Najpierw zajął się szalik

Najpierw zajął się szalik

Grzegorz oberwał butelką z benzyną. Ale nie chce na nikogo rzucać podejrzeń, bo uważa,  że “kibole” powinni sami  załatwiać swoje porachunki 

Pociąg wolno zbliżał się do stacji Gliwice-Sośnica. Nagle brzęk tłuczonej szyby i odgłos spadających kamieni. Wszyscy odruchowo padli na ziemię. Przez rozbite okno wleciała butelka. Eksplodowała tuż nad głową Grześka i Przemka. – Paliłem się – opowiada Grzegorz D. – najpierw zajął się szalik, poczułem potworny, gorący ból. Nie pamiętam, jak i kto mnie zgasił. Zatrzymali pociąg. Chyba wypadłem na zewnątrz. Koledzy zaczęli polewać mnie wodą mineralną, akurat koło ich nóg znalazła się butelka. Potem trafiłem do szpitala.
Grzegorz właśnie przeszedł do trzeciej klasy technikum budowlanego. Wysoki siedemnastolatek. Wysportowana sylwetka. Cała twarz pokryta

poparzeniowymi plamami.

Usta spękane, jak po ciężkim porażeniu słonecznym. Prawa ręka od nadgarstka do łokcia jest jedną wielką ropiejącą raną. Na udzie gruby opatrunek. – Tam pobrano mi skórę do przeszczepu; goi się, ale rwie jak cholera.
Gdy w dwa dni po wypadku popatrzył w lustro, był przerażony. Twarz spuchnięta jak bania i cała czarna. Teraz najgorzej wygląda ucho. Popalone włosy trzeba było ostrzyc prawie do gołej skóry. Grzegorz i Przemek mają za sobą wiele tygodni cierpień. Najgorsze były zmiany opatrunków i niepewność – ile zostanie blizn. Pozostaną, ale na szczęście mało widoczne. Specjaliści ze Śląskiego Centrum Oparzeń w Siemianowicach Śląskich to doskonali fachowcy.
4 czerwca mecz między Śląskiem Wrocław a GKS Katowice zakończył się remisem 0:0. Nie było więc szczególnego powodu, aby kibice obu drużyn ziali do siebie nienawiścią. Może tylko ten, że – jak to określa Grzegorz – są wrogami z założenia.
Specjalny pociąg wiozący młodych ludzi z Katowic do Wrocławia został zaatakowany kilka kilometrów przed stacją Gliwice. Najpierw rzucono butelkę z tzw. koktajlem Mołotowa na lokomotywę. Maszynista zatrzymał pociąg. W tym momencie na wagony spadł grad kamieni, a następnie ktoś rzucił butelkę z benzyną. Trafiła w grupę sześciu osób stojących na korytarzu, a właściwie już wtedy leżących na podłodze wagonu. Wszyscy znaleźli się w szpitalu – Grzegorza i Przemka przewieziono do Siemianowic, pozostałych, lżej rannych, do Gliwic.
– Zaatakowali nas kibice innego klubu, nie GKS Katowice – Grzegorz jest tego pewien. Nie ujawni jednak swoich podejrzeń, kto mógł to zrobić. Nie chce, aby karę wymierzył sąd. Sam, jako szalikowiec, może znaleźć się kiedyś w grupie napastników. Uważa, że tego typu sprawy “kibole” powinni załatwiać między sobą.
Na pierwszy mecz poszedł z tatą, mając 10 lat. Spodobała mu się atmosfera na stadionie i widowisko na boisku. Zaczęło go to coraz bardziej wciągać. Wśród szalikowców znalazł prawdziwych przyjaciół. Spotykają się nie tylko na meczach. Chodzą razem na piwo, dyskoteki. Grzegorz ma dwóch braci, ale nie są szalikowcami. Rodzice akceptują jego hobby.
– Na naszych spotkaniach – opowiada – czasami wymyślamy hasła drużyny, dobrze się bawimy. Wbrew temu, co się o nas sądzi, nie zależy nam na tym, aby wzbudzać strach. Tylko wtedy, gdy spotkamy kibiców przeciwnej drużyny, musimy wdać się z nimi w bójkę.

Po prostu musimy, dla honoru.

Grzegorz nie potrafi wytłumaczyć, co jest fascynującego w biciu rówieśników, w atakowaniu policjantów, we wzajemnej agresji. Po prostu to jest część rytuału szalikowców. W tej grupie panuje swoista lojalność. Podczas ostatnich dwóch meczów Śląska kibice zbierali pieniądze, które przekazali rodzicom Grześka i Przemka. A jeśli znajdą tego, który rzucił koktajlem Mołotowa, nie wpuszczą go na żaden stadion. To kara gorsza niż grzywna.
– Nie boję się nadal być kibicem, mimo że wiele wycierpiałem – zwierza się Grzegorz. – Takie napaści czy przypadkowa śmierć kibica to rzadkość. Ryzyko oberwania jest wkalkulowane w bycie szalikowcem. Kibice drużyn są wrogami, ale największym wspólnym wrogiem wszystkich jest policja. Nieraz oberwałem w zamieszaniu pałką policyjną. Jednak rzucanie koktajlem Mołotowa to chwyt poniżej pasa.
Incydent ten poruszył opinię społeczną, bo były ofiary. Chłopców w szpitalu odwiedził nawet wiceprezydent Katowic. Dostali kwiaty i paczki z sokami, słodyczami. I chwilę nic nie znaczącej pogawędki, której treść weszła im jednym uchem, a drugim wyszła. Pamiętają za to, że klub przekazał ich rodzicom po kilkaset złotych na dojazdy do Siemianowic. Dzięki temu rodzice odwiedzali ich prawie codziennie.
Z punktu widzenia prokuratury, sprawa jest bardzo trudna. Mimo że pociąg był specjalnie podstawiony dla kibiców i ochraniany przez policję, sprawców nie udało się do dziś ustalić – przyznaje szefowa prokuratury w Gliwicach, Halina Szafrańska. Dobrze, że dramat rozegrał się tylko w jednym przedziale i ofiary ugasiły ogień własnymi siłami. (do tej pory nie oszacowano jeszcze strat materialnych).
Na Górnym Śląsku tylko w tym roku awanturowano się już w Zabrzu, Sosnowcu, Chorzowie, Katowicach, Tychach i Gliwicach. W Katowicach, w czasie

strzelaniny między pseudokibicami

GKS Katowice i Lechii Gdańsk, zostało zatrzymanych 12 osób. Kilka dni później kibice Górnika Zabrze i Ruchu Chorzów zaatakowali policjantów; w odpowiedzi oddano strzały w powietrze i użyto armatek wodnych. Rozwścieczeni kibice wylegli na ulice miasta. Przewrócili samochód, obrzucili policjantów kamieniami, jeden funkcjonariusz został ranny. Uszkodzono też radiowóz i wóz strażacki. Kilkanaście dni później dzięki przytomności policjantów udało się zapobiec apokalipsie w Jastrzębiu. Kibice Zagłębia Sosnowiec, nie mogąc wyżyć się na szalikowcach wrogiej drużyny, postanowili zrównać miasto z ziemią. Zatrzymano 50 awanturników, 7 aresztowano.
Policja stosuje też inne metody. Kiedyś ustawiono patrole na wszystkich drogach dojazdowych do Katowic. Wcześniej informowano kluby, że na mecz będą wpuszczani tylko kibice z ważnymi biletami. Policja kontrolowała bilety już na rogatkach miasta. Zawrócono wtedy kilkadziesiąt autokarów i samochodów osobowych. Plonem tej akcji były

setki kijów bejsbolowych,

siekierek, ołowianych kulek (którymi łatwo zabić), butelki z płynami samozapalającymi.
Jak podaje Śląska Komenda Policji, w ubiegłym roku policjanci zabezpieczyli 2019 imprez sportowych. Łącznie było w to zaangażowanych ponad 30 tys. policjantów. Koszty wyniosły 2,5 mln złotych. (w całym kraju koszt zabezpieczenia różnych imprez masowych, także koncertów itp. – to
18 mln zł). Za tę kwotę można by kupić 100 radiowozów, a codziennie na śląskich ulicach mogłoby dyżurować dodatkowo 40 dwuosobowych patroli.
– Za ubezpieczenie meczu powinien zapłacić, zgodnie z ustawą, klub – informuje rzecznik prasowy śląskiej policji, Alicja Hytrek. – Niestety, kluby z oszczędności wynajmują firmy ochroniarskie, które kierują na stadion kilku swych podstarzałych, mało sprawnych pracowników. Na początku tego roku Komenda Główna Policji skierowała do Sejmu projekt, według którego, zamiast ochroniarzy kluby zatrudniałyby policjantów mających akurat wolne dni od pracy. Koszt zatrudnienia wyniósłby tylko 30% tego, co biorą agencje. Niestety, projekt utknął gdzieś na Wiejskiej.
– Kiedyś były ekscesy dotyczące tylko ekstraklasy, teraz pojawiają się nawet podczas rozgrywek piątej ligi – mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej, Leszek Goławski.
Policja musi stosować coraz radykalniejsze środki. Na meczach używa się broni gładkolufowej na plastikową amunicję, mimo że może ona trafić przypadkowych kibiców. W awanturach biorą udział przeważnie młodzi ludzie, którzy unikają kary ze względu na swój wiek. Dorosły uczestnik zdarzeń stadionowych może dostać do ośmiu lat więzienia za pobicie i od dwóch do pięciu za naruszenie ciała. Większą karę – do dziesięciu lat odosobnienia – można otrzymać za naruszenie mienia. Jednak wysokie wyroki wymierzane są rzadko. Zazwyczaj kończy się na grzywnach, na które solidarni szalikowcy robią zrzutkę.
Przy Prokuraturze Okręgowej w Katowicach działa koordynator, który stworzył listę 200 najczęściej notowanych szalikowców. Monitoring stadionów i korzystanie z zapisów kamer telewizyjnych również ułatwia wykrywanie sprawców zamieszek na stadionach. W ostateczności zamyka się stadiony, ale jaki ma to sens?

 

Wydanie: 2000, 29/2000

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Juliusz Wnuk
    Juliusz Wnuk 24 sierpnia, 2016, 05:48

    Tak wyglada KULTURA kiboli-patriotòw w Rzeczpospolitej…

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy