W kraju, który tak upodobał sobie zasady, w języku panuje swoboda granicząca z anarchią – Przepraszam, czy mogłaby pani powiedzieć to samo po niemiecku? Karton najlepszej czekolady temu, kto trafił do szwajcarskiej wioski gdzieś u podnóża Alp Appenzellskich, próbował dogadać się tam w języku Goethego i nie zawołał: „Ratunku!”. Przyjęło się stwierdzenie, że największa część Szwajcarii to obszar, gdzie mówi się po niemiecku. To prawda, jest to język oficjalny (…). Ale w rzeczywistości mowa, którą na co dzień porozumiewają się tutejsi, bywa mniej podobna do niemieckiego, jakiego się uczymy w polskich szkołach, niż choćby język niderlandzki. Przekonują się o tym przyjeżdżający tu licznie do pracy Niemcy – o ile bez problemu dogadają się w urzędach i podczas oficjalnych spotkań, o tyle luźna rozmowa ze Szwajcarem w porze lunchu przypomina próby porozumienia się Polaka z Rosjaninem. Pewne rzeczy można wywnioskować z kontekstu, ale najczęściej płynna komunikacja jest niemożliwa. Wszystko przez to, że język nazywany umownie szwajcarskim niemieckim, nie jest po prostu odmianą języka niemieckiego. To mowa (a raczej mowy) obszaru geograficznego obejmującego m.in. południowe Niemcy, Austrię i północnozachodnie Włochy. To, co słyszymy na ulicach miast i miasteczek, to dialekty, którymi poza Szwajcarami mówią też mieszkańcy Księstwa Liechtensteinu. Rzucone w biegu „Zadzwoń do mnie!” po niemiecku będzie brzmiało: Ruf mich an!, ale po szwajcarsku: Lüt mir a!. Niemiec powie, że dzisiaj jest Dienstag, wtorek, Szwajcar nazwie ten dzień tygodnia Tsiischtig. (…) Żeby całą sprawę skomplikować jeszcze bardziej, każdy kanton, a nawet każda gmina mają swoją odmianę języka, co powoduje, że Szwajcarka z Zurychu mówi inaczej niż jej koleżanka z Bazylei, choć teoretycznie obie posługują się językiem szwajcarskim. (…) W niemieckojęzycznych kantonach Szwajcarii lingwiści naliczyli ponad sto odmian języka mówionego. Różnice między dialektami nie ograniczają się tylko do wymowy. To właściwie osobne regionalne języki z odmiennym słownictwem. Przykład: ogryzek jabłka. Po szwajcarsku: Bütschgi, Bitzgi, Bätzgi, Güürbsi, Üürbsi, Gröitschi, Gütschi, Bixi, Murmutz, Spuele… i wiele innych określeń na jedno i to samo. Użytkownicy aplikacji Dialäkt Äpp, która analizuje historyczne zmiany w szwajcarskich dialektach, stworzyli mapę z aż 39 wersjami tego słowa. Po sposobie mówienia Helweci rozpoznają, skąd ktoś pochodzi. Odezwij się, a powiem ci, z którego jesteś kantonu, czy mieszkasz w górach, czy w dolinie, a czasem nawet w której urodziłeś się wiosce. Wielość dialektów sprawia, że trudno stworzyć jednolity, ogólny język szwajcarski. W kraju, który tak upodobał sobie zasady, w języku panuje swoboda granicząca z anarchią. (…) Współcześnie regionalizmy mają się dobrze, ale idą z duchem czasu i zmieniają się – tak samo jak zmieniają się ludzie. Młodzież słucha hip-hopu w dialekcie i często nie zważając na pisownię, wymienia wiadomości w sobie tylko znanym slangu. Pracownicy zuryskich korporacji przerabiają na dialekt angielskie słowa: mają Tschobbe (job, robotę), do której chodzą wörke (to work, pracować). Własną odmianę gwary, pełną potocznych zwrotów i zapożyczeń, tzw. Balkan-Slang, stworzyły urodzone i wychowane w Szwajcarii dzieci imigrantów. Dialekty to nie nisza zamkniętych społeczności ani zakurzony folklor odgrzebywany przy okazji ludowych imprez, ale używana na co dzień, zmieniająca się mowa, dzięki której kraj i jego mieszkańcy zyskują niepowtarzalny koloryt. Dialekty dużej części Szwajcarii są silnie zakorzenione w codzienności, ale i mówiący tzw. standardowym niemieckim Szwajcar w Niemczech nie ma możliwości pozostać incognito. Wystarczy, że się odezwie, a od razu zostanie rozpoznany. Zdemaskują go helwetyzymy. Są to słowa, a czasem i całe wyrażenia, których używa się tylko w Szwajcarii. A tu sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. Kiedy mój wyuczony w Szwajcarii niemiecki był już na tyle przyzwoity, że odważyłam się odezwać na spotkaniu towarzyskim w Berlinie, po minach towarzyszy od razu poznałam, że mają problem z umiejscowieniem mnie na mapie – akcent wschodni, ale te dziwne słowa… Skąd właściwie jestem i dlaczego zamiast Urlaub, urlop, mówię Ferien? (…) Językową specyfikę niemieckojęzycznej Szwajcarii, która, jak już wiemy, wcale tak znowu niemieckojęzyczna nie jest, nazywa się dyglosja. To dwujęzyczność, która polega na tym, że w sytuacjach formalnych używa się innego języka niż w prywatnych kontaktach z przyjaciółmi lub rodziną. Ile to razy na spotkaniach ze znajomymi początkowa dyscyplina językowa (mówimy po niemiecku) po chwili zamieniała się










