Szukam drugiej połowy
Nie warto przeklinać nieznajomego. I tak będzie to miłość “Panna Mikulska powinna zająć się uzupełnieniem wiedzy szkolnej. Poza tym jej rewolucyjny patos dialogów – przykład – Jesteś płomieniem mojego serca – wywołał śmiech, którego konsekwencją było lekkie zadławienie. Dodajmy do tego sztywne aktorstwo, niewiarygodne zakończenie (rewolucjonista i mieszczka padają sobie w ramiona), muzykę jarmarczną… Stop. Naprawdę panna Mikulska wzrusza, gdy szczebiocze w telewizyjnym biurze matrymonialnym. Niestety, zapomniała, że film potrzebuje czegoś więcej niż nadziei na miłość. By go zrobić, trzeba mieć talent. A więc błagam, niech serial “Miłość za wolność” nie ma drugiej części. Wolałbym całkiem nie udławić się ze śmiechu”. Recenzję podpisał Jan Włodarski, który narzucał ton warszawskim recenzentom. Wiadomo było, że jak Włodarski coś zjedzie, to najlitościwszy recenzent uda, że dzieła nie oglądał. Gazetę kupiła w kiosku. Bez emocji zajrzała do programu telewizyjnego. Jej “Miłość za wolność” doczekała się emisji. Sobota, popołudnie. Świetnie, szkoda, że w porze, gdy zaczynały się urlopy. Ale najważniejsze, że serial jest, jest, jest. Odłożyła gazetę, a pies poderwał się pełen nadziei, że zaraz wyjdą. Pisnął przeciągle. Kopniak był bolesny. “Panna Mikulska”, jak on śmiał. – Mam na imię Majka – powiedziała do psa, ale on już schował się pod stół. Wyobrażała sobie czytelników gazety, rozmamłanych Polaków. Sobotni poranek. – Zobacz Baśka, chciałaś oglądać ten serial. Ale go zjechali. Obejrzymy Bonda – mówi facet. No, może nie wszyscy zaczytują się od rana recenzjami. Ale w “środowisku” była skończona. Nie mogła sobie wyobrazić, jak w poniedziałek idzie do telewizji. A pójść musiała, bo prowadziła swój program “Szukam drugiej połowy”. Dobrze, że chociaż na to pozwolił jej recenzent. Jan Włodarski obudził się koło południa. O serialu już zapomniał. Najnowszy film Ilickiego okazał się ciekawą obserwacją nowobogackich z Konstancina. Poza tym przyjęcie popremierowe urządzono w bardzo dobrym stylu, a Ilicki podkreślał, jak zależy mu na opinii Włodarskiego. Recenzję napisał nad ranem, do domu odwiózł go sam Ilicki, który całą drogę taktownie milczał. Teraz Włodarski spojrzał na migający ekran komputera. No nie, przesadził. Pięć plusów to za dużo. Jeszcze mu się w głowie poprzewraca. Skreślił jeden plus. “Zadziwia umiejętność prostego mówienia o rzeczach najtrudniejszych. A więc zapraszam do kina” – tak kończyła się recenzja. A wiadomo, jak Włodarski zaprasza – sukces murowany. No i dobrze, przecież nie może ciągle tępić takich panienek jak Mikulska. Skrzywił się. Kulawe dzieło. A do tego takie feministyczne. Nie znosił tych przemądrzałych kobiet. Wyć z samotności Telefon milczał. Znajomi dyskretnie postanowili przeczekać sprawę. Nie zadzwonił nikt z tego tłumu, który po pokazie tak czule ściskał jej dłonie. I zdjęcia sobie z nią robili. – Kiedyś go dopadnę – pomyślała o Włodarskim. W kolejne soboty telewizja pokazała trzy odcinki rewolucyjnego serialu. O tym, że “ciąg dalszy telewidzowie zobaczą jesienią”, Majka dowiedziała się z gazety. – Nie przejmuj się, przecież w końcu pokażą ten serial. – Wepchną go w jakieś październikowe wieczory, zobaczysz – Majka ponuro tłumaczyła przyjaciółce. – Takie gnioty pokazują, a teraz przestraszyli się Włodarskiego. Zabiję faceta. – Przestań. Powiedz lepiej, co z Piotrem? – Nic. Bardzo się martwi, że zostawił u mnie szczoteczkę do zębów, to chyba ogranicza jego wolność. – A co on sądzi o tym wszystkim? – Pyta, co zrobiłam Włodarskiemu, że mnie tak wykończył. No to ja mu tłumaczę, że dopiero coś temu recenzentowi zrobię. Ale tak naprawdę to z Piotrem sprawa się kończy. Bez afer, bez zerwań, coraz nas mniej. Niedługo zostanie mi na pamiątkę ta szczoteczka do zębów. Chyba się zapiszę do własnego programu. Bo jaka ze mnie jest telewizyjna swatka, jeśli sobie nie potrafię znaleźć faceta? – Krytyk literacki nie musi być świetnym pisarzem. Ty też nie musisz mieć kogoś, żeby pomagać innym. Włodarski również nie uważał, że nie ma prawa zjeżdżać pracy innych, jeśli sam nie nakręciłby “Dobranocki”. Lato było martwe. Wszyscy kisili swoje produkcje na ogólnopolski festiwal. Włodarski miał kolejny wolny wieczór. Przecież nie pójdzie na premierę jakiejś chały o porwaniu samolotu. Skakał po telewizyjnych kanałach. Jutro musi zanieść felieton do popołudniówki. Może znajdzie coś głupiego.









