Tag "dom starości"
Dni Matki
Odwiedziliśmy mamę tłumnie, wszystkie jej dzieci i osoby towarzyszące, czuła się ważna, kochana i otoczona bliskimi – czyli wprost przeciwnie do tego, jak jeszcze przed miesiącem, w szpitalnej izolatce. Państwowy szpital wypisał ją jako pacjentkę sondowaną, skrajnie wychudzoną i zanemizowaną, a pani ordynator na pożegnanie dała do zrozumienia, że rokowania są kiepskie. Słowem, szukałem dla mamy ośrodka, w którym będzie mogła spokojnie dożyć swoich dni (optymistycznie liczyłem na tygodnie). Nie było już z nią kontaktu werbalnego – w pierwszych dniach hospitalizacji pielęgniarki wyjęły jej protezę i potem tłumaczyły, że „usta się zapadły”, więc szczęki nie da się włożyć z powrotem, potem od niedelikatnie założonego zgłębnika spuchł jej język. Całkowicie unieruchomiona, ręce miała przywiązane do łóżka, co miało uniemożliwić wyszarpnięcie sondy z nosa, potem łaskawie pielęgniarki oswobodziły mamę, ale poowijały jej dłonie bandażami w rodzaj rękawic bokserskich.
Kiedy widziałem ją w szpitalu po raz ostatni, zakażoną złapanym w szpitalu clostridium, otworzyła oczy, a raczej z najwyższym trudem odkleiła powieki, by na mnie spojrzeć, uniosła lekko dłoń i dotknęła mojej koszuli, żeby dać do zrozumienia, że „ładnie się ubrałem”. Od kilkudziesięciu lat każda wizyta u mamy zaczynała się od rytualnej oceny mojego przyodziewku – dzięki temu gestowi wiedziałem, że mama wciąż jest świadoma, co z uwagi na jej stan było informacją zatrważającą. Płakała nocami, wołała bliskich na pomoc, więc szpitalny psychiatra zdiagnozował, że „rozmawia z osobami nieobecnymi i jest nadmiernie pobudzona”, po czym zaordynował odpowiednie środki, po których mama już nie pamiętała, jak się nazywa, więc łacno było zdiagnozować zaawansowany zespół otępienny.
Wielka samotność w domach opieki
Mieszkańców placówek opieki społecznej zabija wcale nie covid, ale tęsknota za bliskimi – Pani Halinka, dziarska, rozmowna, lubiłem ją, w pandemii zaczęła się robić niekontaktowa – błędny wzrok, kiwanie. Umarła na samotność. Pani Kasia – rozpierała ją energia, tak samo, ciach i jej nie ma. Pan Rysiu, tyle razy do mnie mówił: tak tęsknię za wnukami, tak chcę ich uściskać. Nie zdążył – opowiada Kazimierz, chory na reumatoidalne zapalenie stawów. Umysł jak brzytwa, ciało w rozsypce.
Plan na starość
Trwa wyścig o coraz to nowe rozwiązania problemu starzejących się społeczeństw Providence Mount St. Vincent to małe osiedle w Seattle na zachodzie USA. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym specjalnym – kilkanaście ulic zabudowanych blokami mieszkalnymi, wciśniętymi pomiędzy parki i tereny zielone. Na mapie amerykańskich badań demograficznych to jednak miejsce szczególne. Znajdujące się tam Międzypokoleniowe Centrum Edukacyjne (ILC) jest jednym z najbardziej znanych na świecie ośrodków opieki nad osobami starszymi. Przede
Polska to nie jest kraj dla starych ludzi
Chorzy, samotni, opuszczeni, zapomniani, bezradni Wózek, pampersy, śliniak pod brodą, maść przeciw odparzeniom, kubek z rurką, z którego nie wyleje się picie. No, brakuje jeszcze urlopu wychowawczego, ale nie ma go, bo nie ma kilku- czy kilkunastomiesięcznego dziecka. Jest za to dziecko pod dziewięćdziesiątkę. Drugi koniec ludzkiego życia nikogo poza najbliższą rodziną sędziwego oseska nie obchodzi. Kiedy różanopalca Eos, Jutrzenka, zakochała się w zwykłym człowieku, choć królewiczu, poprosiła swoich boskich krewnych, żeby dali jej mężowi nieśmiertelność. Cóż, trzeba









