Jak omija się uchwałę parlamentu zakazującą eksportu broni do niektórych państw Gdy 6 marca 2012 r. rozgłośnia radiowa Ekot ujawniła, że państwowy Instytut Badawczy Obrony Totalnej (FOI) – z pomocą stworzonej ad hoc prywatnej, przykrywkowej firmy – planuje budowę w Arabii Saudyjskiej fabryki zaawansowanej elektronicznie broni rakietowej, w sadzawce szwedzkiej polityki zawrzało. Nawet doniesienia tabloidów, że urzędujący premier Fredrik Reinfeldt i jego żona Filippa po 23 latach małżeństwa i spłodzeniu trójki dzieci postanowili żyć w separacji, nie wywołały takiego zainteresowania. To zrozumiałe, rozwody i separacje są w Szwecji chlebem powszednim, natomiast eksport uzbrojenia dotyczy pieniędzy – wielkich pieniędzy. Masło i armaty Szwecja często była oskarżana o to, że z miedzianym czołem sprzedaje masło i armaty. Z tym masłem to przesada, gdyż Królestwo Szwecji nigdy nie było potęgą rolniczą. Natomiast eksport broni rzeczywiście generuje wielkie zyski. Szwecja dostarcza broń zarówno krajom technologicznie zaawansowanym (USA, Kanada, Wielka Brytania, Holandia), jak i tzw. rynkom wschodzącym. Zwłaszcza na tych drugich osiągane są wielkie zyski, gdyż nie ma lepszego biznesu od sprzedawania broni biedakom: w wypadku Tajlandii jest to 3 mld koron szwedzkich (338 mln euro), Indii – 1 mld koron (112 mln euro), Pakistanu – 862 mln koron (96 mln euro), Zjednoczonych Emiratów Arabskich – 526 mln koron (59 mln euro), Afryki Południowej – 518 mln koron (58 mln euro), a jeśli chodzi o Arabię Saudyjską – to aż 2,8 mld koron, czyli 315 mln euro (dane za rok 2011). W ubiegłym roku eksport broni przyniósł Szwecji 13,9 mld koron, czyli 1 mld 564 tys. euro. (1 euro to 8,89 koron) Teoretycznie obowiązuje uchwała Riksdagu, niezezwalająca na eksport broni do krajów objętych lub poważnie zagrożonych konfliktem zbrojnym, ale w praktyce ta szczytna zasada nie zawsze jest przestrzegana, o czym wiedzą starsi Szwedzi, pamiętający chociażby aferę firmy Bofors. W 1984 r. szwedzka organizacja pacyfistyczna Svenska Freds- och Skiljedomsföreningen oskarżyła AB Bofors o eksport rakiet przeciwlotniczych RBS-70 – via Singapur – do zakazanych krajów (Dubaju i Bahrajnu). Dowody były mocne, gdyż pacyfiści dysponowali oryginalnymi dokumentami, które z firmy wyniósł zatrudniony w niej Ingvar Bratt. Rozpoczęło się dochodzenie, prowadzone przez państwowy organ kontrolny KMI (Krigsmaterielinspektionen). Prowadził je bardzo uczciwy inspektor Carl-Fredrik Algernon. Niestety, miał pecha, w styczniu 1987 r. wpadł pod metro na sztokholmskiej Starówce. Jego następca wykazywał już znacznie mniejszy zapał. Równocześnie wykryto nieprawidłowości przy eksporcie przez firmę Bofors polowych haubic 77 na zamówienie armii indyjskiej. Sama transakcja została zawarta na podstawie ustnego porozumienia między premierem Olofem Palmem a premierem Rajivem Gandhim. Problem jednak w tym, że Bofors wpłacił bardzo poważne sumy na konta numeryczne w Szwajcarii. Gdy w 1989 r. odszedł rząd Gandhiego, nowy premier Indii, Vishwanath Pratap Singh, nie zerwał wprawdzie transakcji na haubice, ale ogłosił bojkot uzbrojenia Boforsa, aż do ujawnienia, któremu z hinduskich notabli wpłacono łapówki na szwajcarskie konta. Nie doczekał się. Ponadto koncern Nobel Kemi został oskarżony o szmuglowanie – via NRD – prochu i materiałów wybuchowych do będącego w stanie wojny Iranu. W tym wypadku brakowało mocnych dowodów i dyrektorzy Nobel Kemi zostali w 1990 r. uniewinnieni. Jednak trzy lata później dwaj szwedzcy dziennikarze, Bo Andersson i Christoph Andersson, opublikowali materiały z akt Stasi, wskazujące, że zarówno Nobel Kemi, jak i Bofors wiedziały doskonale, że z NRD produkty te są eksportowane dalej do Iranu. W tej sytuacji prokuratura zażądała ponownego procesu, ale w 1999 r. dyrektorzy zostali ponownie uniewinnieni. Sąd uznał, że trudne do zweryfikowania dokumenty obcego wywiadu nie mogą być materiałem dowodowym. Ludzie doświadczeni wiedzą, że w przypadku nawet nielegalnego eksportu uzbrojenia wyrok skazujący jest mało prawdopodobny, gdyż eksport ten przynosi kolosalne zyski. W wypadku Arabii Saudyjskiej sprawa wygląda poważniej. Obecny mieszczański rząd Szwecji – a już zwłaszcza minister spraw zagranicznych Carl Bildt – powtarzają frazesy, że podstawą szwedzkiej polityki zagranicznej jest wymaganie
Tagi:
Anna Delick









