Szczęśliwe czarne owce

Szczęśliwe czarne owce

Bohaterowie seriali nie mają problemów materialnych. Nawet jeśli zarabiają mało, żyją w dużych mieszkaniach, na które nie brali kredytu Świadomość społeczna kształtuje się nie tylko poprzez system edukacyjny, wzorce przekazywane w obrębie rodziny czy autorytety religijne, naukowe bądź polityczne. Coraz większą rolę w procesach socjalizacji odgrywają media i kultura masowa. Zanika podział na kulturę niższą i wyższą. Rozmywają się też granice polityki. Dawniej była wyodrębniona sfera walk partyjnych, starć między rządem a opozycją, debat parlamentarnych. Obecnie spory wokół poszczególnych ustaw stają się wtórne wobec spektaklu mass mediów, który w coraz większym stopniu kształtuje postawy społeczne. Jednym z ważniejszych, choć często niedocenianych obszarów produkcji i reprodukcji ładu społecznego są seriale telewizyjne. Rzadko kiedy traktuje się je jako istotne medium kształtowania postaw. Tymczasem te najpopularniejsze – „M jak Miłość”, „Barwy szczęścia”, „Na Wspólnej”, „Klan”, „Plebanię” – ogląda kilka milionów Polaków i Polek, dla których są one coraz bardziej wzorcotwórcze. Warto się przyjrzeć, jaki obraz świata wyłania się z polskich seriali i, co może ważniejsze, jak serialowa rzeczywistość odzwierciedla się w postawach polskiego społeczeństwa. Bunt jest passé Przede wszystkim świat polskich seriali jest światem apolitycznym. I to nie tylko dlatego, że nie istnieją w nim partie, nikt nie działa w ruchu społecznym, a różnice w sympatiach politycznych nie budzą emocji ani nawet zainteresowania. Rzeczywistość polskich seriali jest apolityczna w tym sensie, że ich główni bohaterowie w najmniejszym stopniu nie interesują się kwestiami ekonomicznymi czy światopoglądowymi. Nie ma tu sporów o podatki, funkcjonowanie służby zdrowia, edukację, wysokość płac, aborcję, prawa osób homoseksualnych czy kompetencje poszczególnych instytucji publicznych. Bohaterowie polskich seriali są istotami bez przekonań. Nie podejmują refleksji na żaden drażliwy temat, a jedynie odtwarzają dominujące schematy myślenia. Seriale przypominają rezerwat – ich wartość mierzy się wskaźnikiem ochrony prywatności widzów przed zalewem politycznych treści. Jak w rezerwacie jednak, rządzącym się prawami ustanowionymi na zewnątrz, nieobecność polityki oznacza uznanie całego pakietu postaw i poglądów za naturalny i oczywisty. Z perspektywy bieżących debat politycznych na uwagę zasługują co najmniej trzy zagadnienia: podejście do Kościoła, kapitalizmu i rodziny. W polskich serialach bardzo często stosowany jest zabieg, który francuski socjolog Roland Barthes nazwał w „Mitologiach” szczepionką. Główne serialowe postacie mają różne problemy i nieszczęścia, ale pojawiają się one tylko po to, by unaocznić telewidzom, że ostatecznie rzeczywistość jest dobra i nie należy jej krytykować. Bohaterowie więc czasem się spierają, zdradzają i oszukują, a nawet używają wobec siebie przemocy, ale fundamentem wszelkich konfliktów jest powszechna zgoda i akceptacja istniejącego porządku. Bunt i sprzeciw istnieją zatem tylko po to, by umocnić wartość porządku, który nie podlega krytyce. Jak pisał Barthes: „To coś w rodzaju homeopatii: leczy się nieufność do Kościoła lub wojska za pomocą chorób toczących Kościół i wojsko. Wszczepia się chorobę bez znaczenia, by uprzedzić lub wyleczyć chorobę właściwą”. W ten sposób właśnie polskie seriale skutecznie zaszczepiają nasze umysły przed groźbą krytycznego myślenia. Irytujemy się na Jerzego czy Darka, bohaterów „Klanu”, którzy zdradzają swoje żony, ale przez myśl nie przemknie nam, że męska zdrada i kobiece poświęcenie dla rodziny, o czym uczą seriale, to fundamenty patriarchalnej organizacji społeczeństwa (choć Elżbieta nieraz została zdradzona przez Jerzego i nawet rozwiodła się z nim, to jednak wielokrotnie dawała mu szansę „poprawy”, opiekowała się nim w chorobie, a ostatecznie przy – jakże symbolicznym! – wigilijnym stole zdecydowała się z nim pojednać dla dobra rodziny). Wściekamy się, że Marysia czy Małgosia z „M jak Miłość” zostały bez pracy, ale za chwilę przekonujemy się, że indywidualna przedsiębiorczość jest jedyną sensowną i godną uznania formą działania na rynku pracy. Denerwujemy się na złego księdza – współpracownika SB – z „Plebanii”, ale potem widzimy, że jego postępowanie to tylko „ludzka słabość”, a w istocie księża są jedynym nośnikiem wartości moralnych i bez nich zawaliłby się porządek społeczny. Świat polskich seriali jest więc światem konformistycznym. Nie ma w nim krytyki, buntu, konfliktów innych niż personalne. Nikt nie bierze udziału w demonstracjach, nie protestuje i nie walczy o niczyją sprawę. Nie istnieją zbiorowe interesy ani

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2009, 2009

Kategorie: Kultura