdoğana do lamusa, awansował na męża opatrznościowego i stał się nadzieją milionów Turków na lepsze czasy. Od 27 czerwca na agendzie 49-letniego lidera CHP nie chodzi już jedynie o politykę lokalną. Jak wielokrotnie podkreślał Erdoğan, Stambuł jest ekonomicznym i kulturowym centrum Turcji, a ratusz tego miasta trampoliną do pałacu prezydenckiego w Ankarze. Toteż tracąc Stambuł, jego obecny gospodarz zaczął walczyć o polityczne przeżycie. Na razie tylko w swojej partii, której najwięcej szkód wyrządza erozja, jakiej podlega każda władza wskutek wyborczych porażek. Lecz zanim İmamoğlu rzeczywiście obejmie najwyższy urząd, będzie musiał najpierw się wykazać przez kilka lat w stambulskim ratuszu. Najcięższa fucha Posada burmistrza w tym mieście jest bodaj najcięższą pracą w Turcji. Wymaga nie tylko charyzmy, ale też umiejętności dobrego menedżera, który potrafi się odnaleźć zarówno wśród wiwatujących tłumów, jak i w tunelach kanalizacyjnych. W całej aglomeracji mieszka ok. 15 mln ludzi i corocznie przybywają dziesiątki tysięcy nowych mieszkańców. Zarząd miejski od lat jest chronicznie przeciążony zadaniami, a ostatnio Stambułem zawładnęły konflikty między Turkami i syryjskimi imigrantami, traktowanymi nad Bosforem często jak ludzie drugiej kategorii. Co więcej, kraj w dalszym ciągu pogrąża się w kryzysie gospodarczym,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 28/2019

Kategorie: Świat