Pchnąć gospodarkę na nowe i ciekawe tory

Pchnąć gospodarkę na nowe i ciekawe tory

W Komisji Europejskiej rządzi dziś nie liberalizm ani socjalizm, ale synteza jednego z drugim

Dr Tomasz Makarewicz – juniorprofessor na Uniwersytecie w Bielefeld. Zajmuje się ekonomią behawioralną, makroekonomią i stabilnością makrofinansową. Działa w grupie eksperckiej Dobrobyt na Pokolenia.

Co myśli ekonomista, gdy słyszy: europejski Fundusz Odbudowy?
– Niby nic nowego, bo przecież wiedzieliśmy, że coś podobnego musi się stać i że właśnie taki pakiet fiskalny będzie konieczny do odbicia się europejskich gospodarek. Ale mamy w tym projekcie element nowości. Ostatnim razem, gdy Europa postanowiła działać wspólnie, po kryzysie lat 2008-2010, państwa z północy kontynentu narzuciły tym z południa ostrą dyscyplinę. Chodziło o to, by ratować przede wszystkim wspólną walutę i stabilność strefy euro. Dominowało podejście zwane austerity, czyli polityka zaciskania pasa. W praktyce doprowadziło to do jeszcze głębszego kryzysu i paradoksalnie osłabienia wiary w euro. Tym razem Unia Europejska po raz pierwszy zdecydowała się nie wspólnie oszczędzać, ale prowadzić bardziej tradycyjną politykę fiskalną na poziomie wspólnoty, czyli, mówiąc wprost, razem się zadłużać i razem wydawać.

Można powiedzieć, że dzisiejszy Fundusz Odbudowy i jego rozmach wynika z porażki i skąpstwa antykryzysowych działań sprzed dekady?
– To na pewno ważna część odpowiedzi. Mamy w Europie grupę państw, które nie chcą przesadnie dokładać się do budżetów innych – co zresztą zrozumiałe. Są one czasem nazywane frugal four, czyli oszczędną czwórką. Wśród nich prym wiodą Niderlandy, ale generalnie mowa o państwach, które jeszcze do niedawna traktowały dyscyplinę budżetową i kontrolę poziomu zadłużenia jako priorytet. Coś jednak się zmieniło. Z porażki wcześniejszych pakietów antykryzysowych, po roku 2008, wyrosła choćby zmiana postawy Niemiec. Przez tych kilka kadencji kanclerz Merkel zdążyły one przesunąć się z bardzo konserwatywnych pozycji, które zajmowały, gdy w kluczowych resortach zasiadali ogromnie pryncypialni liberałowie i konserwatyści budżetowi.

I teraz to myślenie kanclerz Merkel, przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i prezydenta Macrona, że wspólny problem wymaga wspólnego rozwiązania, wygrało?
– Przywódcy Unii szybko zrozumieli, że w trakcie pandemii ryzykujemy wyścig do dna. Co by było np., gdyby kraje, w których mieści się większość zakładów produkujących szczepionkę, postanowiły najpierw zaszczepić swoich obywateli? Każdy dorosły Niemiec byłby już zaszczepiony, a polski emeryt może wciąż czekałby na swoją dawkę rosyjskiej szczepionki Sputnik. Poważni politycy na szczęście w porę zrozumieli, że trzeba usiąść wspólnie do stołu, negocjować z korporacjami albo razem koordynować wprowadzanie lockdownów. Europa potraktowała to wyzwanie jako wspólne – jeśli chodzi o podejście zarówno do gospodarki, jak i do zdrowia.

A jaka logika zdecydowała o tym, że ostatecznie Europa pójdzie razem? Powody do dumy mają tu socjaliści, chadecy, liberałowie, konserwatyści?
– Cieszę się, że pan o to pyta, bo w Polsce rzeczywiście spór o socjalizm i liberalizm wciąż dominuje w debacie publicznej. Co więcej, mam wrażenie, że jest to spór jałowy i toksyczny. Nawet ludzie wykształceni, zaznajomieni z administracją państwową, wydawałoby się, że oczytani, często wpadają w te koleiny – jak państwo chce cokolwiek zrobić, to jest od razu komunizm. I na odwrót – jak tylko trzeba coś zrobić dla sektora prywatnego, to zaraz neoliberalizm!

Europejski Fundusz Odbudowy pokaże, że spór socjalizm kontra liberalizm jest w gruncie rzeczy przestarzały. Że to debata o tym, czy należy nosić buty, czy skarpetki. Ten program nie jest skonstruowany jako socjalistyczny – bo środki nie pójdą na wielkie państwowe inwestycje i modernizację w starym stylu. Ale też nie pójdą tylko do firm, bo i samorządy, i społeczeństwo obywatelskie będą miały duży udział w ich wydawaniu. Europejski Fundusz Odbudowy nie dąży ani do tego, by gospodarkę znacjonalizować, ani by ją sprywatyzować czy poddać deregulacji. Nie można wszystkiego dać państwu, ale także nie można pozwolić, by wszystkim rządził rynek, bo sektor prywatny nie poradzi sobie bez pewnej ramy instytucjonalnej.

Co to znaczy?
– Trzymając się realiów epidemii, gdy myślimy o szczepionkach, to od razu: Pfizer, AstraZeneca, Moderna – prywatne korporacje. Ale te szczepionki powstały dzięki temu, że w krajach Zachodu mamy wysokiej jakości publiczną naukę. Technologia mRNA, dzięki której opracowano szczepionki Moderny i Pfizera, to technologia, nad którą naukowcy przez dekady pracowali w publicznych ośrodkach. Podobnie dystrybucję szczepionek zorganizowały rządy, a nie sektor prywatny. Czeka nas również dyskusja, jak pomóc w szczepieniach krajom uboższym, ze względów humanitarnych, ale też by uniknąć mutacji wirusa, przez którą będziemy musieli zacząć walkę z pandemią od zera. Nikt chyba nie ma złudzeń, że korporacje zajmą się tym bez ingerencji państwa, z dobroci serca.

I w Funduszu Odbudowy są środki na takie działania. Ale nie chodzi o to, powtórzę, żeby w mechaniczny sposób dowartościować albo to, co publiczne, albo to, co prywatne – tylko aby oba te porządki wspólnie pracowały.

Ale kto ostatecznie ten spór wygrywa – liberałowie czy socjaliści?
– Chyba dla wszystkich jest oczywiste, że w tym sporze przez ostatnie cztery dekady jedna strona była lepiej reprezentowana – strona liberalna. Jednak to, że liberałowie wygrywali wojnę o dyskurs, nie oznacza, że w rzeczywistości liberalna polityka gospodarcza jest tak powszechna. Zna pan to powiedzenie? „Jak polityk mówi, że zrobi, to mówi” – no i tak trochę jest z liberalną polityką gospodarczą. Starsi ekonomiści, którzy sparzyli się rolą państwa w gospodarce czy centralnym planowaniem, dużo mówią o rynku i cięciu wydatków, ale ostatecznie nawet w państwach takich jak Polska – mimo historycznych doświadczeń – nigdy nie dochodzi się tak blisko prawej ściany.

Państwo wciąż dużo wydaje, nawet w USA, tylko przesuwa priorytety. W Stanach Zjednoczonych państwo wciąż interesowało się gospodarką – wbrew temu, co mówili liberałowie gospodarczy – tyle że zaczęło pomagać wielkiemu biznesowi, choćby koncernom naftowym, zbrojeniowym czy farmaceutycznym. To, czym przestało się interesować, to nie gospodarka, lecz aktywna polityka społeczna. Jednak już zaczęło się to zmieniać w publicystyce i debacie ekonomicznej, a poglądy, których zakładnikami byliśmy do niedawna – np. ograniczanie długu za wszelką cenę – też nie są już tak mocne. I wychodzimy poza bardzo ciasny, zdefiniowany cztery dekady temu, neoliberalny kanon. Zaczynamy mówić o pozytywnej roli państwa, o tym, co ono może dla nas zrobić.

Postęp zatem jest, nie można mówić, że nic się nie zmienia.
– Gdyby ten kryzys wydarzył się 10 lat temu, w tamtych realiach debaty o ekonomii, nie mielibyśmy Funduszu Odbudowy w tym kształcie. Ekonomiści chodziliby po mediach i powtarzali, że skoro pandemia ustępuje, to teraz musimy zacisnąć pasa, ciąć wydatki i bilansować budżety. Dziś jesteśmy w innym miejscu. Godzimy się na dług, ale nie na dług dla długu, lecz w tym celu, by pchnąć gospodarkę na nowe i ciekawe tory. Wydaje mi się, że debata ekonomiczna poszła na tyle do przodu, że nawet debata polityczna niekoniecznie zawsze nadąża i odnajduje się w tych nowych realiach. Nawet gdy pojawiają się nowe partie mocno socjaldemokratyczne, jak w Polsce partia Razem, starej klasie politycznej nie zawsze udaje się wyjść z utrwalonych podziałów i sporów socjalno-liberalnych. A nowe pokolenie ekonomistów – do którego również siebie zaliczam – myśli i nowymi kategoriami, i co nieco odziedziczyło po starszych. Od liberałów bowiem wzięliśmy to, że publiczne pieniądze należy nie tylko wydawać, ale też wydawać je z sensem.

Żeby wydatki nie tylko pomagały lać beton?
– Dokładnie tak. Kiedyś Keynes pisał, że można w czasach kryzysu stymulować gospodarkę, zakopując pieniądze w ziemi, a następnie każąc robotnikom je wykopywać. Ja, choć mam dużo bardziej lewicowe poglądy niż twórcy polskiej transformacji, nigdy bym nie pomyślał, że to dzisiaj dobry pomysł na ożywienie koniunktury w kryzysie. Teraz trzeba się zastanawiać, na jakie działy gospodarki postawić, a nie tylko jak mocno nakręcać koniunkturę.

Na co więc należy postawić?
– Oczywiście nie powiem panu, jak każdy kraj wyda środki z FO i czy zrobi to lepiej, czy gorzej – bo tego jeszcze nie wiemy. Ale Komisja Europejska narzuciła pewne najważniejsze kierunki, wśród których wiodącym jest zielona transformacja. I słusznie! Ale i to nie jest jeden wielki program, lecz wiele możliwych inwestycji w różnych sektorach gospodarki: od produkcji paneli oraz inwestycji w nowe źródła energii, przez termomodernizację domów i ocieplenia, po nowe i bardziej efektywne sposoby produkcji w przemyśle.

Drugim kierunkiem jest cyfryzacja gospodarki. Nie tylko jednak w tym banalnym sensie wprowadzania e-państwa, informatyzacji urzędów itd. Chodzi o to, że cała gospodarka jest dziś bardziej cyfrowa i mocniej uzależniona od nowych technologii komunikacyjnych niż przed pandemią. Trwa choćby dyskusja, czy w ogóle należy wracać z pracą do biur. Ale wobec tego musimy zacząć się zastanawiać nad kolejnymi rzeczami i sektorami – jeśli nie wrócimy do biur, to co z opieką nad dziećmi i osobami zależnymi? I nagle okazuje się, że od cyfryzacji niedaleko do problemu opieki i usług publicznych.

Na poziomie idei brzmi to wszystko pięknie, ale czy w rzeczywistości jedno tak wprost wynika z drugiego?
– Myślą przewodnią autorów tego programu było połączenie dwóch kluczowych wyzwań – wyjścia z kryzysu i zmierzenia się z katastrofą klimatyczną. I próba upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Kiedyś w ramach bardziej Keynesowskiej logiki inwestycji publicznych budowano tzw. białe słonie…

Białe słonie?
– Czyli takie projekty, które może nie mają zbyt wielkiego gospodarczego sensu, ale są okazałe i spektakularne. I dobrze prezentują się w telewizji. Stadion Narodowy był taką inwestycją. Dziś może nią być Centralny Port Komunikacyjny – choć nie wiemy jeszcze w ogóle, czy to lotnisko powstanie i się przyda. Czasami „białe słonie” nie tylko nie pomagają w rozwoju, ale wręcz generują koszty ekonomiczne i środowiskowe. Spójrzmy na Brazylię, gdzie przed igrzyskami w Rio wybudowano imponującą liczbę obiektów sportowych, a teraz kolejny rok stoją one puste i zarastają dżunglą. A Brazylia jak była biedna, tak nadal jest.

Decydenci w UE chcą już odejść od polityki „białych słoni”. W Komisji Europejskiej rządzi dziś nie liberalizm ani socjalizm, ale synteza jednego z drugim. Po liberałach mamy to, że chcemy, by pieniądze były wydawane efektywnie, po socjalistach zaś to, że nie boimy się włączyć państwa i publicznych instytucji w gospodarkę i pokryzysowy rozruch.

I w Polsce też już mamy tę dyskusję za sobą? Czy wręcz przeciwnie, spór o Krajowy Plan Odbudowy znów nas cofa o kilka, jeśli nie kilkanaście lat?
– Dzisiejszy spór lewicy, liberałów i konserwatystów o Krajowy Plan Odbudowy w Polsce jest zupełnie pozbawiony sensu. I mija się z istotą problemu. Kiedyś co najmniej równie mocny, jeśli nie ostrzejszy, był spór obozów Solidarności i postkomuny. Ale choć obie strony nie szczędziły sobie gorzkich słów, to co do podstawowych rzeczy – takich jak wejście Polski do UE czy NATO – się zgadzały. Starsi czytelnicy może pamiętają takie rzeczy jak spór o Niceę, ale też nikt nie przeczy, że obóz solidarnościowy i jego politycy wspierali prezydenta Kwaśniewskiego w wejściu do NATO i premiera Millera w procesie akcesji do UE.

Dziś Polska ma dostać olbrzymi pakiet fiskalny, rzędu 10% PKB, którego w historii kraju po 1989 r. nie było nigdy. I my to wiemy już od roku, więc jestem zły – to mało powiedziane – na polskich polityków, którzy o te pieniądze kłócą się dopiero teraz. Powinni przynajmniej od pół roku siedzieć przy stole negocjacyjnym i pracować nad tym, jaki najlepszy plan złożyć do Komisji Europejskiej i dostać jak najwięcej na jak najbardziej rozwojowe projekty. To, że tego nie robią, to jest po prostu granda i niewiele się to różni od wewnątrzpartyjnych sporów sanacji w 1939 r. Niewybaczalna bezmyślność!

j.dymek@tygodnikprzeglad.pl

Fot. archiwum prywatne

Wydanie: 2021, 21/2021

Kategorie: Kraj, Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy