Szpitale nie powinny być prywatne – rozmowa z Markiem Balickim
W całej Europie szpitale funkcjonujące dla zysku stanowią zjawisko marginalne – Niedawno premier Tusk odwiedził szpital powiatowy w Olecku, oceniając, że stanowi on przykład znakomitego funkcjonowania po przekształceniu w spółkę. Kiedyś był zadłużony i podupadał – teraz zapewnia pacjentom znakomitą opiekę, przynosząc jeszcze zysk. Może więc nie trzeba się obawiać przekształcania szpitali w spółki prawa handlowego, czego chce PO, skoro, jak twierdzi rząd, będą nie tylko dobrze leczyć, ale i zarabiać? – Szpital w Olecku został przekształcony w spółkę będącą własnością samorządu – nie w typową prywatną spółkę komercyjną, której celem jest zysk – jeszcze za rządów SLD, w 2003 r., powodem było właśnie wielkie zadłużenie. Rozumiem, że PR-owskie podejście do polityki ze strony pana premiera i jego otoczenia musi się przejawiać na każdym kroku, ale w przypadku tej placówki zasługa Platformy jest żadna. Przekształcanie szpitali mających kłopoty finansowe w spółki było wtedy uznawane za słuszne i potrzebne, tyle że miały to być spółki użyteczności publicznej, działające na zasadzie non profit, z przewagą udziałów publicznych i przy zabezpieczeniach uniemożliwiających ich prywatyzację. Głosami PO odrzucony jednak został w 2005 r. projekt ustawy o przekształcaniu szpitali w spółki użyteczności publicznej. Z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, że posłowie PO głosowali przeciw, bo nie akceptowali bariery prawnej chroniącej szpitale przed prywatyzacją i przekształcaniem placówek, dziś publicznych, w przedsiębiorstwa działające dla zysku. Dlatego też teraz Platforma chce iść dalej – a to „dalej” oznacza przekroczenie Rubikonu: szpitale mają prowadzić działalność komercyjną i mogą być prywatyzowane. Szpital w Olecku w każdej chwili może więc zostać sprzedany prywatnemu właścicielowi. Naciski po linii partyjnej – Co w tym złego? Przecież szpital nadal może funkcjonować tak samo, tyle że będzie przynosić zysk komu innemu? – Podam przykład szpitala w Kostrzyniu. Został przekształcony w spółkę, majątek wydzierżawiono, a w ubiegłym roku większość udziałów w spółce sprzedano prywatnemu właścicielowi, który kupił także nieruchomość i stojące na niej zabudowania szpitalne. Samorząd przeprowadził tę transakcję bez przetargu, z upustem, rozkładając należność na raty – czyli w sposób wątpliwy z punktu widzenia interesu publicznego. Władze samorządowe zapewne coraz chętniej będą pozbywać się szpitali, doprowadzając do ich prywatyzacji. Takie decyzje mogą w przyszłości powodować bardzo niekorzystne skutki dla lokalnych społeczności, bo prywatny właściciel będzie kierować się rachunkiem ekonomicznym i koniecznością osiągnięcia zysku, a nie potrzebami zdrowotnymi lokalnej społeczności. Platforma Obywatelska stworzyła jednak atmosferę niemalże przymusu na rzecz przekształcania szpitali w spółki kapitałowe. Tam, gdzie PO ma w samorządach większość, wywierane są bardzo silne naciski po linii partyjnej. W ten sposób Platforma wymusza te przekształcenia. – Gdyby miało to przynosić złe skutki dla ludzi, władze lokalne opierałyby się tym naciskom, bojąc się porażki w wyborach samorządowych. – Jakoś te mechanizmy u nas nie działają. Gdyby tak było, to już wcześniej wiele samorządów starałoby się nie dopuścić do złego zarządzania i zadłużenia swoich szpitali. Łatwiej było jednak całą winę zwalać na rząd. Tak będzie i tym razem. Komitety partyjne będą mówić, że to pani minister tak przygotowała reformę opieki zdrowotnej, premier i rząd zaś kazali ją wprowadzać. – A jak obecnie funkcjonuje ten szpital w Kostrzyniu? – To szpital prywatny, z podpisanym kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia, więc osoby ubezpieczone mogą się w nim leczyć w pewnym zakresie bezpłatnie, ale też są pobierane opłaty. Przedsiębiorca ma jednak święte prawo, by wybierać dziedziny działalności przynoszące pewny zysk. Pediatria takiego zysku nie przynosi – a zatem po sprywatyzowaniu oddział pediatryczny w kostrzyńskim szpitalu nie działa. Najbliższa pediatria jest teraz w Gorzowie. Jest to blisko 50 km. Spójrzmy na to z perspektywy matki. Musi ona, nierzadko w nocy, jechać z chorym dzieckiem aż do Gorzowa, a gdy dziecko nie wymaga leczenia szpitalnego, jeszcze tej samej nocy ponownie pokonać 50 km do domu. Tak samo zaczynają już postępować szpitale nieprzekształcone w spółki. Niedawno dyrektor szpitala w podwarszawskim Grodzisku zapowiedziała zamknięcie odrębnej dziecięcej izby przyjęć wydzielonej z izby ogólnej (co jest uzasadnione medycznie, bo chore dzieci i chorzy dorośli nie powinni być razem). NFZ płaci bowiem za całą izbę przyjęć, a nie za jej wydzieloną część. Dla









