Nieszczęścia chodzą parami. Jeszcze gorszy od wyniku reprezentacji w meczu z Belgią (1:6) był komentujący go Mateusz Borek. Gość, który nie ma papierów, by występować nawet w tej telewizji, z której dojna zmiana zrobiła pośmiewisko. W jakiej roli wystąpił Borek? Klakiera trenera Michniewicza? O wielkiej zażyłości między nimi świadczy rozmowa po meczu ze Szwecją. „Cześć, Czesiu”, przywitał się Borek. Dla którego Michniewicz jest „profesorem spośród polskich trenerów”. No to jak Borek mógł krytykować profesora Czesia, który w meczu z Belgami popełnił chyba wszystkie możliwe błędy? Nie mógł. Bredził więc nie na temat meczu.
Żeby tylko to Borek miał na sumieniu. Bukmacherka, wspólny biznes z kidnaperem i reklamowanie wódki. Pasuje do telewizji Kurskiego jak ulał.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy