Tag "Czesław Michniewicz"

Powrót na stronę główną
Sport

Kadra jeszcze w lesie

Więcej za piłką biegali, niż grali Kiedy w połowie maja selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Czesław Michniewicz ogłosił listę prawie 40 zawodników powołanych na cztery czerwcowe mecze Ligi Narodów, zrozumieliśmy, że mamy do czynienia ze swoistym futbolowym pospolitym ruszeniem. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, autorski zamysł trenera spotkał się z aprobatą i krytyką. Bilans czteromeczu nie powala – wygrana 1:0 z Walią, remis 2:2 z Holandią oraz dwie przegrane 1:6 i 0:1 z Belgią. Spodziewaliśmy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Sąd nad Rybusem

O wiedzę piłkarską Marcina Przydacza nie posądzaliśmy. Bo generalnie po wiceministrze spraw zagranicznych nie spodziewamy się kompetencji w żadnej sprawie. I słusznie, bo Przydacz pojechał po Macieju Rybusie. Piłkarz reprezentacji Polski od 10 lat gra w Rosji, ma żonę Rosjankę, dwoje dzieci i z powodów rodzinnych chce dalej grać w Moskwie. Co bardzo się nie spodobało Przydaczowi. Naujadał na Rybusa, jak umiał. Nie zna biedak historii. Nie słyszał o Erneście Wilimowskim, jednym z najwybitniejszych polskich piłkarzy w historii, który w czasie wojny grał w reprezentacji Niemiec.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Borek, klakier Czesia

Nieszczęścia chodzą parami. Jeszcze gorszy od wyniku reprezentacji w meczu z Belgią (1:6) był komentujący go Mateusz Borek. Gość, który nie ma papierów, by występować nawet w tej telewizji, z której dojna zmiana zrobiła pośmiewisko. W jakiej roli wystąpił Borek? Klakiera trenera Michniewicza? O wielkiej zażyłości między nimi świadczy rozmowa po meczu ze Szwecją. „Cześć, Czesiu”, przywitał się Borek. Dla którego Michniewicz jest „profesorem spośród polskich trenerów”. No to jak Borek mógł krytykować profesora Czesia, który w meczu z Belgami popełnił chyba

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Co słychać u Fryzjera?

Odkąd Ryszard Forbrich, bardziej znany jako Fryzjer, przestał dzwonić do Czesława Michniewicza (pamiętne 711 rozmów), ma inne wypełniające mu czas zajęcia. Przestał żyć w rytmie meczowym. Teraz ma cykl procesowy. Już trzy razy skazano go (prawomocnie) na karę pozbawienia wolności. W listopadzie 2021 r. sąd apelacyjny przyklepał mu cztery i pół roku więzienia. Na ostateczne rozstrzygnięcie czeka kolejny wyrok. Ten z czerwca 2021 r., w którym dorzucono mu jeszcze dwuipółroczną odsiadkę. W przypadku Fryzjera można mówić o przewrotności losu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Sport

Chcieli awansować i awansowali

W Katarze czekają na biało-czerwonych Selekcjoner Czesław Michniewicz ze łzami w oczach i całujący murawę, piłkarze rozradowani na płycie boiska i kibice wiwatujący na trybunach – taki obrazek z 29 marca ze Stadionu Śląskiego zapewne zapamiętamy na dłużej. Nasza reprezentacja pokonała Szwecję 2:0 i po raz dziewiąty w historii awansowała do finałów mistrzostw świata. Zostaną one rozegrane w tym roku w Katarze, od 21 listopada do 18 grudnia. Jednorazowa rywalizacja z jedenastką Trzech Koron miała wiele wymiarów, z których większość dotyczyła przyszłości.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Sport

Nowy selekcjoner, czyli 711 (razy) zgłoś się!

Osoba przyjaźniąca się kiedyś z szefem mafii piłkarskiej nigdy nie powinna zostać trenerem reprezentacji Prezesi Polskiego Związku Piłki Nożnej – jeden po drugim – wycinają sympatykom biało-czerwonego futbolu niezłe numery. Przed rokiem Zbigniew Boniek zatrudnił selekcjonerskie objawienie rodem z Portugalii, Paula Sousę. Ten, po niespełna roku, sam się zwolnił, a dokładniej zrejterował do Flamengo Rio de Janeiro. Stanowisko szefa kadry narodowej nie znosi pustki, więc do jej wypełnienia zabrał się następca Zibiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Zdarta płyta Mioduskiego

Legia Warszawa ma problem. Od paru lat ten sam. Nie z trenerami, których właściciel zwalnia taśmowo. Na wzór karuzeli, jaką dojna zmiana kręci z prezesami spółek skarbu państwa. Problemem nie są też piłkarze Legii. Bo ile można wymagać od kupowanych po taniości obieżyświatach i młodych, których trzeba pokazać i szybko sprzedać? Problemem jest właściciel Legii Dariusz Mioduski. Jego znak rozpoznawczy to fryzura afro. I coroczne zapowiedzi, że buduje silny klub. Taki pic dla kibiców. Bo Mioduski wie, że znowu sprzeda

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.