Podejrzewanie o logiczne myślenie ludzi żyjących na koszt podatników, z coraz większych dotacji do osławionego IPN, jest w gruncie rzeczy nielogiczne. Świeżutki dowód to niezborność myśli Krzysztofa Szwagrzyka, wiceprezesa IPN. Prezes, apologeta „Ognia”, „Burego” i „Łupaszki”, boleje nad kiepskim poziomem filmów o „wyklętych”. I pyta, jak to jest możliwe, że w 1973 r. mógł powstać taki film jak „Hubal”. Oglądał go kilkanaście razy i ciągle chce do niego wracać. Szwagrzyk pyta, a my odpowiadamy. Powodów tego, że „Hubal” jest świetny, a filmy o „wyklętych” kompromitująco słabe, jest kilka. Po pierwsze – musi być prawdziwy bohater, taki jak „Hubal”, a nie mordercy kobiet i dzieci. Po drugie – potrzebny jest utalentowany reżyser, taki jak Poręba. Po trzecie – musi być mądrzejsza władza. Nie może się składać z tak wielu skretyniałych ideologów jak dziś.
pan Szwagrzyk robi blad porownujac obecne produkty do Hubala
adekwatnym byloby porownywanie do takich epopei lansowanych przez tamta wladze jak Jarzebina Czerwona, Ogniomistrz Kalen czy Kierunek Berlin