Szwedzi chcą być przyzwoici

Szwedzi chcą być przyzwoici

Refugees sleep outside the entrance of the Swedish Migration Agency's arrival center for asylum seekers at Jagersro in Malmo, Sweden, early November 20, 2015. The day before, 600 refugees arrived in Malmo within 3 hours and the Swedish Migration Agency said in a press statement that they no longer can guarantee accommodation for all asylum seekers. AFP PHOTO / TT NEWS AGENCY / STIG-AKE JONSSON +++ SWEDEN OUT +++

Ludzie zaakceptują fakt, że pierwszeństwo w kolejce do mieszkania uzyskała przed nimi rodzina uchodźców z dziećmi. A co, gdy dostanie je 20-letni samotny uchodźca? Claes Arvidsson – szwedzki dziennikarz i pisarz, wieloletni publicysta „Svenska Dagbladet”. Szwedzkie nastawienie do takich słów jak „naród” czy „patriotyzm” jest dość unikalne. Mają tu często wydźwięk negatywny. – Mieszkam od trzech lat w Norwegii i muszę przyznać, że jeśli porówna się np. szwedzki i norweski sposób obchodzenia święta narodowego, to wyraźnie widać, że w Norwegii flaga i historia mają dużo większe znaczenie. Częściowo dlatego, że Norwegia była krajem kolonizowanym przez Danię i później przez Szwecję, a także okupowanym przez Niemcy, i o tej historii tam się pamięta. Szwedzi w ogóle nie są zainteresowani historią i to jeden z powodów, dla których mają słabe poczucie własnej narodowości. Właściwie nie czują związku z narodem, ale z państwem. A to są dwie różne rzeczy. Szwedzka niechęć do patriotyzmu ma też silne powiązanie z tym, że Szwecja jest postrzegana przez samych Szwedów i przez świat wokół jako kraj znajdujący się w forpoczcie nowoczesności. Już w latach 30. była uważana za kraj przodujący. Myśl ta rozwinęła się w latach 50. i 60., a potem w latach 1969-1976 i 1982-1986, czyli w czasach rządów Olofa Palmego, które nazywam rewolucyjnym reformizmem, osiągnęła apogeum. Szwecja odnosiła wtedy wiele sukcesów i rosła jej ambicja, by stać się moralnym supermocarstwem. Czy nim się stała? – O tak, wciąż próbuje nim być. Za czasów Palmego szwedzka polityka zagraniczna miała wielkie ambicje moralne, wręcz patos, czemu towarzyszyła oczywiście pewna hipokryzja. Na przykład Szwecja była niesłychanie krytyczna względem USA z powodu wojny w Wietnamie i bombowców B-52, ale zarazem te same B-52 miały nas w razie kłopotów uratować. Kiedy dyskutowano, czy nasz kraj powinien mieć broń atomową, to w decyzji o tym, że jej nie będziemy mieli, znalazło się sformułowanie, że Szwecja nie musi mieć bomby atomowej, bo nasze zabezpieczenie stanowi amerykański parasol atomowy. Ambicja bycia mocarstwem moralnym czy humanitarnym nadal ma ogromny wpływ na szwedzką politykę. Jednocześnie coraz trudniej ustalić, jak pomagać, żeby było dobrze. – Wiele ludzkich działań, także tych najlepszych, może mieć nieprzewidziane konsekwencje. Widać to np. w szwedzkiej polityce migracyjnej i względem uchodźców. Źródłem otwartości szwedzkiej polityki było spotkanie się w tej kwestii dwóch nurtów ideowych. Jeden, o charakterze bardziej lewicowym, mówił o uniwersalizmie praw człowieka i o konieczności niesienia pomocy, a drugi, bardziej prawicowy, o globalizacji i o tym, że przeprowadzanie się z kraju do kraju jest rzeczą naturalną. W ten sposób można było dojść do porozumienia w kwestii otwartości granic i bez względu na to, co się o tym dziś myśli, poziom otwartości Szwecji znacząco odstawał od tego, jak to wyglądało w innych krajach. Na ile bardziej otwarta była Szwecja od chociażby również otwartej Norwegii? – W porównaniu z Norwegią Szwecja miała znacznie bardziej liberalne zasady dotyczące przyjmowania członków rodzin osób, które uzyskały już prawo pobytu. Ciekawym szwedzkim przypadkiem było też porozumienie z 2011 r. między rządzącą koalicją centroprawicową Alliansen a Partią Zielonych, dotyczące sytuacji ludzi przebywających w Szwecji nielegalnie. Ustalono wtedy, że zwiększy się liczbę deportacji osób, które nie dostały azylu, projekt ten nazywał się Reva. Jednocześnie, na zasadzie kompromisu, dzieciom z rodzin nielegalnych migrantów przyznano różne prawa socjalne, np. prawo chodzenia do szkoły czy do opieki zdrowotnej. Potem stało się jednak tak, że projekt Reva wywołał duże protesty społeczne i został przerwany. Za to druga, liberalna część porozumienia została wcielona w życie. Dziś nowa przewodnicząca moderatów1, największej partii koalicyjnej Alliansen, Anna Kinberg Batra mówi, że skrajnie otwarta polityka migracyjna była błędem, a polityka integracyjna w ogóle nie funkcjonowała. – W 2009 r. wśród moderatów obecna była myśl o tym, że należy nieco wyhamować z przyjmowaniem imigrantów, ale zwolennicy tej idei nie zyskali poparcia. W 2013 r. ówczesny minister do spraw migracji Tobias Billström, mówiąc o przyjmowaniu uchodźców, użył słowa volymer (masy). Powiedział wtedy, że należy zmniejszyć liczbę osób, które dostają azyl. – Tak. Wywołało to wielkie protesty. W tamtym czasie nie wolno było używać takich słów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 27/2016

Kategorie: Wywiady