Tag "Jarosław Kaczyński"

Powrót na stronę główną
Kraj

Buntownik z ludu

Dziesięć lat od śmierci Andrzeja Leppera. Jego mit wciąż żyje 5 sierpnia 2011 r. w warszawskim biurze Samoobrony znaleziono powieszonego w łazience, na sznurze od snopowiązałki, Andrzeja Leppera. Okoliczności jego śmierci do dziś nie zostały do końca wyjaśnione. W gronie jego byłych współpracowników wciąż zresztą dominuje pogląd, że nie popełnił samobójstwa, że ktoś wszedł do jego biura i go zamordował. Polityczny upadek Andrzeja Leppera (może chwilowy, tego też się nie dowiemy) był dziełem tajnych służb i wielkiej intrygi, którą nadzorowali politycy. Afera gruntowa to matka pisowskich afer – pokazała Kaczyńskiemu, jak za pomocą tajniaków, podsłuchów, spreparowanych oskarżeń można niszczyć ludzi. Torować sobie drogę. Ale zanim Lepper został zniszczony, dostał się na polityczny szczyt. Wicemarszałek Sejmu, wicepremier, minister rolnictwa – pełnił w polskiej polityce ważne funkcje i starał się pełnić je jak najlepiej. Na szczyty wyniósł go polski lud, wyborcy Samoobrony. To on de facto ten ruch stworzył, praktycznie z niczego – lub inaczej: z gniewu tych, dla których III RP okazała się macochą. Andrzej Lepper pokazał nam tę drugą, niewidoczną w mediach, stronę III RP. Mieli milczeć, ale się odezwali Przede wszystkim wywlókł spod lukru oficjalnej propagandy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Na granicy

Cały czas wisi groza powrotu zarazy. Nie wyobrażam sobie, by moje dzieci ponownie nie chodziły do szkoły. Niemal wszyscy mamy dosyć i będziemy się buntować, jeśli jesienią znowu zostanie wprowadzona kwarantanna. A szczepienia? Jestem za kombinacją zachęt i przymusu. Na pewno są grupy społeczne, które powinny być przymusowo szczepione, choćby lekarze i nauczyciele. Podobnie jak we Francji ci, którzy nie mają świadectwa szczepienia, powinni mieć zakaz wstępu tam, gdzie ludzie lubią wstępować. Mamy znajomych antyszczepionkowców. Bzdury, jakie opowiadają, nie mieszczą się w głowie, a przecież nie zawsze to są kretyni. Ileż irracjonalności wokół na przekór niebywałym osiągnięciom nauki, do których, jak widać, ludzkość nie dorosła. Drugi złowrogi cień wiszący nad nami to groźba zamordowania TVN przez PiS. Ta telewizja częściowo spełnia funkcję Wolnej Europy w czasach komunistycznych, działa jak odtrutka na reżimową propagandę. To, że wokół ustawy drepce Marek Suski, pisowski „intelektualista” o obliczu błazna, dodaje całej tej mrocznej aferze groteskowej pikanterii. Telewizja to kolejny front, który PiS otwiera. Hitler przegrał wojnę, bo w swoim szaleństwie wymyślił sobie wojnę na dwa fronty. Nikt nie był w stanie go od tego odwieść, wszyscy śmiertelnie bali się jego psychozy. Podobnie jest z Kaczyńskim. Jak szaleniec

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Z dnia na dzień

PSL opublikowało listę „tłustych kotów”

„Słowa prezesa Kaczyńskiego, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy, okazały się całkowicie niespełnioną obietnicą” – Polskie Stronnictwo Ludowe komentuje opublikowaną we wtorek 20 lipca listę osób powiązanych z politykami i działaczami PiS, które trafiły

Kraj

Pod wysokim napięciem

Elektrownia Ostrołęka i męczeństwo posła Czartoryskiego 25 czerwca br. posłowie Arkadiusz Czartoryski i Zbigniew Girzyński wspólnie z posłanką Małgorzatą Janowską ogłosili odejście z klubu parlamentarnego PiS i na chwilę stali się gwiazdami mediów. Na wspólnej konferencji prasowej, a następnie w wywiadach, mówili, że w PiS panuje „zarządzanie poprzez zastraszanie”, że nie chcą być „sprowadzani do roli partyjnych kaprali” i że żałują nie tego, że odchodzą, ale że robią to tak późno. Zapowiedzieli powołanie koła poselskiego Wybór Polska i ciężką pracę dla dobra kraju. Opozycja cieszyła się, że rząd utracił sejmową większość, lecz jej radość trwała krótko. 7 lipca br. na konferencji prasowej z udziałem Jarosława Kaczyńskiego marnotrawny poseł Czartoryski ogłosił powrót na łono Zjednoczonej Prawicy, zgłaszając akces do Partii Republikańskiej europosła Adama Bielana. Ku zaskoczeniu publiczności prezes przeprosił go za nieprzyjemności spowodowane zainteresowaniem kompetentnych organów jego osobą. We wrześniu ub.r. do domu Czartoryskiego weszli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Media donosiły, że prokuratura interesuje się zamówieniami złożonymi przez spółkę PGE Dystrybucja w jednej z prywatnych firm z siedzibą w Ostrołęce. Pojawiły się sugestie, że istniał związek między ową firmą a panem posłem. I nie był on bezinteresowny. Wszelkie wątpliwości rozwiał wicepremier Kaczyński, mówiąc, że według jego rozeznania „wszystko, co czyniono

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Tłuste koty

Powrót do Warszawy z Pojezierza Suwalskiego w ulewnym deszczu, a w domu nie ma wody. Taki bolesny paradoks. Ogród oszalał, dzikie wino próbuje zjeść nasz dom. * U fryzjerki. Gdy zakończyło się strzyżenie, ujrzałem nagle siebie w lustrze i ogarnęło mnie przerażenie, bo zdawało mi się, że stałem się trochę podobny do Kaczyńskiego. Okrągłe oblicze pana po siedemdziesiątce, jakieś ogólne krągłości, siwe włosy, na starość wszyscy jakoś stajemy się do siebie podobni, by w końcu upodobnić się ostatecznie. * Tusk wraca do polskiej polityki. Wraca do piekła złorzeczeń, obłudy, podłej propagandy, to poświęcenie, a może bardziej instynkt rasowego polityka. Na bezrybiu polskiej polityki pojawia się rekin. Oczywiście PiS już na niego poluje. Telewizja publiczna wymiotuje nienawiścią. Ten powrót pogłębi i tak już głębokie podziały, jeśli to jeszcze możliwe. Skala agresji wobec Tuska ze strony prawicy mówi o tym, jak bardzo się go boją. Tusk ładuje nie tylko PO, ale i całą opozycję nową energią. Sam ją czuję. Kluczowe, jak będzie rozmawiał i pertraktował z pozostałymi partiami opozycyjnymi. Przegrana PiS jest w zasięgu ręki. Pod warunkiem że opozycja nie będzie popełniać błędów, co już robi lewica. I jeszcze jeden problem – prezes ma wizję Polski, obcą mi,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W ogonie europejskiego postępu

Unijne dotacje nie zmieniły polskiej gospodarki Prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki i prezes Jarosław Kaczyński, objeżdżając kraj z gospodarskimi wizytami, opowiadają, jak to pod ich rządami Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej. I będzie jeszcze lepiej! 770 mld zł, które w latach 2021-2027 dostaniemy z Brukseli, zapewni nam dobrobyt. Czy aby na pewno? W ostatnich latach produkt krajowy brutto rósł w tempie 4-5% rocznie, co było solidnym wynikiem. W tym roku będzie podobnie. Zawdzięczamy to niskim płacom i podatkom, powiązaniu naszej gospodarki z gospodarkami krajów Europy Zachodniej oraz członkostwu w Unii Europejskiej. Mimo że nasza gospodarka jest prymitywna, na razie „dajemy radę”, ale ten stan nie będzie trwał wiecznie. Jeśli nie chcemy za kilka lat utknąć w miejscu, musimy nie w słowach, lecz w czynach rozwinąć nowoczesne technologie i zmienić obraz polskiego przemysłu. Morawiecki, wówczas wicepremier, już w połowie lutego 2016 r., gdy ogłaszał słusznie zapomniany Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, przekonywał, że celem rządu Beaty Szydło są inwestycje, innowacje i rozwój. Rok później, zapowiadając Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, mówił to samo. Dziś peroruje, że Polska to kraj innowacji i jesteśmy na najlepszej drodze, by za kilka lat ludzie na świecie sławili nasze technologie. Brukselscy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Naszych sterników dotknęła mgła umysłowa

Strategia lidera PiS kosztuje nas gigantyczną polaryzację i rosnącą demoralizację  Prof. Andrzej Zybała – politolog, kierownik Katedry Polityki Publicznej SGH   Czy pandemia jest sprawą polityczną? Jaka jest polityczna lekcja z pandemii? I jak Polska sobie poradziła? – Kiedy pandemia okazała się potężnym problemem, samo cisnęło się na usta pytanie, czy przeciwdziałanie jej może być skuteczne przy tak skrajnej polaryzacji w polityce i w samym społeczeństwie. A może wobec takiej groźby staniemy jednak razem, a podziały osłabną, zostaną zatarte? Czy klasa polityczna wypracuje jakiś model wspólnych działań, odwołujący się do idei dobra publicznego, większego niż interes własnej formacji? Okazało się, że politycy są niezdolni do takiej reakcji. Działaniom antyepidemicznym towarzyszyło zbijanie kapitału politycznego. Nawet ogłaszaniu różnych antycovidowych zaleceń i decyzji administracyjnych towarzyszył jazgot polityczny, bo chciano sobie nabijać punkty wyborcze. Czy była realna szansa, żeby ten rów zasypać? – Miałem taką nadzieję – niestety, złudną. Po prostu polskiej klasie politycznej brakuje głębszego etosu, wartości, które wyprowadzałyby ją poza doraźne interesy, bieżączkowatość. Okazuje się to niesamowicie głębokie. Można już chyba mówić o otumanieniu, pogrążeniu w tradycyjnych polskich swarach,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Gdy ambicja przerasta możliwości

Przyszedł w moim życiu taki moment, że coraz częściej komuś współczuję. Ostatnio dotknęło mnie to wobec polityków PiS, senator Lidii Staroń i Roberta Lewandowskiego. Zacznijmy od rządu Zjednoczonej (to takie słowo żarcik) Prawicy. I spróbujmy się postawić w jego sytuacji. Wiadomo, że trzeba się komunikować. Telefonicznie lub mejlowo. Proste, prawda? Tak, ale nie w Polsce. U nas premier Morawiecki i jego najbliżsi współpracownicy nie mogą mieć, z oczywistych powodów, zaufania do ministra Kamińskiego, któremu podlegają służby. Wiadomo, kto jest najważniejszym adresatem wiedzy, jaką mają służby kontrolujące tzw. bezpieczną korespondencję. Ci, którzy chcą ominąć prezesa, ale też przeciwników politycznych z własnego obozu, korzystają z poczty prywatnej. Ta z kolei jest stosunkowo łatwa do przechwycenia przez hakerów. Bardzo to marne położenie. Mówimy o stronie technicznej. I o tym, co każdy urzędnik państwowy musi wiedzieć przed szkodą. Ataki cybernetyczne od lat są przecież smutną normą. Najważniejszy jest więc nie lament po szkodzie, ale ocena tego, co wyciekło. W przypadku polityków PiS już ta skromna część ujawnionych informacji jest mocno kompromitująca. Prezes Kaczyński chce, jak kobra, zahipnotyzować opozycję i media, by nie mówiły o tym, co najważniejsze, czyli o treści korespondencji. A tych, którzy się wyłamują, straszy, że uderzają w polskie społeczeństwo i destabilizują nasz kraj.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kiedy wybuchnie bomba?

Mejle Dworczyka, groźby Kaczyńskiego Od 8 czerwca na komunikatorze Telegram publikowane są mejle z prywatnej skrzynki pocztowej szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka. Nie chodzi o niewiele znaczące wpisy – to korespondencja, którą Dworczyk prowadził z premierem, z innymi ministrami, z doradcami. Są tam m.in. poufne informacje dotyczące uzbrojenia polskiej armii, charakterystyki oficerów itd. To kompromitacja i skandal, które PiS chciałoby przemilczeć, przeczekać. I odkręcić kota ogonem. Uporządkujmy więc to wszystko. Nr 1: Dworczyk i jego tajemnice Mejle, które publikuje na niezależnej platformie Telegram nieznany haker, pochodzą z prywatnej skrzynki ministra Dworczyka na portalu Wirtualnej Polski. Jak już wiemy, haker włamał się, podając prawdziwe hasło. Nie wiemy, jak to hasło przejął, a w związku z tym, od kiedy kontrolował skrzynkę, od kiedy śledził korespondencję ministra. A dotyczyła ona spraw jak najbardziej państwowych. Media to podały, więc nie ma sensu nad tymi informacjami się rozwodzić. Przypominamy tylko skrótowo te najbardziej bulwersujące: Bezpieczeństwo państwa. Dworczyk na swoim prywatnym koncie omawiał kwestie negocjacji zbrojeniowych – chodziło o system antyrakietowy „Narew”, o to, w jakim stopniu ma on być dziełem firm amerykańskich, a w jakim polskich. Płk Krzysztof Gaj, który przesyłał ministrowi swoje przemyślenia dotyczące negocjacji, charakteryzował przy tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Anty-PiS w ambarasie

W jakiej kondycji jest w Polsce opozycja, każdy widzi. Antypisowska większość wyborców ciągle nie ma nie tylko porywającej oferty, ale nawet projektu, który by dawał nadzieję, że niedługo będzie lepiej. Na takim bezrybiu łatwo się wyróżnić. Z czego korzysta przede wszystkim Szymon Hołownia. Ale dlaczego reszta nie potrafi skorzystać z okazji? Przecież wybory będą może szybciej, niż się spodziewamy. Każdy ma nad sobą sufit określający jego możliwości. I kiedy patrzę na naszą klasę polityczną, mam wrażenie, że w większości obsadza ona miejsca, na które kompletnie się nie nadaje. Taki polski paradoks. Tam, gdzie powinni być ludzie o szczególnych kompetencjach, mamy modelowych przeciętniaków. A zamiast naturalnych liderów są potulni wykonawcy woli co sprawniejszych przywódców partyjnych. Od ponad 20 lat politycy aspirujący do przewodzenia swoim partiom stosują tę samą metodę. Na drwala. W wycinaniu wszystkich potencjalnych konkurentów są naprawdę skuteczni. Szkoda, że jest to jedyny obszar, gdzie wiedzą, czego chcą. I potrafią swoje plany zrealizować. Później ograniczają się do pilnowania, by ktoś choć trochę nie wyrósł. Ilekroć słyszę, że Tusk wraca, przypominają mi się właśnie te jego umiejętności. W tym jednym, jedynym obszarze Tusk wykazał się klasą mistrzowską. Jak kogoś nie udało mu się wyeliminować, to i tak go później oszukał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.