W zaułku śmieszności

W zaułku śmieszności

Prawo i obyczaje

Działalność pierwszej w dziejach polskiego Sejmu Komisji Śledczej przejdzie z pewnością do historii polskiego parlamentaryzmu jako wydarzenie bez precedensu. Specjalistom z zakresu prawa konstytucyjnego wypada pozostawić ocenę zgodności działań tego organu z ustawą zasadniczą (konstytucją) i zasadami państwa prawnego. Wszelako już dzisiaj można się pokusić o wstępną ocenę, z punktu widzenia prawnokonstytucyjnego, niektórych przynajmniej czynności podjętych przez to gremium.
Sejmowa Komisja Śledcza pokazuje w pewnym stopniu obraz całej izby składającej się przeważnie z ludzi kłótliwych, szukających na każdym kroku zwady. W zapomnienie poszły historyczne zasługi Sejmu kontraktowego (1989-1992), który dokonał gruntownej zmiany systemu ustrojowego państwa (1989-1992).
Posłowie Sejmu obecnej kadencji nie wykazują należytej troski o dobro wspólne. Kierują się przede wszystkim interesami swych partii, nie licząc się przy tym z fundamentalną zasadą państwa prawnego, zgodnie z którą wzniosły cel nie uświęca sam przez się użytych środków. Wybitny pisarz Gustaw Herling-Grudziński pisał przed laty, że osiągniecie takiego celu wymaga okrężnej i mozolnej drogi („Godzina cieni”, Kraków 1991, s. 121). Ponaddziesiecioletnie działania parlamentu Trzeciej Rzeczypospolitej, m.in. działalność Komisji Śledczej tezę tę potwierdzają.
W państwie zasługującym na miano państwa prawnego nie ma miejsca na ustawy źle opracowane, niejasne i pełne wątpliwości. Niestety, takim właśnie ułomnym nad wyraz aktem okazała się ustawa ze stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej. Do wręcz fatalnych rozwiązań należy m.in. zaliczyć przepisy o wyłączaniu ze składu komisji członków, których bezstronność została podważona.
Zgodnie z przyjętą od wieków zasadą (utrwaloną jeszcze w prawie rzymskim) organ, czy to sądowy, czy inny stosujący prawo, nie powinien decydować o własnym wyłączeniu na wniosek strony zarzucającej mu stronniczość (nemo iudex in sua causa).
Ustawa o komisji śledczej przyjęła inne rozwiązanie, przewidując, że samym komisja decyduje o wyłączeniu posła w głosowaniu (w którym nie bierze udziału zainteresowany). Tak się stało na jednym z posiedzeń komisji, na którym został złożony wniosek o wyłączenie trzech członków komisji. Wyraźnie niechętni pozytywnemu załatwieniu tego wniosku posłowie postanowili oddać decyzję w tej sprawie samym zainteresowanym! Po kolei pytali każdego, czy był bezstronny. Żaden oczywiście do stronniczości się nie przyznał. Na tej podstawie wszystkie wnioski zostały w ekspresowym trybie oddalone. Komisja znalazła się w zaułku śmieszności.
W rzeczywistości dla obiektywnego obserwatora telewizyjnych transmisji z posiedzeń komisji stronniczość dwóch przynajmniej członków komisji była oczywista. Pytania były przez nich zadawane podchwytliwie, a w odpowiedziach świadków nierzadko doszukiwano się fałszywych zeznań. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że pogląd na sprawę mieli z góry upatrzony.
Zastosowana procedura była parodią rzetelnej procedury, jak w czasach wczesnej „komuny”. Humorystyczna scenka w postępowaniu o wyłączenie trzech członków komisji bardziej nadawałaby się do komedii Szekspira niż do annałów sejmowych.
Obywatelskie prawo do wyłączenia organów uważanych za stronnicze jest jedną z fundamentalnych gwarancji realnego działania państwa prawnego w demokracji. W ustroju totalitarnym władza była nastawiona wrogo do tego rodzaju przejawów nieufności obywateli do władzy. Ponure wspomnienie tamtych czasów odżywa dziś w mojej pamięci. W okresie tzw. błędów i wypaczeń (1950-1956) nie było nawet, zwłaszcza w sądach wojskowych, śmiałków, którzy by się odważyli zarzucić sędziom ludowym brak obiektywizmu. W takich warunkach prawo do ochrony prawnej było czystą fikcją.
Są w kulturze prawnej cywilizowanych narodów wartości niepodważalne w każdych warunkach. Jedną z nich jest opisane wyżej prawo do bezstronnego rozpatrzenia każdej sprawy przez właściwy organ państwowy. Takiej gwarancji nie zapewniła ustawa o komisji śledczej, która została uchwalona niedbale, z pominięciem istotnych reguł sztuki legislacyjnej. Potwierdziła się stara prawda, że w prawie nie wolno niczego robić drogą na skróty, gdyż każdy błąd wcześniej czy później może się zemścić.
Wadliwości samej ustawy nie były jedyną przyczyną niedostosowania działań Komisji Śledczej do wymagań konstytucyjnego porządku prawnego.
Drugim ważnym powodem tego stanu rzeczy była nieznajomość przepisów konstytucji czy wręcz pogarda dla niektórych jej postanowień. Posłowie opozycyjni wykazywali lekceważenie zasady podziału władz (ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej) będącej fundamentalną podstawą ustrojową państwa. Jeden z członków komisji (Zbigniew Ziobro) powiedział wprost, że komisje śledcze należy powoływać wtedy, gdy Sejm nie ma zaufania do prokuratury. Oznaczałoby to niekonstytucyjne odejście od monteskiuszowskiego trójpodziału władz.
Przytoczone wyżej przykłady zaniku szacunku dla norm konstytucyjnych potwierdzają starą prawdę: każda władza po rewolucyjnym przewrocie obiecuje rządy oparte na pełnym poszanowaniu prawa. Do czasu. Po ugruntowaniu władzy dochodzi do głosu siła, która wynosi się ponad obowiązujące prawo.
W 1989 r. nowa klasa polityczna zapewniała naród, że w nowym ustroju wszystkie organy władzy publicznej będą działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa. Dziś okazuje się, że składane przed laty szumne zapowiedzi mocno już spłowiały.
Niektóre zachowania członków Komisji Śledczej mogą rzucić światło na kształtowanie się nowych obyczajów i przemiany w świadomości politycznej nowej klasy. Na odnotowanie zasługuje np. jedno znamienne wydarzenie, które może świadczyć o anarchicznych sympatiach jednego z posłów. Kiedy prof. Stanisław Sołtysiński występujący w sprawie jako świadek powiedział: „Jestem Wielkopolaninem i władzę szanuję”, został natychmiast skarcony przez posła Rokitę („Na miłość boską, panie profesorze, co pan mówi”). Poseł który podaje w wątpliwość wartość państwa, nawet niedoskonałego, jest zwierzęciem niepolitycznym.
Przyszłość komisji może nam zgotować więcej takich lub podobnych niespodzianek.

 

Wydanie: 2003, 36/2003

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy